Inne
O jakiegoś czasu dochodzą nas wieści o kolejnych zwolnieniach kolejnych fotoreporterów w kolejnych wydawnictwach.
Czasem (o wiele za rzadko) można jednak znaleźć promyczek nadziei-próbę zmiany tej tendencji:
http://adrianwykrota.fotoblogia.pl/149,francuska-gazeta-udowadnia-ze-dobra-fotografia-jest-nadal-wazna
Może jednak nie będzie tak źle?
Czy pytanie, ilu “Libération” ma fotoreporterów na etatach oraz ile płaci (i jak szybko) za opublikowane zdjęcie freelancerom będzie uznane za złośliwość?
A za zdjęcia w tym wydaniu to zapłacili według rozmiaru pustych ramek przy artykułach czy według rozmiaru tych miniaturek na końcu? )
Nie wiem i chyba nie do końca w tym rzecz , wygląda jednak na to, że ktoś może z czegoś zdał sobie sprawę…
Moim zdaniem to właśnie w tym rzecz. Bo zdanie sobie sprawy i głośne jojczenie nie poprawią sytuacji. Owszem, zauważyli problem, ale czy zaczęli go rozwiązywać, zaczynając od siebie?
nawet bez bicia przyznam, że znowu nie wiem oby tak…maleńki kroczek został jednak zrobiony, czekajmy na kolejne
Na razie pokazali istnienie problemu… czytelnikom. Ale to nie czytelnicy mają go rozwiązać. Co najwyżej pośrednio – nie kupując prasy, w której nie ma dobrych zdjęć.
i dlatego poczekajmy na kolejny krok – jeśli będą konsekwentni, to dobrze, jeśli nie…okaże się, że to jednorazowy występ pod publikę…czas pokaże
Ja ten problem (braku zainteresowania fotografią reportażową, mz dotyczący równo gazet i ich odbiorców) – rozpatrywałbym na gruncie przemian kulturowych i dostępności innych źródeł (tv, internet – obraz dociera szybciej i jest lepiej “zaadresowany”).
To nie o to chodzi, że głupi i krótkowzroczni naczelni zwalniają fotoreporterów, bo oni prowadzą biznes i sprzedają to, co się czytelnikom podoba. Tak zmieniają się czasy – mamy teraz inne źródła informacji wizualnej. Trochę tak jak z czytelnictwem: spada i coraz mniej osób się temu dziwi.
Oczywiście ja osobiście nad tymi procesami boleję (spadkiem czytelnictwa i zanikiem fotoreportażu), ale to nic nie zmieni. Zresztą prasa pisana, też ledwo dyszy…
Ale co dociera szybciej? Plotek i Kontakt24? Serio uważasz to za alternatywę dla reportażu?
Nie. Optymalizują koszty w celu poprawy wyników kwartalnych. A o następny kwartał i wyniki za rok będą się martwili później. Chyba że uważasz, że sprzedawanie tego, co się czytelnikom podoba, prowadzi do np. takich efektów:
http://www.wirtualnemedia.pl/artykul/fakt-liderem-sprzedazy-kioskowej-rzeczpospolita-ponizej-10-tys-egz
(zestawienie pierwsze z brzegu, można podobne znaleźć w odniesieniu do innych tytułów, warto porównać wyniki sprzedaży w 2013 i 2012.
Spada, bo czytelnicy dostają to, co chcą?
Jeśli taka tendencja się utrzyma to co będzie za 10 lat?
A tak na marginesie – 20 lat temu cała prasa mieściła się na 3 półkach w kiosku (dodam jeszcze że nie było Internetu) – dzisiaj to już nie kioski – to już salony prasowe z setkami tytułów (i co roku przybywają nowe). KONKURENCJA rozrzedziła wyniki sprzedaży.
Piotrze, nie łap mnie za słowa; spadek czytelnictwa, a szczególnie jego inny (uważam że gorszy) sposób (np. czytanie tekstów w internecie) – to poważny problem. Wykazałem tu pewną analogię z fotoreportażem, która mz istnieje. Też oczywiście jestem za reportażem fotograficznym w prasie, ale procesy są nieubłagane. Cięcie kosztów (zwalnianie fotoreporterów) ma sprawić, żeby nachylenie tej równi pochyłej było mniejsze. Zgadzam się że jest to cel krótkoterminowy i z punktu świadomego czytelnika droga do nikąd. Ale tak to jest jak misja spotyka się z zyskiem.
Jak nie łapiesz za słowa, to znów drwisz! Że zapytam w twoim stylu: serio uważasz, że tak uważam!? Można tak dyskutować, gubiąc sens… No ale skoro masz takie wątpliwości, to powiem że miałem na myśli to, że zamiast fotoreportażu mamy (oczywiście w innej formie) internet (w google można sensownie szukać dobrych reportaży!), mamy tv i kanały tematyczne, gdzie można czasem znaleźć dobry reportaż filmowy itp.
Nawet jeśli bolejemy, że reportaż foto w odwrocie i wolelibyśmy jego tradycyjno-artystyczną formę, to kijem Wisły nie zawrócisz… Tak samo jest z czytelnictwem, szczególnie gazet… To oczywiście niedobrze, ale tak jest!
Ten smutny proceder eliminowania fotoreportażu to reakcja na prawa rynkowe – jak je tam zwał. Bo Ty piszesz, że naczelni: “optymalizują koszty w celu poprawy wyników kwartalnych. A o następny kwartał i wyniki za rok będą się martwili później”. Ja piszę o odpowiedzi na popyt. To i to, to właśnie prawa rynkowe. Tak działa rynek i demokracja też, dokładnie tak postępują politycy: nie martwią się o przyszłość, tylko o to by wybrano ich na następną kadencję!
Nie kłóćmy się więc tylko diagnozujmy rzetelnie problem. Dobra diagnoza to pierwszy krok do jakiegoś rozwiązania. Bez ironii, bez naginania wszystkiego do swoich tez, których bronisz “do ostatniego guzika”.
Na marginesie, skoro o reportażu mowa… Pamiętam naszą zażartą dyskusję o wyborze aparatu do nauki fotografii: cyfra czy analog. Też nie chciałeś zauważyć racjonalnych argumentów, których przytoczyłem całkiem sporo. Nawet nie założyłeś, że mogą istnieć oba sposoby nauki fotografii. Broniłeś cyfry do nauki foto, jak niepodległości. Niedawno obejrzałem film o nauce fotografii i życia, który dopisał puentę do tej dyskusji, pewno widziałeś: “Dziennik z podróży”. Jakie aparaty do nauki zaproponował słynny fotoreportażysta Tadeusz Rolke swojemu młodemu przyjacielowi? Analogowe!
A reportażu fotograficznego będę się uczył ze starych gazet…, ale i z internetu też! Chociaż nie z Plotka i Kontakt24, cokolwiek to jest…
Nie drwię. Traktuję poważnie Twoje wypowiedzi i z nimi dyskutuję.
Nie wiem. Skoro napisałeś:
“To nie o to chodzi, że głupi i krótkowzroczni naczelni zwalniają fotoreporterów, bo oni prowadzą biznes i sprzedają to, co się czytelnikom podoba. Tak zmieniają się czasy – mamy teraz inne źródła informacji wizualnej. “
to pytam się, gdzie widzisz te nowe źródła informacji wizualnej przejmujące rolę reportażu. Chętnie też się dowiem, dlaczego Twoim zdaniem zwalnianie fotoreporterów nie jest głupie i krótkowzroczne.
Naprawdę? Podrzuć trochę reportaży internetowych, najlepiej takich, które by przejęły tutaj rolę prasy lokalnej czy ogólnopolskiej w zakresie fotoreportażu.
Coś kiepsko ten rynek działa, skoro ta optymalizacja kosztów prowadzi do przyspieszenia spadku dochodów.
Mam nieodparte wrażenie projekcji. Zechcesz sprawdzić, czy “nie chciałem zauważyć racjonalnych argumentów” czy może jednak miałem jakieś argumenty w odpowiedzi? Chyba że klucz jest w słowie “racjonalne”…?
To podrzuć te źródła internetowe, z których się będziesz uczył.
Jeśli taka tendencja się utrzyma to co będzie za 10 lat?
Zgadnij
Niezupełnie. Ile te 20 lat temu było pism hobbystycznych? Ile było czasopism popularnonaukowych? A co do przybywania, to teraz tytułów ubywa – częściej są newsy o zamknięciu tytułu niż o wejściu na rynek nowego.
Mnie jakoś nie dziwi, że reportaż w prasie umiera, skoro target (czytaj czytelnicy) zachwycają się zdjęciami z komórek, dziurą HDR-ową itp. Czytelnik nie wie co to jest dobra fotografia. Wg niego dobra fotografia to ta na FB z dużą ilością lajków lub na Instagramie.
Nie drwię. Traktuję poważnie Twoje wypowiedzi i z nimi dyskutuję.
Zawsze w dyskusji możemy się “pięknie różnić”
Ależ jest głupie i krótkowzroczne! Nazwałem to nawet “smutnym procederem”, nie zauważyłeś?. Cały mój tekst był o tym… Ale podtrzymuję swoje twierdzenie, że redaktorzy nie są głupi i krótkowzroczni, ale kierują się przede wszystkim nieokiełznaną chęcią zysku… (nie ma tu sprzeczności). I odpowiadają na gusta większości czytelników, których w poście powyżej opisał Darek-Samozwaniec Chodzi im o wyniki finansowe w najbliższej perspektywie (jak sam przecież napisałeś), po nas choćby potop… A że reportaż to szlachetny gatunek, to naczelni doskonale wiedzą, wiedzą też że drogi.
W internecie jest wszystko, jak wiadomo! Dobre reportaże też-sam widziałem. Nawet je Piotrze sam wskazujesz czasem, choćby na Szturchańcu (że się w celach asekuracyjnych i z braku czasu wyręczę tym przykładem): http://stevemccurry.wordpress.com/ http://www.michaelyamashita.com/blog/ Nie będę podawał własnych przykładów, bo nowa dyskusja by wskazała, że nie są to dobre reportaże… Ale co tam jeden przykład zaryzykuję, bo w Zamościu też jest strzelec : http://wolnystrzelec.ezamosc.pl/index.php?option=com_content&task=category§ionid=7&id=18&Itemid=34
To podrzuć te źródła internetowe, z których się będziesz uczył.
już miałem wrzasnąć: A choćny z NG!! Ale nie.. nie wrzasnę bo to też już nie aktualne;/
To podrzuć te źródła internetowe, z których się będziesz uczył.
już miałem wrzasnąć: A choćny z NG!! Ale nie.. nie wrzasnę bo to też już nie aktualne;/
To dobry przykład. Dobrze, że są zarchiwizowane dawne roczniki NG…
Obecne nie, bo naczelna fotografuje Sony, na którym jak wiadomo psy wieszają.
Miesięcznik miał być tym przykładem na internetowy reportaż?
Tam zresztą nadal trafiają się fajne materiały (przeważnie fajne są dodatki dla prenumeratorów), ale jak niedawno pisał McNally – to już nie te czasy, o których dekadę temu pisał Yamashita, że go NG posłało na _pół_roku_ na fotografowanie ogrodów cesarskich w Kioto.
A Martyny bym do tego nie mieszał. Ona jest zarobiona kobieta, zdąża zdjęcia do wstępniaka podrzucać, wątpię, żeby miała czas na przeczytanie NG przed drukiem, tym mniej na jakieś mieszanie w zawartości.
Ale NG to NG, a ja się pytam o podstawową funkcję reportażu, czyli informację prasową w formie zdjęć – z naszego podwórka.
Pozwolisz, że przytoczę anegdotę.
Nieco ponad tydzień temu była we Wrocławiu Wielka Awaria Wody – walnęła naprawdę duża rura, zalewając m.in. jedno z głównych skrzyżowań w centrum, znane normalnie pod nazwą Plac Dominikański. No i oczywiście zaraz w internecie, w którym jest wszystko i natychmiast, pojawiły się teksty o Basenie Dominikańskim itp.
To było wieczorem. Następnego dnia chciałam zobaczyć jakieś zdjęcia z tego wydarzenia, bo mnie zaintrygował ten “basen”. Naprawdę zalało te hektary? Jest kilka serwisów miejskich, mniej lub bardziej oficjalnych. I na wszystkich były zdjęcia dość podobne: widać na nich kawałek trawnika, mokry asfalt (może po deszczu, kto to wie?), jakieś światła (to miasto jest w końcu), a poza tym nie widać kompletnie nic. Równie dobrze mogłyby to być reportaże z lądowania ufo w Pcimiu.
Dopiero jeden serwis, który zajmuje się normalnie fotograficzną dokumentacją historii miasta (więc jest foto-historiko, a nie newsowy), zamieścił zdjęcie (jedno!) na którym widać, że faktycznie Plac Dominikański i faktycznie jest metr wody w przejściu podziemnym.
No i do tego, jak widać, są potrzebni fotoreporterzy: żeby odróżnić zalane przejście podziemne od ufo.
Ewo zdjęć jest kilka
Tu jedno z nich. http://dolny-slask.org.pl/4196670,foto.html
Może. Choć nadal liczę na materiały zajmujące się nieco bliższą geograficznie tematyką społeczną.
Moje ulubione fotki z Wrocławia są tu:
http://www.empik.com/wroclaw-fotografie-z-przelomu-xix-i-xx-wieku-binkowska-iwona,prod430545,ksiazka-p
http://www.empik.com/wroclaw-fotografie-z-przelomu-xix-i-xx-wieku-binkowska-iwona,prod430545,ksiazka-p
To ma być prowokacja pod adresem Władcy Nikonów?
http://www.empik.com/wroclaw-fotografie-z-przelomu-xix-i-xx-wieku-binkowska-iwona,prod430545,ksiazka-p
Na dolny-slask.org.pl czyli na tzw. dawnym Hydralu jest tego mnóstwo i to takie czasem perełki są, że hej!
http://www.empik.com/wroclaw-fotografie-z-przelomu-xix-i-xx-wieku-binkowska-iwona,prod430545,ksiazka-p
To ma być prowokacja pod adresem Władcy Nikonów?
Szanowny Adminie uprasza się o używanie pełnego tytułu!. Gdzie… protokół dyplomatyczny!
Tu jedno z nich. http://dolny-slask.org.pl/4196670,foto.html
Tak, właśnie tam znalazłam i to był właśnie ten obrazek z wodą płynącą przejściem Może zaglądałam jeszcze w trakcie wrzucania.
Jedno czy kilka, wniosek pozostaje: nie ma fotoreportera, nie ma oglądu sytuacji. Pstrykało mnóstwo ludzi, ale tylko jeden wiedział jak.
To prawda. Na gazeta.pl jak jest informacja o wypadku, to masz albo taką ilustrację albo taką. Co oczywiście nijak ma się do reportażu, ale jest świetnym przykładem polityki redakcyjnej co do fotoreporterów.
Michał, który był z nami w Pradze, “żyje z wypadków” i innych takich.
Po co kupować DSRL można mieć iPhona?
Po co kupować DSRL można mieć iPhona?
Tu może być problem z dodaniem zdjęcia na stocka. Tam jednak selekcjonerzy zwracają uwagę na jakość
Tu jedno z nich. http://dolny-slask.org.pl/4196670,foto.html
Tak, właśnie tam znalazłam i to był właśnie ten obrazek z wodą płynącą przejściem Może zaglądałam jeszcze w trakcie wrzucania.
Jedno czy kilka, wniosek pozostaje: nie ma fotoreportera, nie ma oglądu sytuacji. Pstrykało mnóstwo ludzi, ale tylko jeden wiedział jak.
A tu masz komplet http://dolny-slask.org.pl/4196646,Wroclaw,Awaria_magistrali_wodociagowej_na_skrzyzowaniu_Olawska_Skargi_bl_Czeslawa.html
t
Jesteś nie na bieżąco – niektóre sztoki z dumą ogłosiły, że zaczynają przyjmować zdjęcia z telefonów.
Jesteś nie na bieżąco – niektóre sztoki z dumą ogłosiły, że zaczynają przyjmować zdjęcia z telefonów.
Rzeczywiście, ostatnio czytałem regulamin stocka jakieś 3 lata temu, jak się rejestrowałem Istockphoto też się zdziadził? Zawsze byli surowi i wybredni…
Nie wiem, czy iStock, ale Fotolia przysłała mi o tym informację prasową.
Z historyjki przytoczonej przez Ewę, wśród kilku wniosków podkreślę jeden: dziś jeśli chcemy najszybciej obejrzeć fotorelację z jakiegoś zdarzenia sięgamy po internet. A dlaczego nie zawsze jesteśmy zadowoleni z jakości? Powodów jest wiele: m.in. nie płacą tam za publikacje i… “śpiewać każdy może” Ale wśrod takiej ilości czasem, z różnych powodów, trafi się perełka. Mam nadzieję, że z czasem zadziałają mechanizmy generujące jakość fotoreportażu…
Żebym nie był zrozumiany, że fotoreportaż może być tylko w internecie i że tylko liczy się szybkość. Nie. Wyobrażam sobie świetne reportaże w miesięcznikach, nie muszą być aktualne, byle były dobre, zaangażowane. Np. w NG reportaż ze współczesnego życia Maorysów z Nowej Zelandii; przecież nie musi być w prasie na drugi dzień po wykonaniu. Slow foto, świetna idea Piotra, ma mz zastosowanie w tego rodzaju fotoreportażu. Może to będzie sprzyjać temu, że fotoreportaż się uratuje (właśnie miesięczniki, jakieś konkursy itp.). Bo gazeta codzienna, to już tylko Fakty itp. (jak wynika z cytowanych zestawień) z fotopaparazzi.
Wydaje mi się, że na jeden aspekt zwraca się tu zbyt mało uwagi: nasze życie jest przeładowane „informacją”. Nie informacją tylko właśnie „informacją”. Dużą rolę odgrywa też reklama. Jesteśmy tym wszystkim codziennie wręcz zalewani. Zalane przejście we Wrocławiu, zalane przejście w Warszawie, blask twoich włosów o 87% większy, ochrona na cały dzień, pomidorki tylko po 3,50.
Czy naprawdę jest nam potrzebna informacja że coś zalało, czy to jest jeszcze dla kogoś ciekawe? Czy relacja z zalania przejścia jest naprawdę materiałem na fotoreportaż? Czy naprawdę w kraju nie ma już ważniejszych wydarzeń np związanych z gospodarką?
Może wystarczyłaby po prostu informacja: zalało i jest metr wody. Metr wody wyobrażam sobie bez problemu, po licha mi dobre zdjęcie?
Problem polega chyba nie na tym, że „głupi naród wszystko kupi”, tylko że naród przestaje na to zwracać uwagę. Prasa papierowa zanika nie tylko z powodu rozwoju innych mediów, ale także z powodów czysto prozaicznych. Jest coraz nudniejsza, a ceny rosną.
Bardzo ciekawie na takie tematy pisuje czasem Eryk Mistewicz, redaktor „Nowych Mediów” i specjalista w tej dziedzinie.
Np. jeden z ostatnich Jego felietonów, może trochę długi ale dający dużo do myślenia :
Druga klasa łowi trendy. Pierwsza je tworzy
Eryk Mistewicz
W drugiej klasie szybkiego pociągu z Sewilli do Madrytu błyskają ekrany laptopów, tabletów, smartfonów, iPhone’ów i iPadów – światła nowych mediów właściwie każdy trzyma w dłoniach urządzenie, które gładzi, przyciska, na którym nieustannie klika.
W pierwszej klasie – gazety, magazyny albo rozmowy Tak, rozmowy. A jeśli już świat nowych mediów, to Kindle i słowo; jeśli już otwarty laptop, to edytor tekstowy. Podróżny pochylony nad klawiaturą; zajęty tworzeniem tekstu.
Druga klasa to konsumpcja. Masowa konsumpcja emocji, treści, filmów, muzyki. To usiłowanie pochłonięcia wszystkiego naraz, tu, teraz, natychmiast. Gry wideo, szybcy i wściekli, strzeianki. Excel imaginujący przyszłe, być może, duże zyski. I komunikacyjny ping-pong z ludźmi na całym świecie, dający poczucie bycia dobrze poinformowanymi, przebywa-nia w centrum świata.
W pierwszej klasie jest inaczej. Świata smakowanie. Czas. Danie czasowi czasu. Chwila na refleksję, zamyślenie.
I uśmiech. Pasażerowie pierwszej klasy częściej patrzą za okno – „marnują” czas na widoki. Druga klasa podrywana co chwilę telefonami, SMS-ami, e-mailami. Musi sprostać oczekiwaniom innych. Klasa pierwsza może pozwolić sobie na luksus odłączenia się. Prawo odłączenia się od sieci staje się przywilejem wybranych. Zajmujących najwyższe miejsce na drabinie korpora- cyjnej, społecznej.
Druga klasa łowi trendy, pierwsza je tworzy. Gdy ludzie w drugiej klasie dowiadują się ze swoich maszyn, smartfonów, tabletów, że człowiek pająk – człowiek szaleństwa, człowiek wolności – wszedł właśnie na najwyższy budynek w Hawanie, ci w pierwszej klasie jeszcze tego nie wiedzą.
Dla nich to nie jest wiadomość chwili. Dowiedzą się dopiero następnego dnia, a być może za dwa, trzy dni, z pogłębionego tekstu w opasłym papierowym wydaniu „El Pais” opisującego, co się dzieje w Hawanie i jakich sposobów chwytają się ludzie Fidela Castro, aby oczarować i uśpić międzynarodową opinię publiczną, wynajmując tę samą agencję PR, z której wcześniej korzystała Białoruś Łukaszenki.
Druga klasa – kawa rozpuszczalna, instant. Pospieszne łykanie treści i świata takim, jaki jest im dystrybuowany, z iniekcją wprost do mózgów Z ciasteczkiem do kawy z terminem przydatności: koniec 2017 r.
Pierwsza klasa – kawa wolno przeciekająca przez filtr, który trzeba zdjąć, odstawić na specjalnie przygotowaną podstawkę. Trochę celebrując ten moment. A później kieliszek Chardonnay. I spojrzenie za okno.
Tekst i spostrzeżenia bardzo interesujące. Natomiast dla mnie signum temporis to wycięty cytat. Dla mnie jest to króciutki tekścik bo ja pamiętam gazety tak duże, że trzeba było mocno rozłożyć ręce by widzieć całość i teksty tak długie, że zajmowały kilka szpalt. W dobie cywilizacji obrazkowoesemesowej to rzeczywiście trochę długi tekst;-).
Dodałbym od siebie, że wg mnie w wagonie siedzi pierwsza i trzecia klasa, druga jakoś, gdzieś wysiadła.
PS. Byłem niedawno w pewnej fabryce samochodów, gdzie stwierdziłem, że nie ma średniego personelu, tych mistrzów w fartuchu z zestawem długopisów w kieszonce na piersi, są tylko montażyści na linii i manipulanci jeżdżący z wózkami. Rolę “middle class” przejęły wszechobecne ekrany LCD z instrukcjami. A na górze, w szklanej kabinie kilku menedżerów. Dostawy online, stany magazynowe online, polityka personalna online. Z tego co się zorientowałem to relacje zarobków dół:góra 1:6. Wszystkim kieruje komputer centralny w ….
Czyli spostrzeżenia pana Mistewicza są bardzo prawdziwe i bolesne, “dół” czyta szmatławce i podnieca się faktami z życia celebrytów, w domu w każdym pomieszczeniu TV, “góra” nie ma TV, czyta książki, nie rozwodzi się i ma dużo dzieci, które nie mają w pokoikach TV. Bo TV ogłupia: http://www.empik.com/teleoglupianie-desmurget-michael,p1046120073,ksiazka-p
PS. Byłem niedawno w pewnej fabryce samochodów, /…/
Fabryka samochodów jest dla mnie bardzo dobrym przykładem materiału na prawdziwy reportaż.
Takie “wydarzenia” jak zalanie tunelu zostawiłbym bez żalu komórkowcom. To jest akurat ich poziom.
Prawdziwy dziennikarz powinien się znaleźć w fabryce samochodów. Kto wie jak wygląda produkcja samochodów?
Kto był w jakiekolwiek fabryce, 10% społeczeństwa? Dla 90% jest to czarna magia, inna planeta.
Wznowiono niedawno produkcję traktorów “Ursus”. Inne miejsce, inni ludzie, ale jednak wznowiono. To jest prawdziwe wydarzenie, kto o tym wie?
Artysta może powiedzieć, że go to nie obchodzi, on jest ponad takimi drobiazgami. Ale nawet największy artysta musi jeść, a czasem na Kretę też lubi pojechać. A dochód narodowy niestety szybciej rośnie od produkcji traktorów, niż od produkcji artysty. Życie jest pod tym względem dość brutalne.
A wniosek z tego jest taki, że “reportaże” o duperelach po prostu przestają ludzi interesować. I nawet najwspanialsza fotografia ich nie uratuje.
Otwarcie fabryki traktorów jest zaprawdę wielkim wydarzeniem… z tym, że dla rolników Nie sądzę by cały naród się tym pasjonował. I nie sądzę też by dochód narodowy wzrósł w związku z reportażami z fabryk
p.s dużo ludzi ma kanały Discovery, tam jest wiele programów o różnych fabrykach, tak więc podejrzewam, że trochę więcej ludzi wie jak to mniej więcej wygląda, nie jest to taka czarna magia
p.s dużo ludzi ma kanały Discovery, tam jest wiele programów o różnych fabrykach, tak więc podejrzewam, że trochę więcej ludzi wie jak to mniej więcej wygląda, nie jest to taka czarna magia
Oooooooo, Szanowny Kolega znów jest anty )))
Znamy to.
No to może powiesz konkretnie, co naród powinien w reportażach dostawać.
Powinien zapewne żyć Katarzyną W. czyli matką małej Madzi
Bardzo łatwo jest mówić czego nie powinno być w reportażach, ale niech ktoś nareszcie powie co powinno być. Co to są tematy ważne, bo jak na razie to infantylizacja tej dziedziny naszej rzeczywistości jest straszna.
Wszędzie tylko ooooojej jak jest źle, fotoreportaż zanika, kiepskie zdjęcia z komórki.
A po licha mi lepsze zdjęcia jak wydarzenie nie jest tego warte, bo tak naprawdę nic się nie wydarzyło.
Pomidorki w supermarkecie po 3,50 zł. Cała Europa zadrżała
Demagogię siejesz Szanowny Kolego i tyle. Nie jest sprawą kluczową o czym jest reportaż, bo każdego interesuje co innego. Sprawą kluczową jest poziom tego reportażu, innymi słowy treść jaką przekazuje czytelnikowi/widzowi. Można tworzyć pasjonujące reportaże o zwykłych sprawach, ale można też tworzyć G warte grafomańskie popisy i fotograficzne gnioty o sprawach wagi światowej. Od informowania co się wydarzyło w kraju i za granicą są media newsowe, jak tvn24, a nie reportażyści.
Słusznie Waść prawisz, jednakowoż Ktoś z Szanownych Kolegów przypominał tu kiedyś bardzo słusznie że:
/cytuję/
„Nie da się wypolerować gówna” – Bruce Percy – fotografik
/koniec cytatu/
No to może wróćmy do fotografii prasowej
Słusznie Waść prawisz, jednakowoż Ktoś z Szanownych Kolegów przypominał tu kiedyś bardzo słusznie że:
/cytuję/
„Nie da się wypolerować gówna” – Bruce Percy – fotografik
/koniec cytatu/
Cokolwiek to znaczy, nie wiem za bardzo do czego pijesz. Uważasz, że temat określa wartość reportażu? Tym samym temat określa może wartość zdjęcia? Tylko zdjęcia pokazujące ważne wydarzenia są wartościowe, reszta to wypolerowane gówno?
Cokolwiek to znaczy, nie wiem za bardzo do czego pijesz. Uważasz, że temat określa wartość reportażu? Tym samym temat określa może wartość zdjęcia? Tylko zdjęcia pokazujące ważne wydarzenia są wartościowe, reszta to wypolerowane gówno?
Oczywiście że temat określa wartość reportażu, co do tego nie mam żadnych wątpliwości.
Jeżeli temat jest żaden, to nie jest reportażem tylko tzw zapchajdziurą.
Można to obejrzeć z nudów, ale nie z ciekawości.
A wartość portretu określa uroda modelki. Aż dziwne z jakich zdjęć jest znana Leibovitz.
A wartość portretu określa uroda modelki. Aż dziwne z jakich zdjęć jest znana Leibovitz.
Fotografia sama w sobie może stanowić jakąś wartość.
Fotoreportaż składa się z treści i obrazu. Dla mnie nadrzędna jest treść, obraz powinien podkreślać walory treści.
Gdyby wszystkie reportaże miały piękne zdjęcia i były o niczym, to nie byłyby reportażami tylko albumami fotograficznymi dla nielicznej garstki odbiorców.
Wartość dobrego reportażu tkwi w jego atrakcyjnej treści oraz także formie, co oczywiście przekłada się na jego popularność.
Te dwa elementy są niezbędne, ale treść jest najważniejsza. W końcu reportaż ma odbiorcy coś przekazywać, co ma niby przekazywać jak będzie o łebku od szpilki?
Powiedziałbym nawet, że reportaż jest jedną z ważnych form działania demokracji, informuje, wyjaśnia, uczy itp.
Patrzenie na fotoreportaż tylko pod kątem estetyki zdjęć wydaje mi się dość osobliwe.
No ale Ewa zaczęła szukać właśnie od stron lokalnej “Wyborczej” i portali miejskich. I znalazła tam generyczne fotki katastrof tudzież nieokreślone mokre chodniki.
Czy naprawdę jest nam potrzebna informacja że coś zalało, czy to jest jeszcze dla kogoś ciekawe?
Akurat blask pomidorków i ochronę przejścia bym sobie darowała , ale jeśli wybieram się do miasta, to bardzo mnie ciekawi, w jakim stopniu naprawdę jest zdemolowane skrzyżowanie, przez które być może potrzebuję się przedostać. Nie oczekuję reportażu na miarę Pulitzera, ja tylko chcę wiedzieć jak tam sytuacja wygląda. Ze zdjęć komórkowych się tego nie dowiem, bo było ciemno i nic na nich nie widać.
Dążę do tego, że jeśli serwisy informacyjne (wszystko jedno, internetowe czy nie) nie chcą albo nie potrafią zamieścić w miarę poprawnego zdjęcia, ewentualnie zapomnieli skąd takie brać, to sens istnienia fotografii w takich serwisach staje w ogóle pod znakiem zapytania. Zaraz po tym stają pod znakiem zapytania same serwisy. A po drugie, wynikające z pierwszego – jeśli nie ma kto robić zdjęć z okolicznych wydarzeń, żeby okoliczni mieszkańcy wiedzieli co się dookoła dzieje, to kto miałby robić te wielkie, zaangażowane reportaże, które powalą wszystkich na kolana i naprawią świat?
No ale Ewa zaczęła szukać właśnie od stron lokalnej “Wyborczej” i portali miejskich. I znalazła tam generyczne fotki katastrof tudzież nieokreślone mokre chodniki.
Wydaje mi się, że dobrze jest się zastanowić czy nalanie się trochę wody do przejścia naprawdę jest wydarzeniem godnym dobrze opłacanego reportera.
Jak się napisze, że się nalało to chyba wystarczy. Czy naprawdę do tego są potrzebna bardzo dobre zdjęcia?
Wydarzeniem byłoby zalanie całego Wrocławia, tak jak w roku chyba 1997.
To jest temat na dobry fotoreportaż.
Jak się nalało do przejścia to trzeba naprawić pompę i wypompować. I tyle
Mnie fabryka samochodu od strony procesu robienia samochodów mało interesuje. Jest tego zresztą trochę na różnych Discovery (“Jak to jest zrobione” itp.). Z reportażami o Maorysach czy Jakutach też nie ma problemu – tę rolę pełni NG, a także lepiej lub gorzej miesięczniki podróżniczej.
No jak jakaś rura walnie w Warszawie czy wagonik metra się zapali i wstrzymują ruch, to mnie to też mało obchodzi. Natomiast w miejscu, w którym mieszkam, takie zdarzenia mnie interesują, bo wpływają na moje życie. I do tego służył reportaż, który jest gatunkiem prasowym, a nie rozrywkowym czy estetycznym.
Dziennikarz jest od informowania o aktualnych wydarzeniach, a nie od popularyzacji wiedzy o fabrykach.
Wznowiono niedawno produkcję traktorów “Ursus”. Inne miejsce, inni ludzie, ale jednak wznowiono. To jest prawdziwe wydarzenie, kto o tym wie?
Powinni o tym wiedzieć okoliczni mieszkańcy, bo to jest informacja istotna z punktu widzenia np. rynku pracy. Fakt otwarcia fabryki ma też znaczenie makroekonomiczne, więc jakaś notka w ogólnopolskich mediach też by nie zaszkodziła. Ale prezentacja procedury produkcji traktorów to nie jest zadaniem prasy.
A wniosek z tego jest taki, że “reportaże” o duperelach po prostu przestają ludzi interesować. I nawet najwspanialsza fotografia ich nie uratuje.
Całe stado nieporozumień. Od reportaży jest reporter, czyli rodzaj dziennikarza, a nie artysta. Fotoreportaż nie ma mieć najwspanialszych fotografii, tylko prezentować ważny społecznie temat. A czy to będzie temat ważny lokalnie, krajowo czy globalnie, to już inna kwestia – kwestia określająca miejsce publikacji.
Zastanowiłem się. Jest godnym. Bo od prasy i mediów lokalnych oczekują istotnych informacji o zdarzeniach lokalnych. Duża awaria wodociągowa połączona z utrudnieniami ruchu w mieście jest dla mnie ważnym wydarzeniem lokalnym. I nie mam wątpliwości, że niezależnie od informacji tekstowej, zdjęcie ilustrujące panującą sytuację będzie przydatnym i wartościowym uzupełnieniem.
Jeśli nie ma kto robić zdjęć z okolicznych wydarzeń to znaczy ze serwis jest bidny i nic na to nie poradzimy.
Będzie wegetował albo umrze.
A reportaże nie muszą od razu naprawiać świata, powinny informować o wydarzeniach istotnych w sposób ciekawy.
Oczywiście także przy pomocy zdjęć.
Ale jak serwis jest bidny to kto ma robić te dobre zdjęcia, za to trzeba płacić. Jeżeli po mieście kręcą się komórkowicze i robią kiepskie zdjęcia, to niech się może także kręcą dobrzy amatorzy z dobrymi aparatami.
To będzię ich wkład w poprawę jakości serwisów miejskich
Bo samym opłakiwaniem upadku reportażu do niczego nie dojdziemy, będziemy się tylko bezproduktywnie upewniać że tak jest.
Będzie wegetował albo umrze.
No to wyszło na to, że “Wyborcza” jest bidna. Bo co wstawia jako zdjęcia ilustrujące notki o lokalnych wydarzeniach, to Dar_wro linkował.
Właśnie. Zaraz nie muszą. Ale jak nie potrafią przejrzyście przedstawić prostego zdarzenia lokalnego, to chyba nie ma co oczekiwać realizacji trudniejszych zadań?
Biedna “Wyborcza” nie ma na tanie lustrzanki?
Piotrze, toć przecież właśnie o tym pisałem, ma prezentować ważny społecznie temat.
Temat produkcji czegokolwiek jest w skali kraju bardzo ważny, uruchomienie produkcji traktorów jest bardzo ważne bo jest rozwojem gospodarki.
Mówienie o tym jest bardzo ważne bo społeczeństwo jest dobrze poinformowane, wie że coś się jednak kręci i jest nastawione bardziej optymistycznie. Bez optymizmu nie ma mowy o rozwoju.
Ważne jest też informowanie o produkcji dobrych pociągów, autobusów sprzedawanych do 26 krajów itp.
Kto o tym wszystkim wie, informacja jest mizerna. Nie chodzi o to jak jest budowany samochód tylko o ważne dla wszystkich wydarzenia.
Witam Wszystkich, przespałem się i mogę jeszcze coś napisać, pogoda piękna
W tym wszystkim jest kilka oddzielnych problemów.
1. Rozwój techniki wymusza zmiany obyczajowe, tego się nie zatrzyma. Telefon posiada każdy i każdy może robić zdjęcia, jakość jest jaka jest ale jednak coraz lepsza. Serwisy korzystają ze zdjęć telefonicznych ponieważ oszczędzają a także jest większe prawdopodobieństwo zarejestrowania ważnego wydarzenia na żywo. Czy to dobrze czy źle?
Ani dobrze ani źle, tak po prostu jest, jest to nieuniknione.
Dobrze, bo ludzie stają się bardziej zaangażowani, uczą się reagować na to co się dzieje, wiedzą gdzie należy wysłać informację itp.
Źle, bo jakość informacji może być kiepska. Na to mamy pewien wpływ poprzez szerzenie wiedzy. Lakoniczną informację: “Coś się dzieje, wyślij zdjęcie” można uzupełnić o kilka zdań, jakie to zdjęcie powinno być, a przychodzące zdjęcia selekcjonować. Poprawa jakości nie będzie natychmiastowa, ale z czasem może powstać dobry obyczaj dbałości także o jakość zdjęć. Ludzie muszą się nauczyć.
Sądzę że wszystkie te zmiany są nieuchronne, bo wymusza je rozwój techniki.
Nie ma sensu dyskutować, czy rozwój lotnictwa jest dobry czy zły bo ludzie przywożą choroby tropikalne. Lotnictwa nikt z tego powodu nie zlikwiduje, a od chorób trzeba się zabezpieczać. Z dziennikarstwem jest tak samo.
2. Na temat dziennikarstwa, reportażu itp sporo pisze właśnie E. Mistewicz. Twierdzi, że dzisiejsza forma dziennikarstwa będzie zanikała i jest to zupełnie naturalne. Zostanie kilku dziennikarzy najlepszych, w skali Polski ok. 6-8. Pozostaną tylko znakomici fachowcy. Tyle mówi fachowiec, dalej możemy to sobie sami rozwijać. Sprawy lokalne przejmą lokalne społeczności, właśnie tacy ludzie z komórkami, które w końcu dają jednak jakość coraz lepszą. A jakość samych zdjęć, ich treść i sposób jej przekazania zależy od posiadanej wiedzy i kultury osobistej posiadaczy telefonów.
Środowisko fotograficzne może oczywiście w tym pomagać, współpracując z lokalnymi serwisami w dostarczaniu i popularyzacji takiej wiedzy
Uczestniczyłem niedawno w lokalnej małej wystawie fotograficznej, gdzie prace oceniał i nagradzał Pan fotografik z dyplomem ZPAFU (na marginesie bardzo sympatyczny gość, z dystansem a nie jakiś nadęty Artysta) i powiedział jedno ciekawe zdanie:
“Jestem jednym z 5 miliardów fotografów na naszej planecie – bo mniej więcej tyle osób robi na codzień zdjęcia telefonem komórkowym”
O.K. – nie wnikam w statystyki, może się o miliard pomylił, ale sens tej wypowiedzi jest jednoznaczny.
Może się to komuś nie podobać ale mamy takie czasy i politykę wydawnictw, że ambitnemu i wykształconemu fotoreporterowi ze sprzętem za … dziesiąt tysięcy przychodzi konkurować z Panem Zenkiem z trzeciego piętra, który dostał telefon komórkowy w promocji za 1,23 zł.
A w czarno-białym druku codziennych dzienników (Wyborcza, Rzepa itp.) ta jakość “komórkowa” przejdzie, a nawet jak troszkę kuleje to i tak nikt na to nie zwróci uwagi. Nie wspomnę już o Fejsbukach i innych Naszychklasach. Standardem już nie tylko w telefonach ale i aparatach staje się przycisk “Wyślij na FB”.
Taka karma
A co do spadku czytelnictwa (a co za tym idzie wyników sprzedażowych prasy drukowanej) to widzę sam po sobie, że Internet “podkrada” klientów drukowanych gazet.
Jeżeli chodzi o same “newsy” – na papierze mam info z wczoraj (ewentualnie do północy jak coś się strasznego wydarzyło). O.K. mam 30 stron innych informacji ale pomińmy to.
Włączam rano WP, ONET, czy co tam kto woli i wiem wszystko – jestem na bieżąco. Informacja o wybuchu gazu w Jankowie Przygodzkim była podana na WP kilkadziesiąt minut po wybuchu (i chwilę później pierwsze zdjęcia – zapewne z komórek). Oczywiście “newsa” odbieramy inaczej – przede wszystkim czytamy później oglądamy. Większą uwagę skupiamy na informacji pisanej niż zdjęciach. W reportażu często jest na odwrót.
I nie chodzi mi o skąpstwo żeby żal mi za 2,5 zł kupić gazetę ale po pierwsze – aktualności już znam, po drugie już czasem po południu nie ma czasu na spokojną lekturę prasy.
Na prawdę nie wiem kto i po co kupuje ten FAKT codziennie?
A co do całej lawiny pism typu “Coś tam na gorąco” “viva” “show” i inne (chodzi mi o kolorowe, pudelkowe, plotkarskie gazetki dla pań) to nie mogę tego zrozumieć. Po kiego grzyba mam czytać kto z kim, w jakiej konfiguracji, a szósty rozwód, a siódma narzeczona, a ta schudła, a ta przytyła, ten jest alkoholikiem, a tamta pokazała cycki – do tego przepis na pierogi i kurs szydełkowania. To jakaś masakra dla mnie. Może jak będę miał 60 lat to też mnie takie historie zaczną interesować ale na dzisiaj to dla mnie jakiejś zboczenie.
Już nie marudzę, faktycznie piękna dzisiaj pogoda.
Aż się chce coś pstryknąć.
…
Na szczęście nie mieszkam na trzecim piętrze i nie mam “komórki” za 1,23. , a Ty, na którym mieszkasz i ile dałeś za telefon?
Ja mam lustrzankę, proszę Pana, i nie mam Fejsbooka!
Za komórę dałem chyba 49 PLN – strasznie dużo. Ma aparat “5 MEGA” – tak jest przynajmniej napisane na obudowie. To chyba dobrze?
http://www.wirtualnemedia.pl/wiadomosci/prasa/wyniki-sprzedazy-prasy/page:1
Emma… – jak powiada pan z reklamy
Paper is not dead!
I co niby tych 6-8 fachowców będzie robić? Będą sobie dyskutować na fejsbuku?
Już przejmują społeczności lokalne. Tylko nie jacyś przypadkowi ludzie z komórkami, wójt albo burmistrz, który wydaje swoją gazetę lokalną. I w tej gazecie lokalnej piszą, jak jest, a wiedzą to z najlepszego źródła, bo od wójta lub burmistrza. I taka gazeta lokalna zupełnie może nie bać się problemów finansowych, bo ma reklamy kupowane przez lokalną administrację. A różni malkontenci, co to by tylko chcieli przeciw dobremu wójtowi czy burmistrzowi chcieli judzić, to żadnej reklamy nie dostaną i pójdą z torbami. Samo życie, żadnej fikcji.
Zaraz tam konkurencja… Fotoreporter chciałby za zdjęcie kasę, bo mu się wydaje, że ze zdjęć to rachunki popłaci, a pan Zenek będzie szczęśliwy, jak jego fotkę puszczą gdzieś i żadnej kasy nie chce.
Nie bujajmy w obłokach, życie jest w znacznym stopniu walką i my wszyscy w niej bierzemy udział. Nie żyjemy w teoretycznym świecie idealnym.
Jeżeli chcemy mieć dobry reportaż, to musimy to sobie w jakiś sposób wywalczyć.
Polityka jest walką, w mediach jest to samo. Powstają nowe tygodniki a stare zamierają. Te co się rozwijają są widocznie jakoś atrakcyjne, przekazują pewne atrakcyjne dla części społeczeństwa treści, dzięki temu mogą mieć wysokie nakłady. Te co zanikają są po prostu nudne. Najważniejsza jest tu treść, nawet na kiepskim papierze.
Małysz nie dlatego tak długo skakał, bo innym zabraniał. Skakał bo inni nie potrafili mu dorównać.
Jak reportaż potrafi być dla dużej części społeczeństwa atrakcyjny to przetrwa, a nawet będzie się rozwijał.
Jak nie to umrze.
A co może być dla społeczeństwa atrakcyjne? To już jest oddzielny temat
Na pewno nie atrakcyjne fotografie, raczej atrakcyjne treści. Jakie??????
Wystarczy, że mają odpowiednią liczbę reklam, np. kupowanych przez samorządy.
Taniec z gwiazdami na lodzie.
A co może być dla społeczeństwa atrakcyjne? To już jest oddzielny temat
Na pewno nie atrakcyjne fotografie, raczej atrakcyjne treści. Jakie??????
W kraju gdzie mieszkam, taką atrakcją dla części społeczeństwa był fakt, ża jak celebryta wysiadała z baaaardzo niskiego wozu, to jej się mini obsunęło i widać było majtochy. I to było na pierwszej stronie.
A co może być dla społeczeństwa atrakcyjne? To już jest oddzielny temat
Na pewno nie atrakcyjne fotografie, raczej atrakcyjne treści. Jakie??????
W kraju gdzie mieszkam, taką atrakcją dla części społeczeństwa był fakt, ża jak celebryta wysiadała z baaaardzo niskiego wozu, to jej się mini obsunęło i widać było majtochy. I to było na pierwszej stronie.
sensacja wybuchła z powodu, że BYŁY MAJTOCHY
Zerknąłeś może na początek tej dyskusji?
na sekundę przed Twoim postem Piotrze gdzieś mi ostatnio ten tytuł mignął w aktualnościach
swoją droga mam tylko jednego kolegę, który wyrzymał i fotografia reportażowa jest jego źródłem utrzymania, jednak w powiązaniu z imprezami okolicznościowymi z okolicy
Druga klasa łowi trendy. Pierwsza je tworzy
Eryk Mistewicz
W drugiej klasie szybkiego pociągu z Sewilli do Madrytu błyskają ekrany laptopów, tabletów, smartfonów, iPhone’ów i iPadów – światła nowych mediów właściwie każdy trzyma w dłoniach urządzenie, które gładzi, przyciska, na którym nieustannie klika.
W pierwszej klasie – gazety, magazyny albo rozmowy Tak, rozmowy. A jeśli już świat nowych mediów, to Kindle i słowo; jeśli już otwarty laptop, to edytor tekstowy. Podróżny pochylony nad klawiaturą; zajęty tworzeniem tekstu.
Druga klasa to konsumpcja. Masowa konsumpcja emocji, treści, filmów, muzyki. To usiłowanie pochłonięcia wszystkiego naraz, tu, teraz, natychmiast. Gry wideo, szybcy i wściekli, strzeianki. Excel imaginujący przyszłe, być może, duże zyski. I komunikacyjny ping-pong z ludźmi na całym świecie, dający poczucie bycia dobrze poinformowanymi, przebywa-nia w centrum świata.
W pierwszej klasie jest inaczej. Świata smakowanie. Czas. Danie czasowi czasu. Chwila na refleksję, zamyślenie.
I uśmiech. Pasażerowie pierwszej klasy częściej patrzą za okno – „marnują” czas na widoki. Druga klasa podrywana co chwilę telefonami, SMS-ami, e-mailami. Musi sprostać oczekiwaniom innych. Klasa pierwsza może pozwolić sobie na luksus odłączenia się. Prawo odłączenia się od sieci staje się przywilejem wybranych. Zajmujących najwyższe miejsce na drabinie korpora- cyjnej, społecznej.
Druga klasa łowi trendy, pierwsza je tworzy. Gdy ludzie w drugiej klasie dowiadują się ze swoich maszyn, smartfonów, tabletów, że człowiek pająk – człowiek szaleństwa, człowiek wolności – wszedł właśnie na najwyższy budynek w Hawanie, ci w pierwszej klasie jeszcze tego nie wiedzą.
Dla nich to nie jest wiadomość chwili. Dowiedzą się dopiero następnego dnia, a być może za dwa, trzy dni, z pogłębionego tekstu w opasłym papierowym wydaniu „El Pais” opisującego, co się dzieje w Hawanie i jakich sposobów chwytają się ludzie Fidela Castro, aby oczarować i uśpić międzynarodową opinię publiczną, wynajmując tę samą agencję PR, z której wcześniej korzystała Białoruś Łukaszenki.
Druga klasa – kawa rozpuszczalna, instant. Pospieszne łykanie treści i świata takim, jaki jest im dystrybuowany, z iniekcją wprost do mózgów Z ciasteczkiem do kawy z terminem przydatności: koniec 2017 r.
Pierwsza klasa – kawa wolno przeciekająca przez filtr, który trzeba zdjąć, odstawić na specjalnie przygotowaną podstawkę. Trochę celebrując ten moment. A później kieliszek Chardonnay. I spojrzenie za okno.
Bardzo zgrabny tekścik ale bardziej oddaje tęsknoty i marzenia autora niż rzeczywistość. Jak ostatnio poltora roku temu jechałem wlasnie tym pociągiem w pierwszej klasie to obok mnie podrózowaly dwa potwory w postaci chlopcow w wieku około 5 i 7 lat. Cala podróż klocili się, bili, kopali itp. W ramach bezstresowego wychowania obsluga nie interweniowala. Pozostali podróżni tez nie odpowiadali opisowi wyrażonemu powyżej:)
Wystarczy, że mają odpowiednią liczbę reklam, np. kupowanych przez samorządy.
Taniec z gwiazdami na lodzie.
Drogi Piotrze, jesteś w uprzywilejowanej sytuacji bo tylko czekasz co ktoś napisze i kontrujesz.
Może przedstaw swoją ocenę sytuacji i jakąś wizję przyszłości, a nie cudze teksty pocięte na kawałki.
Na razie wyczuwam jakieś wielkie niezadowolenie, tylko nie wiem z czego
Jakieś propozycje?
Nie będzie zadnych propozycji, bo ja nie narzekam.
Powiedziałem co myślę i to wystarczy.
Proponować powinni narzekacze, bo z samego narzekania to guzik będzie.
Druga klasa łowi trendy. Pierwsza je tworzy
Eryk Mistewicz
W drugiej klasie szybkiego pociągu z Sewilli do Madrytu błyskają ekrany laptopów, tabletów, smartfonów, iPhone’ów i iPadów – światła nowych mediów właściwie każdy trzyma w dłoniach urządzenie, które gładzi, przyciska, na którym nieustannie klika.
W pierwszej klasie – gazety, magazyny albo rozmowy Tak, rozmowy. A jeśli już świat nowych mediów, to Kindle i słowo; jeśli już otwarty laptop, to edytor tekstowy. Podróżny pochylony nad klawiaturą; zajęty tworzeniem tekstu.
Druga klasa to konsumpcja. Masowa konsumpcja emocji, treści, filmów, muzyki. To usiłowanie pochłonięcia wszystkiego naraz, tu, teraz, natychmiast. Gry wideo, szybcy i wściekli, strzeianki. Excel imaginujący przyszłe, być może, duże zyski. I komunikacyjny ping-pong z ludźmi na całym świecie, dający poczucie bycia dobrze poinformowanymi, przebywa-nia w centrum świata.
W pierwszej klasie jest inaczej. Świata smakowanie. Czas. Danie czasowi czasu. Chwila na refleksję, zamyślenie.
I uśmiech. Pasażerowie pierwszej klasy częściej patrzą za okno – „marnują” czas na widoki. Druga klasa podrywana co chwilę telefonami, SMS-ami, e-mailami. Musi sprostać oczekiwaniom innych. Klasa pierwsza może pozwolić sobie na luksus odłączenia się. Prawo odłączenia się od sieci staje się przywilejem wybranych. Zajmujących najwyższe miejsce na drabinie korpora- cyjnej, społecznej.
Druga klasa łowi trendy, pierwsza je tworzy. Gdy ludzie w drugiej klasie dowiadują się ze swoich maszyn, smartfonów, tabletów, że człowiek pająk – człowiek szaleństwa, człowiek wolności – wszedł właśnie na najwyższy budynek w Hawanie, ci w pierwszej klasie jeszcze tego nie wiedzą.
Dla nich to nie jest wiadomość chwili. Dowiedzą się dopiero następnego dnia, a być może za dwa, trzy dni, z pogłębionego tekstu w opasłym papierowym wydaniu „El Pais” opisującego, co się dzieje w Hawanie i jakich sposobów chwytają się ludzie Fidela Castro, aby oczarować i uśpić międzynarodową opinię publiczną, wynajmując tę samą agencję PR, z której wcześniej korzystała Białoruś Łukaszenki.
Druga klasa – kawa rozpuszczalna, instant. Pospieszne łykanie treści i świata takim, jaki jest im dystrybuowany, z iniekcją wprost do mózgów Z ciasteczkiem do kawy z terminem przydatności: koniec 2017 r.
Pierwsza klasa – kawa wolno przeciekająca przez filtr, który trzeba zdjąć, odstawić na specjalnie przygotowaną podstawkę. Trochę celebrując ten moment. A później kieliszek Chardonnay. I spojrzenie za okno.
Bardzo zgrabny tekścik ale bardziej oddaje tęsknoty i marzenia autora niż rzeczywistość. Jak ostatnio poltora roku temu jechałem wlasnie tym pociągiem w pierwszej klasie to obok mnie podrózowaly dwa potwory w postaci chlopcow w wieku około 5 i 7 lat. Cala podróż klocili się, bili, kopali itp. W ramach bezstresowego wychowania obsluga nie interweniowala. Pozostali podróżni tez nie odpowiadali opisowi wyrażonemu powyżej:)
Rozumiem, że ten tekst to jakaś metafora, chodzi o klasy intelektualne. Bo nijak to się ma do zawartości siedzeń I i II klasy w realnych pociągach.
Jakieś propozycje?
Nie będzie zadnych propozycji, bo ja nie narzekam.
Powiedziałem co myślę i to wystarczy.
Proponować powinni narzekacze, bo z samego narzekania to guzik będzie.
Napisałeś: “Jeżeli chcemy mieć dobry reportaż, to musimy to sobie w jakiś sposób wywalczyć.”
Z tego wniosek, że wg Ciebie mamy kiepski reportaż, więc nie odkręcaj kota ogonem, narzekasz
Każesz walczyć (napisałeś: “…musimy…”), więc ja pytam JAK! ))
Może przedstaw swoją ocenę sytuacji i jakąś wizję przyszłości, a nie cudze teksty pocięte na kawałki.
Sytuacja jest bardzo prosta: niezależne media (nie do końca słusznie zwane “czwartą władzą” – niesłusznie, bo w społeczeństwie obywatelskim pełnią funkcję kontrolną, a nie sprawują żadnej władzy) znikną i nikomu nie będzie ich brakowało. W sumie nic dziwnego, jeśli mało kto wie, do czego powinna służyć niezależna prasa i co to jest reportaż. Zostanie zalew nieistotnych newsów i obrazków z Kontakt24 i plotków.
Z coraz dalszego odchodzenia od społeczeństwa obywatelskiego w stronę niekontrolowanej oligarchokracji. Ale to rzeczywiście dziwne, przejmować się takimi drobiazgami.
Sytuacja jest bardzo prosta: niezależne media (nie do końca słusznie zwane “czwartą władzą” – niesłusznie, bo w społeczeństwie obywatelskim pełnią funkcję kontrolną, a nie sprawują żadnej władzy) znikną i nikomu nie będzie ich brakowało. W sumie nic dziwnego, jeśli mało kto wie, do czego powinna służyć niezależna prasa i co to jest reportaż. Zostanie zalew nieistotnych newsów i obrazków z Kontakt24 i plotków.
/…./
Z coraz dalszego odchodzenia od społeczeństwa obywatelskiego w stronę niekontrolowanej oligarchokracji. Ale to rzeczywiście dziwne, przejmować się takimi drobiazgami.
“W sumie nic dziwnego, jeśli mało kto wie, do czego powinna służyć niezależna prasa i co to jest reportaż”.
No właśnie. A skąd ktoś ma to wiedzieć, jeśli w PRL było to w stanie szczątkowym, a teraz nikt mu nie wytłumaczy???
“Ale to rzeczywiście dziwne, przejmować się takimi drobiazgami”.
Wyczuwam Piotrze sarkazm w tym co piszesz. Nie chodzi o to żeby się przejmować, tylko w miarę swoich skromnych możliwości starać się zrobić coś konkretnego (jeżeli oczywiście widzi się w tym jakiś sens).
Np wytłumaczyć “ktosiowi” to czego nie wie, bo niby skąd ma wiedzieć?
Skąd “ktoś” ma wiedzieć co to jest dobra fotografia??? Dostał komórkę i pstryka, dobra fotografia to pstryk.
Przecież reklamy niektórych programów mówią mu wyraźnie: “Jednym kliknięciem zmienisz swoje zdjęcie w dzieło sztuki.” No to klika i zmienia.
Taką dostał wiedzę od fachowców
Zaraz oczywiście zostanę okrzyknięty wiecznym anty, ale trudno. Dla mnie wchodzenie w rolę niosącego kaganek oświaty zawsze było niezrozumiałe. Jak ktoś pragnie wiedzy to znajdzie sposób na jej zdobycie, jeżeli komuś jest dobrze tak jak jest… Każdego prywatna sprawa czy chce umrzeć durnym
No właśnie. A skąd ktoś ma to wiedzieć, jeśli w PRL było to w stanie szczątkowym, a teraz nikt mu nie wytłumaczy???
Akurat nie potrzeba opierać się na wiedzy z PRL-u. Złote lata polskiej prasy to całkiem niedawno, bo niespełna 10 lat temu były pieniądze i na dziennikarstwo śledcze, i na fotoreportaż. Później zaczęły się cięcia i poszło od materiałów najbardziej kosztownych, wymagających dużo czasu (dziennikarstwo śledcze) lub wysyłania ludzi poza redakcję, czasem na długo (fotoreportaż).
Wyczuwam Piotrze sarkazm w tym co piszesz.
Eee, serio?
Wystarczy nieakceptować tandety i być gotowym płacić za produkty wartościowe, nawet jeśli są droższe od tandety, a nawet gdy jest w zasięgu darmowa tandeta.
Jak wytłumaczyć komuś, że potrzebuje czegoś, czego nie potrzebuje?
Taką dostał wiedzę od fachowców
No właśnie, jeśli ktoś nie odróżnia przekazu reklamowego od informacyjnego, to z pewnością nie będzie chciał płacić za wartościowe informacje, skoro reklama jest darmowa.
No właśnie. A skąd ktoś ma to wiedzieć, jeśli w PRL było to w stanie szczątkowym, a teraz nikt mu nie wytłumaczy???
Nie no bez jaj Piryt, tylko nie ta mantra. Wiesz bez obrazy ale czasem odnosze wrazenie ze niektorzy potrafia “zbrodnie PRL-u” doczepiac do kazdego zagadnienia spolecznego.
Przeczytaj jeszcze raz to co napisales i zastanow sie. W czasach PRL-u nie bylo oczywiscie formalnie prasy niezaleznej ale byl tzw. drugi obieg czy jak kto woli prasa podziemna. Takie cos bylo bo bylo na to zapotrzebowanie i to spore i kompletnym bledem jest stwierdzeine ze ludzie zyjacy w tamtym okresie nie odczywaja potrzeby dostepu do niezaleznych mediow; informacji nieprzefiltrowanych, pokazujacych inna perspektywe.
Problem lezy zupelnie w innym miejscu. Dzisiejsze spoleczenstwo nie odczuwa potrzeby posiadania niezaleznej prasy bo jest zalewane wszelkiego rodzaju tandeta i kiczem i ludzie czuja sie syci. To troche jak z jedzeniem w pieciogwiazdkowej restauracji i w fast foodzie. W restauracji mozna zjesc bardzo smaczne, dobrej jakosci jedzenie ale trzeba troche poczekac az na kuchni zostanie ono przygotowane. Czasem trzeba nawet zrobic rezerwacje. W McDonaldzie nie ma tego problemu – wchodze (co ja gadam: podjezdzam samochodem pod okienko) i zamawiam burgera i mam go w minute. Moze nie jest on tak smaczny ani zdrowy ale koncowy efekt jest identyczny w obu przypadkach – nie czuje glodu.
I teraz bierzemy takiego statystycznego Kowalskiego czy Smitha czy inneggo mieszkanca krajow wysokorozwinietych. Ten gosc jest w ciaglym biegu i jego styl zycia narzuca mu laknienie duzej ilosci informacji ale w bardzo latwo przystepnej formie. Ten czlowiek nie ma czasu przeczytac reportarzu o kilkuletnich dzieciach kopiacych diamenty w Sierra Leone i zastanowic sie czy kupujac poltorakaratowy pierscionek narzeczonej bardziej tym dzieciom pomaga czy je krzywdzi. Ten czlowiek pedzi. Wpada do domu z pracy i jedzac pozna obiadokolacje oglada kolejny odcinek Tanca z Gwiazdami bo to nie jest absorbujace intelektualnie a wiec nie meczy a za to bedzie o czym w pracy jutro rozmawiac. Rano pedzac do pracy lepiej moznaby w drodze poczytac o kryzysie syryjskim ale malo to czlowiek ma wlasnych problemow. Wiec chwyta ten Kowalski dziennik codzienny Fakt i czyta o tym jak to kurz (taki brud w postaci pylu) ‘polamal’ reke pani Halince kiedy sprzatala dom (autentyczny artykul z Faktu).
Jesli dodamy do tego jeszcze jakies braki w edukacji to mamy przed soba czlowieka ktory nie potrafi nawet odroznic w gazecie fotografii reporterskiej od reklamy plynu do prania a co dopiero odczuwac potrzebe ogladania takich rzeczy. Nie oszukujmy sie – jestesmy bardzo oglupionym i uwsteczniajacym sie spoleczenstwem. I robimy to na wlasne zyczenie,
Ogłupionym czy głupim?
I dlaczego na własne życzenie? Nie rozumiem?
Po pierwsze, zostawcie już ten PRL bo za chwilę dojdziemy z tą prasą do czasów Gutenberga
Po drugie, Trochę posępny i mroczny ten twój portret psychologiczny Kowalskiego. Nawet jeśli to “statystyczny” (czyli średni, przeciętny) Kowalski to chyba trochę przerysowany. Zgadzam się z tym, że dzisiejszy pęd życia, pogoń za karierą, za kasą, taki codzienny wyścig szczurów wprowadza pewną nerwówkę i nie sprzyja nie tylko czytelnictwu prasy drukowanej, ale i wielu innym dziedzinom życia, jednak nie uważam żeby nas uwsteczniał czy ogłupiał.
Czasy się zmieniają – taka kolej rzeczy. Komputeryzacja, czy ogólnie pojęta digitalizacja w różnych dziedzinach naszego życia dotknęła również rynku prasy. Nie chcę demonizować, ale być może nastaną takie czasy że papieru będziemy używać tylko do jednego… wiecie czego (Emmma …
Jedno jest pewne ludzie chcą zdjęć w gazetach (może nawet bardziej chcą zdjęć niż treści pisanej ), jednak jesteśmy wzrokowcami, tyle że jakość tych zdjęć często jest dla nich sprawą drugorzędną – liczy się treść czyli odpierają zdjęcie tylko na poziomie przedstawionej na zdjęciu fabuły. Przecież te fotki od paparazzich np. w różnych pudelkowych szmatławcach są okropne (to nawet z komórki chyba jest lepsze), ale jest na zdjęciu znany przystojny aktor, który zdradza swoją piękną znaną żonę i to wystarczy, i starsze panie czytają, oglądają i są wniebowzięte.
A na marginesie – takie dyskusje na forum branżowym FOTO są nieobiektywne
Punkt widzenie zależy od punktu siedzenia.
Wiadomo, że fotograf czy fotoreporter chciałby zdjęć jak najlepszych, muzyk chciałby słyszeć w radiu dobrą muzykę zamiast popowej papki, rzeźnik – dobrej kiełbachy w sklepach itd.
.
Zaraz, zaraz, ja nie jestem wzrokowiec, on jest z Torunia
.
Obawiam się, że czytają panie w każdym wieku, i panowie też.
jak to słusznie przedpiszca wcześniej napisał “digitalizacja” dopada nas nawet w miejscach, gdzie szukamy chwili odosobnienia (tablet z artykułem pierwszej potrzeby na LCD w łazience podany przez małżowinkę)
obecnie osoby żadne informacji, albo używają netu (uniwersytety trzeciego wieku ostatnio pękają w szwach), albo używają smartfonów i tabletów (te ostatnie wśród młodzieży są ostatnio na topie)
darmowe gazety (z obrazkami) rozdawane na skrzyżowaniach w większości obierane są przez kierowców celem “zabicia” nudy podczas stania w korki, ale sprzedaż gazetowych pism (sądząc po zwrotach) nie jest powalająca
o popularności “pudelków” i podobnych witryn www nie trzeba pisać
na temat jakości wizualnej fot umieszczanych w tabloidach oraz skracania i wypaczania perspektywy (szkła szerokokątne) przy foceniu celebrytów na różnej maści eventach nawet nie chce mi się pisać (większość fotografowanych osób mogłaby wygrać sprawy za celowe ukazywanie ich w złym świetle)
Punkt widzenie zależy od punktu siedzenia. Wiadomo, że fotograf czy fotoreporter chciałby zdjęć jak najlepszych, muzyk chciałby słyszeć w radiu dobrą muzykę zamiast popowej papki, rzeźnik – dobrej kiełbachy w sklepach itd.
No, ale przecież nie jest to forum fotoreportażystów, żyjących z fot, ale świadomych odbiorców fotografii, którym z pewnością zależy na utrzymaniu tego gatunku. Mimo, że “majtochy” a najlepiej ich brak, lepiej się dziś sprzedają!
Znacie to: Jeden obraz mówi więcej niż tysiąc słów. Oczywiście dobry obraz. Bo czasem miliony obrazów nic nie mówią. Mam wrażenie, że tak jest coraz częściej teraz. I ilość, za cholerę, nie chce przejść w jakość. To doprowadzi do przesytu, już widzę symptomy tego zjawiska. Kiedy obrazów było mało, ludzie dążyli do posiadania ich na stałe. W domach były obrazy: pejzaże, portrety, było też wiele reprodukcji. Płacili za to, bo było to szanowane, niepowtarzalne i było tego niewiele. Niezależnie od statusu materialnego była taka potrzeba. Teraz obrazy zwykle są dwa: tv i komp. Tam zlepek obrazów darmowych. A media podcinają gałąź, na której siedzą: dopuszczają chłam! Byle szybko i bardziej sensacyjnie – równia pochyła.
Ponieważ narzekam, czuję się zobowiązany wskazać coś konstruktywnego (racja Jacku!). Oczywiście edukacja fotograficzna, upowszechnienie kompetencji do czytania języka fotografii. I rola mediów: może jakieś konkursy z nagrodami za najlepszy fotoreportaż (niechby nawet trzaśnięty smartfonem).
Proponuję upowszechnić myślenie: jesteś tym, co oglądasz. Trzeba się szanować. Nie warto przyjmować lawiny chłamu, nawet jeśli jest tani czy darmowy. Mniej znaczy więcej.
No tak, ale trzeba chcieć być edukowanym. Trzeba zdobywać wiedzę. A to niejednokrotnie wymaga poświęcenia. Ja o wiele bardziej szanuję ludzi z biednych, nieraz patologicznych środowisk, którzy mimo całkowicie im nie sprzyjajacego otoczenia starają się do czegoś dojść. Z braku wsparcia pracują i uczą się wieczorowo. Ledwie wiążąc koniec z końcem. To calkiem inny wymiar niż synek czy córcia bogatego tatusia, którzy mają najdroższą uczelnię podaną na tacy. I traktują ją jako kolejny etap zabawy w życie. Ale w sumie potem jeden i drugi magister, więc może co za różnica…
No właśnie. A skąd ktoś ma to wiedzieć, jeśli w PRL było to w stanie szczątkowym, a teraz nikt mu nie wytłumaczy???
Akurat nie potrzeba opierać się na wiedzy z PRL-u. Złote lata polskiej prasy to całkiem niedawno, bo niespełna 10 lat temu były pieniądze i na dziennikarstwo śledcze, i na fotoreportaż. Później zaczęły się cięcia i poszło od materiałów najbardziej kosztownych, wymagających dużo czasu (dziennikarstwo śledcze) lub wysyłania ludzi poza redakcję, czasem na długo (fotoreportaż).
/…/
Zgoda, zostawmy PRL, szkoda czasu. Przejdźmy do czasów nam bliższych.
Piszesz Piotrze tak:
“Wystarczy nieakceptować tandety i być gotowym płacić za produkty wartościowe, nawet jeśli są droższe od tandety, a nawet gdy jest w zasięgu darmowa tandeta.
/…/
Jak wytłumaczyć komuś, że potrzebuje czegoś, czego nie potrzebuje?”
Kółko się zamyka. Skąd odbiorca ma wiedzieć, co to jest tandeta, ocena zależy od ogólnego poziomu kultury społeczeństwa. Poziom ten powinny ciągnąć w górę tzw elity.
A jak komuś wytłumaczyć? Np pokazać i wyjaśnić.
Na poziomie rodziny, pokazać rodzinie w sposób możliwie atrakcyjny.
Ja jestem zwolennikiem pokazywania zdjęć na telewizorze, bo taki rozmiar robi jednak zdecydowanie lepsze wrażenie niż małe odbitki papierowe. Wszyscy widzą to samo i można łatwo komentować.
I to nie są żadne teoryjki tylko praktyka.
Być może moje zdjęcia nie są jakieś super wspaniałe, ale pewna osoba powiedziała mi kiedyś coś takiego:
– Ja do tej pory nie wiedziałam że istnieje taka fotografia. Na zdjęciach oglądałam zawsze babcie, dziadków, dzieci i to była cała moja wiedza.
Dziwne? Może i dziwne, ale wzięte z życia a nie z podręczników.
I jak teraz tej pani pokazuję zdjęcia na TV to od czasu do czasu mówi:
– Aaaaaaale ciekawy pomysł, na to bym nie wpadła.
A w jej rodzinie też powstał obyczaj oglądania zdjęć na TV, bo to jest atrakcyjne.
Dalej piszesz Piotrze tak:
“No właśnie, jeśli ktoś nie odróżnia przekazu reklamowego od informacyjnego, to z pewnością nie będzie chciał płacić za wartościowe informacje, skoro reklama jest darmowa.”
I znów to samo. Jak ma to odróżniać, skoro ma wiedzę i wyobrażenia takie jak ta pani? Być może odróżnia reklamę w telewizji, ale jak w opisie programu czyta że “Jednym kliknięciem ….” itp to skąd ma wiedzieć, czy to napisał fachowiec czy reklamiarz? W opisie programu to chyba fachowiec?
I tak jest ze wszystkim, łatwo jest wymagać, łatwo się dziwić, trudniej jest coś zrobić, żeby sytuację choć trochę poprawić.
A wracając do reportażu.
Z reportażem jest tak jak ze wszystkim. To jest chyba najlepsza ocena sytuacji
Proponuję upowszechnić myślenie: jesteś tym, co oglądasz. Trzeba się szanować. Nie warto przyjmować lawiny chłamu, nawet jeśli jest tani czy darmowy. Mniej znaczy więcej.
Proponuję zaproponować, jak to zrobić ))))
Proponuję na początku zrezygnować z akcji na skalę całego kraju i zająć się własną rodziną.
Proponuję upowszechnić obyczaj pokazywania zdjęć na telewizorze, ponieważ jest to forma bardzo dla wszystkich atrakcyjna.
Nauczyć można tylko na przykładach.
Co powiecie o jakości tego zdjęcia?
Ładne prawda, takie artystyczne.
ISO – 10 do potęgi 14
W sumie to nie musieli zakrywać cyfr tablicy rejestracyjnej – i tak nikt by nie odczytał.
Ciężko poznać kto to – podobno minister Bogacz jak donosi dzisiejszy SE.
Widocznie obracamy się w różnych sferach, bo ja znacznie częściej widuję w tej roli bardzo młode panie!
Widocznie obracamy się w różnych sferach, bo ja znacznie częściej widuję w tej roli bardzo młode panie!
Ja też niestety coraz częściej widuję młode panie.
Krążą różne takie stereotypy np:
1. Starsze panie uwielbiają różne szmatławce, pudelki i inne.
2. Ludzie starsi są bezrdni przy komputerze, nie potrafią go pojąć nie mówiąc już o posługiwaniu się nim.
3. Ludzie młodzi komputer mają w małym palcu.
4. Ciemny naród wszystko kupi w związku z czym telewizja może być beznadziejna.
5. itp
Niestety w praktyce okazuje się, że głupotami coraz częściej karmią się właśnie młode panie (coraz częściej też np palą papierosy choć wiedza o ich szkodliwości nie jest wiedzą tajemną), robią też różne inne rzeczy.
Okazuje się też często że starszy człowiek potrafi lepiej korzystać z komputera, choćby z tego prostego powodu, że wychował się razem z nim w pracy i wykorzystywał go do prac znacznie bardziej skomplikownych (np automatyka przemysłowa) niż głupie gierki.
Jeśli chodzi o “ciemny naród” to sądzę że jest kilka grup odbiorców:
1. Ludzie, którzy zupełnie niezależnie od wieku faktycznie interesują się bzdurami.
2. Ludzie, którzy oglądają czasem bzdury, z braku rzeczy wartościowych.
3. Są też tacy, którzy to wszystko olewają, w TV oglądają tylko wybrane pozycje, a często przez kilka dni w ogóle nie włączają telewizora.
Jest też jeszcze grupa “odbiorców” nie wiem jak liczna (ale znam takich) którzy włączają TV i natychmiast zasypiają Taka cecha organizmu.
Następna rzecz.
Mamy dziś 200 kanałów TV, zobaczyliśmy już chyba wszystko, co nam z tego zostało? Kolorowa sieczka, coś takiego jak strzępy teledysków.
A może po tym całym bałaganie ciekawie by było obejrzeć coś konkretnego, co dotyczy bezpośredno nas wszystkich?
W Poznaniu jest fabryka autobusów “Solaris”, podobno trzecie miejsce w Europie.
Kim są jej właściciele, jak osiągnęli taki sukces, jacy do tego są potrzebni fachowcy (zaręczam że nie bezpośrednio po szkole, wykształceni na grach komputerowych). To jest temat na dobry reportaż.
Albo że w Jurze Krakowsko – Częstochowskiej został zrekonstruowany średniowieczny zamek, który był ruiną.
Odbudował go człowiek, który miał trochę pieniędzy i wielką pasję. Działał przez wiele lat, pokonywał gigantyczne problemy papierkowe i naukowe (np jakiej wysokości powinny być wieże, zdjęć przecież nie ma).
To wszystko są tematy na dobre reportaże, jeżeli to nie interesuje pierwszej grupy odbiorców, to grupa trzecia na pewno się załapie. A pierwsza kiedyś pewnie też.
To jest też chyba szansa dla fotografii prasowej, pokazywać rzeczy ciekawe i dla wszystkich istotne.
Chyba ze 3 lata temu był w DFV artykuł, jak fotografować takie obiekty jak np kopalnia odkrywkowa.
Może nie jest to dla wszystkich ciekawe, ale też sądzę że nie wszyscy taką kopalnię widzieli. Ja widziałem i twierdzę, że wrażenia są niezapomniane. Trudno sobie wyobrazić tak gigantyczny dołek w ziemi
Jak ktoś nie widział, niech żałuje.
Może pokazanie zdjęć z takiej kopalni byłoby dla wszystkich fotografujących ciekawe i inspirujące.
A wracając jeszcze na chwilę do zalanego przejścia we Wrocławiu.
Dla lokalnej społeczności jest to oczywiście wydarzenie istotne, ale tu chyba wystarczy dobra informacja. Bo nie jest ważne jak malowniczo wyglądała woda w tym przejściu, tylko kiedu będzie można z niego korzystać.
Informacja, że za 2 dni załatwia wszystko. A zdjęcia mogą sobie być dowolnie komórkowe.
PS.
Pod wpływem “opinii publicznej” zlikwidowałem fragment o “koteczkach”.
Szanuję wrażliwość czytelników, ale nieraz zupełnie ich nie rozumiem.
Przecież cały czas mówimy o fotografii prasowej, która chyba nie powinna nam serwować banalnych “koteczków”, które następnie byśmy obśmiewali, tak jak różne “pudelki”
W końcu ci wszyscy pstrykacze komórkowi też powinni mieć jakieś wzorce i wiedzieć, że fotografia dokumentująca wydarzenie to nie zwykły “pstryk”, czy też banalny “koteczek”.
Mówisz, że jestem cały czas anty…
No cóż, skoro piszesz takie bzdury to trudno inaczej. Może wreszcie do cholery zrozumiesz, że cały świat nie jest ogarnięty pasją cholernie praktycznej Twojej wizji fotografii? Trochę tolerancji, bo za chwilkę inni mogą napisać, że G ich obchodzą kopalnie i fabryki traktorów. Kotek nie jest w niczym gorszy od kopalni. Gorsze może być zdjecie jak jest kiepsko zrobione. To tyle na razie.
Mówisz, że jestem cały czas anty…
No cóż, skoro piszesz takie bzdury to trudno inaczej. Może wreszcie do cholery zrozumiesz, że cały świat nie jest ogarnięty pasją cholernie praktycznej Twojej wizji fotografii? Trochę tolerancji, bo za chwilkę inni mogą napisać, że G ich obchodzą kopalnie i fabryki traktorów. Kotek nie jest w niczym gorszy od kopalni. Gorsze może być zdjecie jak jest kiepsko zrobione. To tyle na razie.
Rozpacz mnie ogarnia, jak zwykle żadnych argumentów. Żeby choć raz coś konkretnego.
A w ogóle, czy musisz to czytać???
Bo ja tu niektórych rzeczy nie czytam, nie interesują mnie.
Ale też nie mam zamiaru zabijać ich Autorów.
Nie o to. Tylko o pouczanie innych co jest jedynie słuszne i wartościowe. Nie wszyscy są fanami fabrycznej fotografii.
Mówisz, że jestem cały czas anty…
No cóż, skoro piszesz takie bzdury to trudno inaczej. Może wreszcie do cholery zrozumiesz, że cały świat nie jest ogarnięty pasją cholernie praktycznej Twojej wizji fotografii? Trochę tolerancji, bo za chwilkę inni mogą napisać, że G ich obchodzą kopalnie i fabryki traktorów. Kotek nie jest w niczym gorszy od kopalni. Gorsze może być zdjecie jak jest kiepsko zrobione. To tyle na razie.
Rozpacz mnie ogarnia, jak zwykle żadnych argumentów. Żeby choć raz coś konkretnego.
A w ogóle, czy musisz to czytać???
Bo ja tu niektórych rzeczy nie czytam, nie interesują mnie.
Ale też nie mam zamiaru zabijać ich Autorów.
A jakie są Twoje argumenty? Że to wg Ciebie jest wartościowe i tyle. To może sam zrób reportaż na te tematy, zaprezentuj, a naród oceni jego wartościowość.
Ja w odróżnieniu od Ciebie nie narzucam ludziom co jest wartościowe a co nie. Ludzie mają rozum i możliwość wyboru.
Nie o to. Tylko o pouczanie innych co jest jedynie słuszne i wartościowe. Nie wszyscy są fanami fabrycznej fotografii.
Tak samo jak nie wszyscy są fanami zabawowych konkursów fotograficznych. Ale Wy się bawcie skoro macie na to ochotę.
A czy tu się ktoś kłóci, czy każda wymiana poglądów jest kłótnią???
Kolega szalas zaproponował ciekawy temat i dyskusja się rozwija.
Dlaczego przy każdej praktycznie dyskusji po pewnym czasie ktoś zaczyna nawoływać do jej zakończenia?
Przecież można się po prostu nie interesowć?
A co właściwie można robić na forum DYSKUSYJNYM?
Nie o to. Tylko o pouczanie innych co jest jedynie słuszne i wartościowe. Nie wszyscy są fanami fabrycznej fotografii.
Tak samo jak nie wszyscy są fanami zabawowych konkursów fotograficznych. Ale Wy się bawcie skoro macie na to ochotę.
jak ktoś nie jest fanem czegoś to się po prostu tym nie zajmuje. Ale w żadnym przypadku nie jest to powód do robienia pół-mózgów z mających inne upodobania.
Ja w odróżnieniu od Ciebie nie narzucam ludziom co jest wartościowe a co nie. Ludzie mają rozum i możliwość wyboru.
Ależ ja nikomu nic nie narzucam, tylko biorę udział w bardzo ciekawej dyskusji zaproponowanej przez szalasa, kontynuowanej przez Piotra którego opinii jestem ciekaw, ciekaw jestem też opinii innych uczestników.
A może to np szalas się narzuca, proponując taki kontrowersyjny temat???
Albo np chce naród skłócić, podzielić
Albo np chce naród skłócić, podzielić
Bardzo ciekawa koncepcja
Koty domowe ze zwierząt czynią największe szkody w środowisku, ooo!!!
Koty domowe ze zwierząt czynią największe szkody w środowisku, ooo!!!
Chyba na forach fotograficznych, o!!!
Koty domowe ze zwierząt czynią największe szkody w środowisku, ooo!!!
Chyba na forach fotograficznych, o!!!
Niestety nie na forach. A takie niby sympatyczne.
Fotografia prasowa a nie koty!
Andrzej – coś ty w tej stopce powypisywał?
Koty domowe ze zwierząt czynią największe szkody w środowisku, ooo!!!
Chyba na forach fotograficznych, o!!!
Zlikwidowałem fragment o “koteczkach” bo skoro mamy takie wrażliwe SPOŁECZEŃSTWO to cóż ja bidny mogie )))))))))
Zwracam też uwagę, że należy odróżniać symboliczne “koteczki” od dobrego portretu kota.
Koty lubię, mają własne zdanie.
Kim są jej właściciele, jak osiągnęli taki sukces, jacy do tego są potrzebni fachowcy (zaręczam że nie bezpośrednio po szkole, wykształceni na grach komputerowych). To jest temat na dobry reportaż.
Bardzo się na te fabryki autobusów i traktorów upierasz. A możemy zamienić fabrykę traktorów na fabrykę iPadów należącą do koncernu Foxconn? No to teraz wyobraź sobie reportaż zrealizowany na zlecenie i za pieniądze Foxconna lub Apple’a oraz inny reportaż, zrealizowany przez niezależne medium, który pokazałby warunki pracy w fabryce. Domyślasz się różnicy?
Częściowa odpowiedź chyba rzeczywiście leży w tzw. kasie. Produkty wysokiej jakości muszą nieco kosztować i musi być popyt na takowe.
Generalnie, niestety, popyt jest na produkty jak najtańsze, bo takowych nabyć można więcej. W erze agresywnej reklamy dóbr wszelakich jest to częściowo zrozumiałe – każdy chce nabywać, a że dochody nie rosną, sięgamy po produkty jak najtańsze.
Produkty jak najtańsze muszą być tanie w produkcji, więc jakość schodzi na dalszy plan itd. – kółko się zamyka – konsumenci częściowo sami spowodowali obniżenie poziomu jakościowego produktów.
Jest na szczęście też grupa konsumentów, dość niestety nieliczna, ale chyba powiększająca się, ceniących jednak jakość i gotowych za to zapłacić trochę więcej – sprzedają się drogie samochody, wina, książki itd…nie wiem, czy prasa codzienna się na to załapie, ale tygodniki, miesięczniki mają już chyba szansę…tu może jest też szansa dla fotografii prasowej?
Bardzo się na te fabryki autobusów i traktorów upierasz. A możemy zamienić fabrykę traktorów na fabrykę iPadów należącą do koncernu Foxconn? No to teraz wyobraź sobie reportaż zrealizowany na zlecenie i za pieniądze Foxconna lub Apple’a oraz inny reportaż, zrealizowany przez niezależne medium, który pokazałby warunki pracy w fabryce. Domyślasz się różnicy?
Piotrze Kochany, zlituj się ))))))))))
Tu nie chodzi o warunki pracy w fabryce !!!!!!
Chodzi o coś zupełnie innego.
Skoro śmiejemy się z jakichś tam pudelków i mniej więcej wiemy, co to jest poziom niski i mało ambitny, to chyba dobrze by było dojść do tego co to jest ten poziom wyższy.
Co to jest prawdziwy reportaż i jaką tematyką może, czy też powinien się zajmować żeby to zainteresowało wszystkich, lub choćby tylko tych bardziej ambitnych. Na razie widzę tylko wyśmiewanie się: to się nadaje do pudelka, to dla starszych pań, dla kucharek, na FB, to jest bzdurą itd.
No to czym w końcu powinien się zajmować reportaż, żeby większość nie wymiotowała??????????????
I nie przesadzajmy, że reportaż musi być strasznie drogi i koniecznie z drugiej półkuli. W Polsce też trochę się dzieje i można to opisywać i fotografować za znacznie mniejsze pieniądze. Niedługo będziemy dokładnie wiedzieli kto kogo zabił na drugiej półkuli i jakie fartuchy mają panie w firmie Foxconn, a nie będziemy wiedzieli co się dzieje w Wieliczce. A może w Wieliczce też chcą się czymś pochwalić, albo w Bydgoszczy.
Nie chodzi o to jak się montuje płytki drukowane w Korei, tylko co się dzieje u nas. Pokazywać ważne dla nas wydarzenia. Choćby po to, żeby młodzież dowiedziała się jakie trzeba mieć kwalifikacje kiedy chce się coś osiągnąć.
A “Solaris” jest znakomitym przykładem, wystarczy poszperać sobie trochę w internecie. Przeczytać, jakie kwalifikacje ma kadra tego zakładu. Na jakim poziomie jest marketing i doświadczenie zawodowe ludzi zajmujących się nim.
Zresztą wcale nie muszą to być autobusy, mogą być np jachty, porcelana, gruszki czy cokolwiek innego niż Katarzyna W.
Jak już dyskutujemy o prawdziwym reportażu na jakimś tam poziomie, to powiedzmy nareszcie jaką tematyką powinien się on zajmować. Co to jest ten wyższy, ambitniejszy i oczywiście bardziej pożyteczny poziom.
Tylko nie mówmy że wszystkim, bo to nic nie mówi.
Narzekamy na poziom reportażu, na poziom zdjęć itp tylko nie wiemy, co to jest dobry reportaż i czym powinien się zajmować.
Tak to sobie można dyskutować w nieskończoność ))))))
Pytanie raczej nie brzmi “czym” powinien się zajmowac tylko “jak” no i to już są pieniądze i czas. Gdy słysze o roli reportażu to zaraz mi sie kontrolki włączają. Była już mesjanistyczna rola narodu, wieszczy, potem filmu z koszmarkami moralnego niepokoju z których się polskie kino otrząsnąć nie może do dziś, teraz zaś rola reportażu. Niech będzie o kiszeniu ogórków, ale na Boga Ojca niech to będzie zawodowo zrobione, fachowiec za obiektywem i drugi fachowiec który te foty ubierze w słowa. REDBULL sponsorowane artykuły. Niewatpliwie. ALe jakie tam foty i jak zgrabnie opisane? Pomarzyć..
Bardzo się na te fabryki autobusów i traktorów upierasz. A możemy zamienić fabrykę traktorów na fabrykę iPadów należącą do koncernu Foxconn? No to teraz wyobraź sobie reportaż zrealizowany na zlecenie i za pieniądze Foxconna lub Apple’a oraz inny reportaż, zrealizowany przez niezależne medium, który pokazałby warunki pracy w fabryce. Domyślasz się różnicy?
Piotrze Kochany, zlituj się ))))))))))
Tu nie chodzi o warunki pracy w fabryce !!!!!!
No właśnie chodzi. Chyba że to nie ma być reportaż.
Nigdzie nie twierdziłem, że reportaż musi być z drugiej półkuli ani że jest on drogi, bo trzeba lecieć do Chin. Jest drogi, bo żeby reporter poznał temat, zajrzał pod podszewkę i nie dał się nabrać na malowanie trawy na zielono, potrzebuje czasu. Świetnym poligonem dla reportaży są – niech Ci będzie – fabryki po zmianie właściciela. Ale żeby naprawdę dowiedzieć się, co się tam dzieje, jak zmieniło się życie pracowników, jaki wpływ (pozytywny czy negatywny) ma fabryka na życie okolicznych mieszkańców, potrzeba czasu i raczej mierzonego w tygodniach niż w dniach.
No właśnie reportaż nie jest o tym, czym ktoś się chce pochwalić. Jak się chce pochwalić, to zatrudnia filmowca/fotografa/agencję i realizuje własną reklamówkę, w najbardziej optymistycznym przypadku: program popularnonaukowy. Reportaż jest o tym, jak wygląda rzeczywistość – bez kierowania się tym, co aktualny panujący na danym terenie chciałby pokazać, a co chciałby ukryć.
Owszem, reklamówki realizuje się łatwo, szybko i przyjemnie, można liczyć na pełną współpracę zainteresowanych, zapewne nawet na pokrycie kosztów albo w ogóle solidny zarobek. Ale z reportażem to nie ma wiele wspólnego.
Ale tak naprawdę czy wersję dla picu? Ma zobaczyć, jak to trzeba się uczyć i mieć kwalifikacje, czy raczej wersję, że kadra menedżerska to wyłącznie rodzina właściciela, a BHP i prawa pracy tam nigdy nie widziano?
Piszę Ci to od dawna, ale starasz się tego nie przeczytać.
Niepotrzebnie. To akurat jest proste. Reportaż (i fotoreportaż) to gatunek prasowy, a więc jego celem jest informowanie o istotnych społecznie wydarzeniach. Dyskusja się zaczyna dopiero przy: “jakie wydarzenia są istotne społecznie”. No i u nas ostatnio jest to jedna pani, co nie chciała dziecka, a nie efektywność administracji.
Fajnie, tylko to nie jest reportaż. To prop-agitka, tylko realizowana przez fachowców i z odpowiednim budżetem. Koncerny zawsze będą miały środki na prezentację swojej narracji, natomiast niezależne narracje albo sfinansuje obywatel, albo ich po prostu nie będzie. Będą tylko fachowe, kolorowe prop-agitki.
Wolę popagitki niż “szkolenie stewardes”. Nie zgadzam się z teza że rep musi opisywać WAZNE SPOŁECZNIE kwestie. Tę role przejeła TV, czy skutecznie. To już inna kwestia. Ale to już w week się posprzeczamy, rano trza wstać. Tak czy siak wierzę że wróci do nas porządny rep z prawdziwego zdarzenia, chwilowe załamanie mz tylko reporterzy i foto rep. muszą wyjść z szuflady WAZNEJ odniosłej roli. Fabryka traktorów nikogo nie zainteresuje, nawet w/w rolników. Chyba ze będzie o upadku tejże i związanych z tym problemami z częściami zamiennymi.
Czemu mam wybierać między ślicznym muchomorkiem a salmonellą w kaszance?
Ja bym się spytał raczej – na jak długo przejęła. Reportaż telewizyjny wcale nie jest tańszy od prasowego i nadal ktoś musi za to zapłacić. Tańce z gwiazdami są tańsze, prostsze, a przerwy reklamowe wstawia się też wygodniej.
To czym się mają zająć? Majtkami lub ich brakiem? Voila!
O właśnie. Albo podtruwaniem okolicy przez tę fabrykę. Albo wysoką a regularną śmiertelnością pracowników. Rzeczywiście, poprawnie pracująca fabryka nie jest materiałem na reportaż – nie dlatego, że nie ma w tym elementu sensacyjnego, tylko z braku wydarzenia, nawet nieistotnego społecznie. Każdy się spodziewa, że fabryka produkująca traktory produkuje traktory.
W ten sposób raczej do niczego nie dojdziemy.
Czy można Cię Piotrze prosić żebyś wymienił np 5 tematów dotyczących NASZEJ rzeczywistości (a nie np Chin albo Księżyca) które się nadają na dobry reportaż?
Najlepiej w punktach.
Może nareszcie zaczniemy od konkretów, a nie od tego że starsze panie lubią różne “pudelki” co jest zresztą kompletną bzdurą.
Podałem Ci na przykładzie fabryki (dowolnej) czym się różni reportaż od materiału popularnonaukowego i materiału pijarowskiego tejże fabryki. Mogę tłumaczyć dalej, ale nadal nie będziesz chciał tego przyjąć do wiadomości.
http://fotoblogia.pl/2010/07/01/opowiedz-historie-obrazem-czyli-jak-budowac-fotoreportaz
Wszystkim dyskutantom polecam film “Fotograf wojenny” z wydanego właśnie cyklu DVD “Oblicza fotografii”.
Temat dość skrajny, ale ułatwi obecną dyskusję.
Ułatwi i to znacznie zrozumienie potrzeby istnienia fotoreportażu. Temat wojny można sobie zastąpić innym dowolnym.
Nie przepadam za reportażem telewizyjnym (choć przyznaję że czasami reporterzy śledczy więcej zdołają niż policja i prokuratura razem wzięte). Mam nieodparte wrażenie (w prasie również), że czasami ten cały reportaż to nadmuchana sztucznie przez reportera bańka mydlana, szukanie taniej sensacji i wyssane z palca banialuki – byleby sprzedać gazetę, byleby była oglądalność.
W moim mieście są 2-3 tytuły lokalne. Mała miejscowość 40tys. ma cała gmina. O czym tu pisać ?- o dziurze w drodze o niedziałającej latarni? No ale żeby nakład poszedł to musi zachęcać do kupna. Ludzie kochani gdybyście zobaczyli te tytuły na pierwszej stronie )) Nie będę cytował bo może dzieci to czytają
Może nie powinienem o tym o tym wspominać, ale mam pośrednio kontakt z samorządem lokalnym – i wierzcie mi że nic nie wprowadza takiego popłochu i przyspieszonych obrotów jak informacja, żę ” prasa już węszy wokół danego tematu” (a zwłaszcza ta opozycyjna prasa
A więc podsumowując pamiętajcie – następnym razem zamiast iść na Policję – idźcie do redakcji lokalnej gazety.
Mam nieodparte wrażenie (w prasie również), że czasami ten cały reportaż to nadmuchana sztucznie przez reportera bańka mydlana, szukanie taniej sensacji i wyssane z palca banialuki – byleby sprzedać gazetę, byleby była oglądalność.
No i o to chodzi, żeby reportaż poruszał _istotne_ społecznie tematy, aczkolwiek można iść na skróty i poruszać modne i krzykliwe tematy…
Bardzo modny ostatnio temat: przyjrzeć się przetargom.
A więc podsumowując pamiętajcie – następnym razem zamiast iść na Policję – idźcie do redakcji lokalnej gazety.
Raczej – pamiętajcie, żeby wspierać niezależną prasę lokalną, bo jak wójt/burmistrz stanie się jedynym wydawcą prasy, to jego urzędnicy już się tak przejmować nie będą.
Piotrze, a czy to wszystko naprawdę trzeba tak precyzyjnie szufladkować?
Czy te 3 formy nie mogą występować razem ?
Robimy reportaż z fabryki i na jej przykładzie chcemy wytłumaczyć społeczeństwu co to jest dobra organizacja pracy dająca sukces handlowy.
Tłumaczenie istoty dobrej organizacji może mieć charakter materiału popularnonaukowego. Jednocześnie ma też charakter pijarowski, ponieważ pokazując dobrą organizację kształtujemy w jakiś tam sposób wizerunek zakładu.
Czy naprawdę nie wystarczy, że taki przekaz będzie po prostu ciekawy i dający pożyteczną wiedzę.
A jak zakład go sfinansuje bo dla niego będzie to dobry PR, to stanie się jakiś dramat?
Najważniejszy jest chyba cel, korzyść dla społeczeństwa w postaci wiedzy. Społeczeństwo ma w nosie, jak to się nazywa. Niech to sobie będzie reportażo-relacjo-PR.
To całe klasyfikowanie jest dla mnie zupełnie sztuczne.
Ja tego nie zrobię bo to nie ma cech reportażu tylko materiału popularnonaukowego, albo o zgrozo, pijarowskiego. A jak jeszcze ktoś z fabryki trochę to sfinansuje i w sumie wszyscy na tym skorzystają, to już dramat kompletny. Brzydzę się takimi pieniędzmi
No ale co taki materiał, którego notabene pełno jest na kanałach Discovery, ma wspólnego z poruszaniem ważnych problemów społecznych? To, że fabryka dobrze funkcjonuje i jest dobrze zorganizowana to powinien być stan normalny. To nie jest problem społeczny. Materiał jedynie na film oświatowy/popularno-naukowy. Bardzo ciekawy dla interesujących się techniką, ale chyba nie łapiący się w gatunku reportaż.
Tu mam odmienne zdanie.
Stale tylko “powinien być”, “ktoś powinien”, “nie powinno być tak że…”.
To wszystko już znamy.
Jeżeli coś jest bardzo ważne i powinno być stanem normalnym a nie jest, to znaczy że jest to istotny problem społeczny.
Jeżeli ten problem jest istotny dla nas a nie dla Korei, to dobry przykład stanu pożądanego powinien dotyczyć naszej fabryki, a nie w Korei. Jak się pokazuje dobre przykłady ze swojego podwórka to atmosfera ogólna przestaje być taka zwisowa że tylko się powiesić i zaczyna być normalna. A normalna atmosfera potrzebna jest do tego, żeby ludzie normalnie funkcjonowali, normalnie myśleli i wiedzieli, że jednak nie wszystko jest do d..y.
Istnieje takie pojęcie “patriotyzmu gospodarczego”. W Europie jest on podobno najbardziej powszechny i rozwijany u naszych zachodnich sąsiadów. U nich wszystko jest najlepsze i takie podejście jest słuszne.
No i o to chodzi, żeby reportaż poruszał _istotne_ społecznie tematy, aczkolwiek można iść na skróty i poruszać modne i krzykliwe tematy…
/…/
No i o to właśnie chodzi: reportaż ma poruszać istotne_społecznie_tematy !!!!
To jest sens tego wszystkiego, a nie sztuczne podziały na popularnonaukowe, pijarowskie i inne.
Podziały są potrzebne encyklopedystom, nam jest potrzebna praktyka.
Jeżeli to co zrobimy (niezależnie od definicji) porusza istotne_społecznie_tematy i jest korzystne dla wszystkich to jest w porządku.
A jeśli chodzi o finansowanie to nie należy być przesadnie wstydliwym, jeśli coś chce dać fabryka to dobrze.
Dobrze dla fabryki i dla wszystkich. A co do treści to w końcu decyduje o niej twórca. Powinna być ona rzetelna a nie złożona z haseł reklamowych bez konkretnej treści..
Bo jak będziemy tacy strasznie delikatni i będziemy czekać na powrót stanu sprzed 10 lat (kiedy to podobno był rozkwit reportażu) to obawiam się, że możemy się nie doczekać w ogóle.
I reportaż padnie na własne życzenie.
Mam pytanie: czy naprawdę cycki pani Krysi są dla CAŁEGO społeczeństwa ciekawsze od np tego?
http://finanse.wp.pl/kat,1034079,title,Firma-Solaris-dostarczy-do-Rygi-175-autobusow-i-125-trolejbusow,wid,16192066,wiadomosc.html
Nie mówmy że CAŁE społeczeństwo jest infantylne, bo wtedy sami zaczynamy być infantylni.
Infantylność CAŁEGO społeczeństwa jest tylko jednym z wielu stereotypów.
A dla poprawienia humoru przytoczę jeszcze definicję reportażu z Wikipedii. Zwłaszcza zakończenie jest ciekawe ))
Reportaż (franc. le reportage – reportaż) – gatunek literacki z pogranicza publicystyki, literatury faktu i literatury pięknej (przez krytykę zwany przewrotnie „bękartem literatury pięknej i brukowej popołudniówki”).
http://finanse.wp.pl/kat,1034079,title,Firma-Solaris-dostarczy-do-Rygi-175-autobusow-i-125-trolejbusow,wid,16192066,wiadomosc.html
A to jest reportaż? Bo ja widzę tylko news z dziedziny biznes/handel/przemysł.
http://finanse.wp.pl/kat,1034079,title,Firma-Solaris-dostarczy-do-Rygi-175-autobusow-i-125-trolejbusow,wid,16192066,wiadomosc.html
A to jest reportaż? Bo ja widzę tylko news z dziedziny biznes/handel/przemysł.
Nie udawaj, że nie wiesz o co chodzi
Przecież nie napisałem że to jest reportaż. Podałem przykład tematyki, która MZ oczywiście jest istotna i bez porównania ciekawsza od tej drugiej.
Wydaje mi się, że na jedno jeszcze trzeba zwrócić uwagę – należy odróżnić reportaż od fotoreportażu.
1. Reportaż, oprócz innych cech, może mieć dużo tekstu, trochę zdjęć, może mieć charakter czysto edukacyjny itp.
2. W fotoreportażu liczą się głównie zdjęcia, tekst jest sprowadzony do minimum.
Podlega on tym samym kryteriom co pojedyncze zdjęcie. Dobry kadr, dobra jakość, emocje, przemawia sam obraz.
1. Reportaż, oprócz innych cech, może mieć dużo tekstu, trochę zdjęć, może mieć charakter czysto edukacyjny itp.
2. W fotoreportażu liczą się głównie zdjęcia, tekst jest sprowadzony do minimum.
Podlega on tym samym kryteriom co pojedyncze zdjęcie. Dobry kadr, dobra jakość, emocje, przemawia sam obraz.
Mieszasz Waść. Reportaż to reportaż, foto czy nie. Różny jest tylko środek przekazu.
Przed chwilą sam narzekałeś na szufladkowanie
Tłumaczenie istoty dobrej organizacji może mieć charakter materiału popularnonaukowego. Jednocześnie ma też charakter pijarowski, ponieważ pokazując dobrą organizację kształtujemy w jakiś tam sposób wizerunek zakładu.
Czy naprawdę nie wystarczy, że taki przekaz będzie po prostu ciekawy i dający pożyteczną wiedzę.
A jak zakład go sfinansuje bo dla niego będzie to dobry PR, to stanie się jakiś dramat?
Najważniejszy jest chyba cel, korzyść dla społeczeństwa w postaci wiedzy. Społeczeństwo ma w nosie, jak to się nazywa. Niech to sobie będzie reportażo-relacjo-PR.
To całe klasyfikowanie jest dla mnie zupełnie sztuczne.
Załamałeś mnie. Choć to z pewnością moja wina, moich oczekiwań i wyobrażeń. Jest Ci absolutnie wszystko jedno, kto płaci i ustala, co ma być w przekazie prasowym. Jest Ci wszystko jedno, na ile to będzie zgodne z prawdą i komu to ma robić dobrze. Byle było ciekawie i pozytywnie. No bez wątpienia, jak fabryka sobie zamówi taki materiał, to on będzie bardzo pozytywny, będzie o wzorcowej organizacji pracy, doskonałej technologii, wysokiej klasy fachowcach, uczciwych warunkach pracy. Wszystko będzie tip top. No i wizualnie też będzie z pewnością bardzo ładne, skoro można liczyć na pełną współpracę fabryki.
Testy aparatów powinni też robić producenci, to będzie od razu bardziej pozytywnie. O polityce powinni się wypowiadać wyłącznie politycy za pieniądze lobbystów. O jakości pracy sądów, policji, administracji – niech mówią sami zainteresowani, czyli te sądy, policja i administracja. Jak jeszcze zrobią jakąś fajną prezentację z pracy, to już w ogóle będzie super i bardzo edukacyjnie.
To nie jest dramat, to jest propaganda. I masz rację, są tacy, co się takimi pieniędzmi nie brzydzą. Smutne.
No przepraszam bardzo. Praktykiem to był nasz Najbardziej Złotousty Prezydent. Przy nim to nawet ja i Okuka jesteśmy encyklopedyści. Tylko nic nie słyszałem, żeby zbudował jakąś fabrykę traktorów. Chyba w ogóle niczego nie zbudował
Załamałeś mnie. Choć to z pewnością moja wina, moich oczekiwań i wyobrażeń. Jest Ci absolutnie wszystko jedno, kto płaci i ustala, co ma być w przekazie prasowym. Jest Ci wszystko jedno, na ile to będzie zgodne z prawdą i komu to ma robić dobrze. Byle było ciekawie i pozytywnie. /…/
O biedny Piotrze Nie łam się.
Wierz mi, niczego takiego nie napisałem, nie chcesz zrozumieć moich intencji i interpretujesz to sobie chyba zbyt swobodnie.
I chyba też Piotrze z góry zakładasz, że jak się z kimś coś robi, to ten KTOŚ koniecznie musi mieć w tym jakiś swój wredny interes np chce wszystkich oszukać.
Może już to zakończmy, bo widzę że i tak do niczego nie dojdziemy.
W każdym razie dziękuję Ci za poświęcenie mi tych kilku chwil
Przed chwilą sam narzekałeś na szufladkowanie
Wydaje mi się, że tutaj różnice są jednak wyraźne, zwłaszcza w ilości tekstu.
1. zapis z próbą interpretacji
2. funkcja podpisu sprowadzona do cytatu lub aforyzmu, musi oddawać nastrój i dramatyzm.
Definicje są takie:
REPORTAŻ – [franc.], gatunek twórczości dziennikarskiej; zapis faktów znanych autorowi z własnych obserwacji lub ze źródłowych dokumentów, zwykle łączy informację z próbą interpretacji przedstawionych zjawisk, rzadziej z ich jednoznaczną oceną; ukształtowany w prasie jako odrębny gatunek pod koniec XIX w.;
/Encyklopedia PWN/
FOTOREPORTAŻ – fotograficzna dokumentacja życia, najczęściej przedstawiająca historie zwykłych ludzi. Stanowi zestaw min. 3 fotografii, ukazujących czas, miejsce, niewyreżyserowane zdarzenia i bohaterów w ich naturalnym środowisku. Powstał w USA jako odpowiedź na zapotrzebowanie utrwalania za pomocą obrazów ludzkich problemów.
Fotoreportaż jest znakiem; ma wywołać u odbiorcy reakcję, działając na jego zmysły i wrażliwość, często szokować, zwracać uwagę. Funkcja podpisu pod tego typu fotografią powinna być ograniczona i odwoływać się do cytatu lub aforyzmu. Twórca zdjęć fotoreporterskich nie aranżuje ich. Fotoreportaż musi oddawać nastrój i dramatyzm ukazywanych wydarzeń.
/Wikipedia/
Skądże znowu, jest oczywiste, że jak ktoś płaci za materiał, to jest mu wszystko jedno, czy dostanie laurkę, czy ktoś mu jakieś brudy wygrzebie.
Skądże znowu, jest oczywiste, że jak ktoś płaci za materiał, to jest mu wszystko jedno, czy dostanie laurkę, czy ktoś mu jakieś brudy wygrzebie.
No dobrze, jeszcze się wstrzymam z pożegnaniem
Więc wiemy już, że chodzi o niezależność finansową twórcy. To już jest jakiś konkret.
Tylko jak ją osiągnąć w praktyce? W praktyce twórca jest niezależny, MZ oczywiście, tylko wtedy gdy reportaż finansuje z własnych prywatnych pieniędzy.
Każde inne finansowanie z zewnątrz wprowadza (choć oczywiście nie musi) jakieś mniejsze lub większe uzależnienie.
Czy np finansowanie z pieniędzy na edukację daje twórcy niezależność? Śmiem wątpić. Jeżeli reportaż dotyczy jakiegoś Centrum Naukowego, twórca siedzi w nim 2 dni, rozmawia z publiką, ogląda sprzęt itp.
A potem dochodzi do wniosku, że różne rzeczy mu się nie podobają i jest zawiedziony. Nie będzie presji?
Ta presja może być nawet uzasadniona, bo twórca reportażu może należeć do ludzi wiecznie z czegoś niezadowolonych i może temu Centrum popsuć całą robotę. Po prostu twórca jest jednostką społecznie szkodliwą.
A jeżeli pieniądze daje fabryka, która jest dobrze zorganizowana i może dać dobry przykład innym? Inni mogą się czegoś nauczyć, dla społeczeństwa same korzyści. To co wtedy, obrazimy się na te pieniądze? Liczą się fakty, każdy przypadek należy rozpatrzyć indywidualnie. Zresztą przy próbach nacisku twórca może zrezygnować z reportażu.
Sądzę, ze jakby na to nie patrzeć prawdziwą niezależność daje tylko zaangażowanie własnych pieniędzy.
Każde pieniądze z zewnątrz wprowadzają ryzyko uzależnienia twórcy.
Jeżeli 10 lat temu był rozkwit reportażu to chyba polegało to na czymś konkretnym.
Kto to finansował i jakie tematy były wtedy uznawane za społecznie ważne?
Bo jeżeli pieniądze od fabryki nie, z edukacji nie, to z czego???
Co temu twórcy daje taką niezależność???
Tylko nie zwalajmy znów wszystkiego na społeczeństwo, bo to jest biadolenie.
Tylko jak ją osiągnąć w praktyce? W praktyce twórca jest niezależny, MZ oczywiście, tylko wtedy gdy reportaż finansuje z własnych prywatnych pieniędzy.
Naprawdę nie trzeba wynajdywać ponownie koła. Reportaż, jako gatunek prasowy, finansowany był z pieniędzy kupujących prasę oraz z reklam w tejże prasie.
Czy np finansowanie z pieniędzy na edukację daje twórcy niezależność? Śmiem wątpić. Jeżeli reportaż dotyczy jakiegoś Centrum Naukowego, twórca siedzi w nim 2 dni, rozmawia z publiką, ogląda sprzęt itp.
Każde finansowanie przez temat reportażu wyklucza jakikolwiek obiektywizm.
Tak, generalnie reportaż jest społecznie szkodliwy, bo utrudnia malowanie rzeczywistości na różowo.
Myślę, że wczesna Leni Riefenstahl by się z Tobą w pełni zgodziła.
Kto to finansował i jakie tematy były wtedy uznawane za społecznie ważne?
Bo jeżeli pieniądze od fabryki nie, z edukacji nie, to z czego???
Pieniądze kupujących prasę. Tudzież pieniądze inwestowane w tę prasę przez wydawcę w przekonaniu, że dobry reportaż spodoba się czytelnikom, którzy będą chętniej kupowali czasopisma z reportażami.
Skończyłem oglądać “Fotografa wojennego” – już 12 lat temu J.Nachtwey przewidywał kłopoty fotoreportażu – zdjęcia dotyczące problemów (wojny, klęsk, tematów trudnych społecznie) obniżają sprzedaż wydawnictw, sąsiadując w magazynie z reklamą np. Rolexa. Coś w tym jest.
Ja cały czas piszę trzymając się definicji reportażu Piotra: ma on (ten reportaż) ukazywać obiektywnie ważne problemy społeczne. Ty zaś Pirycie, chcesz ukazywać sytuacje, kiedy wszystko idzie jak najlepiej. Np świetnie funkcjonująca fabryka. Ale skoro wszystko idzie jak najlepiej, to gdzie jest problem społeczny? Mz jest po prostu normalnie, tak jak być powinno. Fabryka zdobywa ważny kontrakt zagraniczny? Ok, materiał na news w dziale biznes, ale zaraz reportaż?
I wróćmy jeszcze do finansowania. Raczej normalne jest, że jeżeli ktoś wykłada pieniądze na jakieś przedsięwzięcie, to życzy sobie by było przeprowadzone wg jego widzimisię.
Zrób reportaż o hipermarketach. Patrząc od strony właściciela oraz klientów, to świetna sprawa, wszystko masz w jednym miejscu, pełen dobrobyt, czynne kiedy chcesz, niskie ceny. Nie oszukujmy się, robienie zakupów w hipermarkecie jest wygodne. Nie trzeba pół miasta oblecieć, żeby wszystko kupić.
A teraz zrób ten reportaż z punktu widzenia zatrudnionych tam ludzi. Wyjdzie coś na kształt centrum pracy niewolniczej i jawnego gwałcenia praw człowieka.
A zrób ten reportaż z punktu widzenia okolicznych małych sklepikarzy. Byłych sklepikarzy, bo w ciągu kilku miesięcy po otworzeniu hipermarketu padli finansowo. Nie muszę chyba pisać, co powiedzą reporterowi.
Tak więc źródło finansowania jest jednak bardzo istotne, bo wychodzą dwa całkiem odmienne obrazy sytuacji.
Trochę nie tak.
Odnoszę wrażenie, że obecnie pokazuje się raczej wszystko co najgorsze. Opisywanie tego co jest złe jest oczywiście ważne ale trzeba zachować jakiś umiar i równowagę.
Bo jeżeli to wszystko mają finansować odbiorcy, to sprawa jest prosta. Wieczne płacze i wieczna krytyka wszystkiego (choć oczywiście są w tym niewątpliwie ważne problemy społeczne) znieczulają odbiorcę lub wręcz zanudzają go.
Musi być w tym jakiś umiar, pewna równowaga.
Przykłady pozytywne też trzeba pokazywać, dają one bardzo często dużo potrzebnej społeczeństwu wiedzy. Bo z jednej strony narzekamy że społeczeństwo się nie zna i nie interesuje, a z drugiej strony potrzebnej wiedzy mu nie dajemy a jeszcze zanudzamy wiecznym jojczeniem. Odporność organizmu jest ograniczona.
Jak w DFV będzie taka atmosfera jak w reszcie prasy popularnej ( z pewnymi wyjątkami oczywiście) to też przestanę kupować (czyli finansować).
I proszę się temu nie dziwić
Pokazywanie przykładów pozytywnych poprawia ogólną atmosferę, daje wzorce, zachęca do interesowania się różnymi rzeczami i jest po prostu ciekawe.
Przerywam bo nie mam w tej chwili czasu
Już jestem i kontynuuuuję
Często mówimy że jakiegoś twórcy nie można dziś ocenić, trzeba trochę poczekać.
CZAS ZWERYFIKUJE, zostanie tylko to co wartościowe.
Wydaje mi się, że czas właśnie weryfikuje reportaż.
Dziś mamy właśnie weryfikację i nie dziwmy się, że jest ona bolesna.
Po co w DFV pokazuje się piękne zdjęcia z plenerów, fotowypraw itd. Czy to nie jest czasem jakaś agitka???
Orzeł bielik, wspaniałe sowy, pustynie, góry Kaukazu – wstyd Redakcjo.
Proponuję więcej tematów społecznie ważnych. Jeden z najbliższych numerów DFV można (a nawet chyba trzeba) zredagować wg poniższego spisu treści:
1. Ciekawostki – nieudany debiut firmy X na rynku lustrzanek amatorskich (zdjęcie). Obsługa nowego modelu jest skomplikowana a jakość zdjęć nie poprawiła się.
2. Przejawy zdziczenia społeczeństwa – znany i ceniony fotograf został napadnięty przez Zbigniewa C. (lat 48). Skradziono mu sprzęt wartości 130 000 zł.
3. Fatalny plener w Krościenku. Mieliśmy fotografować orły w ich naturalnym środowisku. Niestety nasz przewodnik złamał nogę i nie mógł nam towarzyszyć. Złamanie okazało się być podwójne z przemieszczeniem (zdjęcie całości i zbliżenie). Sfotografowaliśmy mewę siedzącą na latarni koło przystanku autobusowego (zdjęcie).
4. Galerie czytelników.
Coraz gorsza jakość przysyłanych do DFV zdjęć zmusiła nas do ogłoszenia konkursu na najgorsze portfolio. Oto wyniki konkursu…
5. Za miesiąc – nieudany debiut firmy Y na rynku bezlusterkowców.
6. Jakość usług spada.
7. itd. itd.
I po dwóch takich egzemplarzach porównajmy sprzedaż miesięcznika.
Wzrośnie czy spadnie, oto jest pytanie??? O ile, o 2000, 4000?
I wyciągnijmy z tego wniosek, że ja jestem coraz mniej kulturalny i pragnę czytać tylko o Zbigniewie C. (lat 48).
To by było na tyle.
Pozdrowienia.
Pieniądze kupujących prasę. Tudzież pieniądze inwestowane w tę prasę przez wydawcę w przekonaniu, że dobry reportaż spodoba się czytelnikom, którzy będą chętniej kupowali czasopisma z reportażami.
Odpowiedziałem Piotrze zbiorowo w poście 154.
Ale żeś się uparł na nazwy i definicje.
Ja nie piszę, że DFV jest pismem o problemach społecznych. Podaję tylko przykłady treści ciekawych za które warto zapłacić i treści nudnych za które płacić nie warto.
W zależności od tego co w reportażu przeważa, dostajemy od czytelników/odbiorców więcej lub mniej pieniędzy.
Jak chcemy mieć dużo pieniędzy to musimy dawać rzeczy ciekawe i tyle.
Narzekanie na głupotę społeczeństwa jest tylko usprawiedliwianiem własnej niemożności.
Ale rozróżniasz różne gatunki prasowe? Reportaż nie jest jedyną formą. Jest jeszcze krótka informacja (news), relacja, wywiad, analiza, felieton itp.
Musi być w tym jakiś umiar, pewna równowaga.
Mam wątpliwości, czy mieszkamy w tym samym kraju. Bo w tym, gdzie ja mieszkam, był taki moment, że strach było otworzyć lodówkę, żeby z niej nie wyskoczyła MMM (Matka Małej Madzi). Ten temat był wybitnie chodliwy i popularny, sprzedawał się świetnie.
CZAS ZWERYFIKUJE, zostanie tylko to co wartościowe.
Wydaje mi się, że czas właśnie weryfikuje reportaż.
Dziś mamy właśnie weryfikację i nie dziwmy się, że jest ona bolesna.
Poniekąd prawda. Reportaż o istotnych problemach społecznych jest zastępowany przez różne MMM.
Natomiast klasyczny reportaż przeniósł się z prasy do książek – zupełnie inny rząd wielkości odbiorców, ale wyraźnie to, czego masy nie chcą kupować, bo za trudne, znajduje nadal nabywców liczonych wprawdzie nie w setkach tysięcy, ale nadal w tysiącach.
A tak na marginesie, to jakby ktoś się zastanawiał, co się stało z fotograficznymi książkami z Heliona, to zostały zastąpione reportażami właśnie.
[…]
I po dwóch takich egzemplarzach porównajmy sprzedaż miesięcznika.
Wzrośnie czy spadnie, oto jest pytanie??? O ile, o 2000, 4000?
No i zeszliśmy w tej dyskusji do poziomu demagogii. Mógłbym odpowiedzieć pytaniem, ilu czytelników będzie miało DFV od numeru wyłącznie poświęconego procesowi produkcyjnemu traktorów.
Pirycie, oczywiście jesteś prenumeratorem “Focusa” i innych podobnych miesięczników, które są właśnie poświęcone jak co się robi i jak co działa? Tam są wyłącznie materiały, których tak pragniesz, a które z reportażem nie mają nic wspólnego.
Właśnie chyba w zakwalifikowaniu materiału do odpowiedniego gatunku tkwi konflikt na linii Piryt- Piotr/okuka67:)
Piryt cały czas umieszcza w szufladce reportaż materiały będące w swojej istocie filmami popularnonaukowymi, edukacyjnymi, biznesowymi czy wręcz propagandowymi. Trudno inaczej nazwać program o fabryce który powstał na zlecenie i za pieniądze tej fabryki. Tak się buduje w społeczeństwie wizerunek marki przyjaznej społeczeństwu, innowacyjnej. Wizerunek sukcesu. Sukces sam w sobie nie jest niczym złym, wręcz przeciwnie. Jednak przeważnie związane są z tym skutki uboczne, które w materiale sponsorowanym zostaną przemilczane. Mz tego typu programy nie mogą być zakwalifikowane jako rzetelny reportaż. Oczywiście mogą być ciekawe, ale w innym gatunku ))
Skończyłem oglądać “Fotografa wojennego” – już 12 lat temu J.Nachtwey przewidywał kłopoty fotoreportażu – zdjęcia dotyczące problemów (wojny, klęsk, tematów trudnych społecznie) obniżają sprzedaż wydawnictw, sąsiadując w magazynie z reklamą np. Rolexa. Coś w tym jest.
Zagadnienie poruszyl tez Kenneth Kobre w swojej swietnej ksiazce “Photojournalism” gdzie obszerniej naswietla temat problemow z jakimi boryka sie edytor gazety czy czasopisma. Prawda jest ze osoby ktorym w ankiecie pokazywano zdjecie dziecka bawiacego sie ze szczeniakiem z pozniej masowy grob jencow zamordowanych podczas wojny wybierali pierwsza ilustracje jaka chetniej ogladana. Nie znaczy to oczywiscie ze drugie zdjecie ma mniejsza sile oddzialywania a jedynie to ze statystyczny odbiorca preferuje wizje swiata blogiego i bezproblemowego.
Skoro statystyczny odbiorca nie jest zainteresowany reportazem jako przekazem prawdziwym choc nie zawsze optymisycznym to oznacza to jedynie ze reportaz stal sie domena pewnej grupy osob, najwyrazniej mniejszej niz kiedys. Reportaz w gazecie codziennej nie znajdzie raczej poklasku. Miejsce reportazu jest dzis w prasie specjalistycznej skierowanej do scislej grupy odbiorcow o okreslonych oczekiwaniach i potrzebach.
No i zeszliśmy w tej dyskusji do poziomu demagogii. Mógłbym odpowiedzieć pytaniem, ilu czytelników będzie miało DFV od numeru wyłącznie poświęconego procesowi produkcyjnemu traktorów.
Pirycie, oczywiście jesteś prenumeratorem “Focusa” i innych podobnych miesięczników, które są właśnie poświęcone jak co się robi i jak co działa? Tam są wyłącznie materiały, których tak pragniesz, a które z reportażem nie mają nic wspólnego.
To też jest demagogia, chciałem tylko pokazać, że to co jest ciekawe znajdzie odbiorców, a to co nudne nie znajdzie.
Jeżeli poziom intelektualny przeciętnego odbiorcy obniża się (ale pewności nie mam) to też jest to wina między innymi twórców reportaży, idą na łatwiznę, na łatwe pieniądze. Zresztą nie ma w tym nic dziwnego, w końcu i odbiorcy i twórcy są tym samym społeczeństwem.
Kółko się zamyka, wina leży po obu stronach.
Jeżeli reportaż przeniósł się gdzie indziej, to nie rozumiem narzekania że jest źle. Jest po prostu inaczej. W dalszym ciągu jest tak jak 10 lat temu, tylko w innym miejscu. Różnica jest tylko taka że kiedyś wystarczyło wydać 3,50 zł, a dziś 10 lub 15 zł. Nie każdego na to stać. Prawdopodobnie w przyszłości trzeba będzie wydać jeszcze więcej i wszystko to stanie się jeszcze bardziej ekskluzywne.
Też nie widzę powodu do narzekania, jest to normalna cena rozwoju. Tworzą się coraz węższe elity.
Skąd się zatem wzięło narzekanie, że było lepiej a teraz jest gorzej?
Że 10 lat temu był rozkwit, a teraz upadek?
Że wtedy kupowali i były pieniądze, a teraz ich nie ma?
A może są, tylko twórców reportaży jest za dużo. W końcu 4 kowali w skansenach się dziś utrzyma, ale tylu co 200 lat temu raczej nie. I nie dlatego, że społeczeństwo nie docenia podków, tylko dlatego że kółek nie trzeba podkuwać.
Kilku płatnerzy też się utrzyma, bo istnieją różne bractwa rycerskie, które muszą mieć zbroje.
A te zbroje nie są bynajmniej plastikową tandetą, są to prawdziwe zbroje stalowe. Oglądałem takich. Powstają też piękne repliki historycznej ceramiki, wszystko odwzorowane dokładnie i precyzyjnie. I są odbiorcy, którzy gotowi są płacić. Oczywiście nie jest to zjawisko masowe.
Więc może nie płaczmy, nie wydziwiajmy, uznajmy to co się dzieje za przejaw normalności.
A że paru twórców reportaży trochę na tym straci – trudno.
Kowale też stracili, było ich 1000, zostało 10 i tworzą głównie metaloplastykę.
Selekcja naturalna
Mam nadzieję, że po tej mojej wypowiedzi zapanuje pełny optymizm, dobranoc.
Fotografia prasowa!
Ale jeśli już tak się uparliście na fotoreportaż to czy uważacie że takie wchodzenie z buciorami w czyjeś prywatne sprawy i do tego takie zdjęcia jest ok?
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/5,114871,13638129,Harowka_przy_wyrobie_wegla__sportowe_szalenstwo__swietujacy.html?i=11
Jeszcze raz powtórzę – jeśli brak tematu (krzykliwego tematu) to szuka się go na siłę.
Z pewnością nie jest to wchodzenie w czyjejś prywatne sprawy, bo zdjęcie jest robione bez wątpienia za zgodą modeli.
Ale jeśli już tak się uparliście na fotoreportaż to czy uważacie że takie wchodzenie z buciorami w czyjeś prywatne sprawy i do tego takie zdjęcia jest ok?
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/5,114871,13638129,Harowka_przy_wyrobie_wegla__sportowe_szalenstwo__swietujacy.html?i=11
Jeszcze raz powtórzę – jeśli brak tematu (krzykliwego tematu) to szuka się go na siłę.
Tomasz, zakladam ze urazil/obrazil Ciebie reportaz o kobiecie z porazeniem mozgowym i jej narzeczonym. Reportaz ewidentnie byl robiony za pozwoleniem bohaterow i raczej nie mam watpliwosci iz zostali oni powiadomieni o mozliwosci jego publikacji. Tak wiec to nie jest wchodzenie z buciorami w czyjes zycie.
Nie wiem natomiast co masz na mysli piszac “do tego takie zdjecia..” To znaczy jakie zdjecia? Uwazasz ze sa niesmaczne bo nie sa ‘glamour’? Bo nie pokazuja pieknych aktorek w najnowszych kreacjach na czerwonym dywaniku?
Ale jeśli już tak się uparliście na fotoreportaż to czy uważacie że takie wchodzenie z buciorami w czyjeś prywatne sprawy i do tego takie zdjęcia jest ok?
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/5,114871,13638129,Harowka_przy_wyrobie_wegla__sportowe_szalenstwo__swietujacy.html?i=11
Jeszcze raz powtórzę – jeśli brak tematu (krzykliwego tematu) to szuka się go na siłę.
Tomasz, zakladam ze urazil/obrazil Ciebie reportaz o kobiecie z porazeniem mozgowym i jej narzeczonym. Reportaz ewidentnie byl robiony za pozwoleniem bohaterow i raczej nie mam watpliwosci iz zostali oni powiadomieni o mozliwosci jego publikacji. Tak wiec to nie jest wchodzenie z buciorami w czyjes zycie.
Nie wiem natomiast co masz na mysli piszac “do tego takie zdjecia..” To znaczy jakie zdjecia? Uwazasz ze sa niesmaczne bo nie sa ‘glamour’? Bo nie pokazuja pieknych aktorek w najnowszych kreacjach na czerwonym dywaniku?
Nie o to mi chodzi.
Oczywiście że pstryknięte za zgodą. Tyle, że są to bardzo prywatne, intymne fotografie.Ja bym się w życiu na takie coś nie zgodził. Głowę sobie daję uciąć, że redaktor “przerobił” tych biednych ludzi, cholera wie co im obiecał – zrobił z nich mięso armatnie.
O to mi chodzi.
Jak szukał redaktorek materiału na nagrodę to mógł trochę inaczej to rozegrać, a nie wchodzić do łóżka z aparatem niepełnosprawnej kobiecie. Miłość dwojga ludzi można pokazać na 1000 innych sposobów niż łóżko. np. tak: http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/5,114871,13638129,Harowka_przy_wyrobie_wegla__sportowe_szalenstwo__swietujacy.html?i=13 – to zdjęcie strasznie mi się podoba.
Cały reportaż ok, ale z tym łóżkowym zdjęciem mz przegiął. Życie intymne, erotyczne tych biedaków nie powinno być materiałem na okładkę.
A swoją drogą z tego urzędasa w USC straszna hiena. Powinien wylecieć na bruk.
Pirycie, oczywiście jesteś prenumeratorem “Focusa” i innych podobnych miesięczników, które są właśnie poświęcone jak co się robi i jak co działa? Tam są wyłącznie materiały, których tak pragniesz, a które z reportażem nie mają nic wspólnego.
Społeczeństwa nie interesują nazwy tego co czyta. Czytając “Focusa” nie zastanawiam się, czy to jest reportaż czy coś innego.
Po tytule i zdjęciach staram się zorientować, czy jest ciekawe czy nie.
Po tytule i zdjęciach staram się zorientować, czy jest ciekawe czy nie.
Dziękuję za wypowiedź w imieniu społeczeństwa. Ale to jednak tylko Twoja opinia i Twoje wyobrażenie. Ludzie są jednak bardzo wrażliwi na to, kto nadaje komunikat. Wręcz paranoicznie wrażliwi, szukając drugiego dna i “kto za tym stoi”.
Oczywiście że pstryknięte za zgodą. Tyle, że są to bardzo prywatne, intymne fotografie.Ja bym się w życiu na takie coś nie zgodził.
To ten kawałek piersi zrobił na Tobie takie wstrząsające wrażenie? Gdybym się nie bał konsekwencji, to podpowiedziałbym Ci, że mamy niedaleko galerie z aktami, gdzie dopiero ci wredni pstrykacze przerabiają biedne niewinne modelki…
Każdy ma gdzie indziej granice prywatności. Nie bardzo rozumiem Twojego oburzenia akurat na to zdjęcie. Pod każdym aktem też będziesz deklarował, że Ty byś się tak nie rozebrał?
Uważaj na głowę!
To masz problem, że to czyjeś życie erotyczne czy że biedacy?
A widzisz, zauważyłeś to zdjęcie, zauważyłeś problem i jeszcze go nagłośniłeś. Znaczy – to było dobre zdjęcie reporterskie.
A więc tak to działa?
O.k. może macie racje.
Hym,
przyłączę się do dyskusji, bo mnie ona bardzo dotyczy. Myślę, że nie należy zwalać winę na ludzi. Gdyby ludziom podano pod nos super foty, to by je oglądali i podziwiali. Moim zdaniem problem tkwi w podejściu polskiego państwa do fotografii, zawodu fotografa, do organizacji zawodowych.
Kilkanaście lat temu gdy byłem we Włoszech zdziwiło mnie, gdy zobaczyłem w sklepie z prasą, że wszystkie dzienniki nie mają informacji na pierwszej stronie. Było tylko logo gazety, pusta, biała strona i na dole krótki tekst. Zapytałem znajomego Włocha o co chodzi? Wyjaśnił mi, że dzisiaj jest strajk dziennikarzy newsowych, bo chcą im obniżyć pensje i odebrać wcześniejsze prawa emerytalne. W ten dzień nie tylko dzienniki miały puste pierwsze strony, programy informacyjne w TV i radiach nie nadawały informacji, tylko tekst, że dzisiaj jest strajk dziennikarzy, ponieważ ……
Wyobrażacie sobie w Polsce, że jednego dnia dzienniki ogólnopolskie są w stanie coś takiego zrobić? Że jednego dnia Polsat, TVN, TVP solidarnie nie nadają żadnych newsowych wiadomości? Zetka, RMF i Polskie Radio też nie nadają informacji? Sami znacie odpowiedź.
Ano tak to działa. Najgorsze, co może spotkać zdjęcie reporterskie, to obojętność.
Kilkanaście lat temu gdy byłem we Włoszech zdziwiło mnie, gdy zobaczyłem w sklepie z prasą, że wszystkie dzienniki nie mają informacji na pierwszej stronie. Było tylko logo gazety, pusta, biała strona i na dole krótki tekst. Zapytałem znajomego Włocha o co chodzi? Wyjaśnił mi, że dzisiaj jest strajk dziennikarzy newsowych, bo chcą im obniżyć pensje i odebrać wcześniejsze prawa emerytalne. W ten dzień nie tylko dzienniki miały puste pierwsze strony, programy informacyjne w TV i radiach nie nadawały informacji, tylko tekst, że dzisiaj jest strajk dziennikarzy, ponieważ ……
Wyobrażacie sobie w Polsce, że jednego dnia dzienniki ogólnopolskie są w stanie coś takiego zrobić? Że jednego dnia Polsat, TVN, TVP solidarnie nie nadają żadnych newsowych wiadomości? Zetka, RMF i Polskie Radio też nie nadają informacji? Sami znacie odpowiedź.
Ale to problem państwa czy solidarności środowiska fotoreporterów?
Po tytule i zdjęciach staram się zorientować, czy jest ciekawe czy nie.
Dziękuję za wypowiedź w imieniu społeczeństwa. Ale to jednak tylko Twoja opinia i Twoje wyobrażenie. Ludzie są jednak bardzo wrażliwi na to, kto nadaje komunikat. Wręcz paranoicznie wrażliwi, szukając drugiego dna i “kto za tym stoi”.
Jestem Piotrze rozczarowany, bo nie przedstawisz swojej oceny sytuacji tylko czyhasz i łapiesz za słówka.
Naprawdę trudno mi uwierzyć, ze ludzie tak się strasznie przejmują tym czy to co czytają jest reportażem, wywiadem czy jeszcze czymś innym.
Czytają jak jest ciekawe, a jak nudne to nie. Nie sądzę żeby wszyscy byli masochistami i chcieli płacić za byle co.
Naprawdę trudno mi uwierzyć, ze ludzie tak się strasznie przejmują tym czy to co czytają jest reportażem, wywiadem czy jeszcze czymś innym.
Czytają jak jest ciekawe, a jak nudne to nie. Nie sądzę żeby wszyscy byli masochistami i chcieli płacić za byle co.
Za nic nie łapię. Postawiłeś jako pewnik tezę, z którą się nie zgodziłem. Akurat większość ludzi zwraca uwagę, czy czytany tekst nosi znamiona reklamy i przynajmniej na tym poziomie rozróżnia rodzaje materiałów prasowych. I nie ma to nic wspólnego z masochizmem, natomiast całkiem sporo z niechęcią do bycia celem wciskania kitu. Nawet jeśli to jest ładny kit.
Oczywiście że pstryknięte za zgodą. Tyle, że są to bardzo prywatne, intymne fotografie.Ja bym się w życiu na takie coś nie zgodził. Głowę sobie daję uciąć, że redaktor “przerobił” tych biednych ludzi, cholera wie co im obiecał – zrobił z nich mięso armatnie.
O to mi chodzi.
Jak szukał redaktorek materiału na nagrodę to mógł trochę inaczej to rozegrać, a nie wchodzić do łóżka z aparatem niepełnosprawnej kobiecie. Miłość dwojga ludzi można pokazać na 1000 innych sposobów niż łóżko. np. tak: http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/5,114871,13638129,Harowka_przy_wyrobie_wegla__sportowe_szalenstwo__swietujacy.html?i=13 – to zdjęcie strasznie mi się podoba.
Cały reportaż ok, ale z tym łóżkowym zdjęciem mz przegiął. Życie intymne, erotyczne tych biedaków nie powinno być materiałem na okładkę.
A swoją drogą z tego urzędasa w USC straszna hiena. Powinien wylecieć na bruk.
Tomasz, mysle ze autor reportazu nie bral sobie za punkt honoru wchodzenie komukolwiek do lozka. Nie chodzi o szokowanie bo pokazanie nagiej piersi to dzis zaden skandal obyczajowy. Spojrzmy na to inaczej.
Jest sobie od taka zwykla-niezwykla para ktorej odmowiono w urzedzie prawa do zawarcia zwiazku malzenskiego. Domniemany powod – kobieta jest ‘nienormalna’ i prawdopodobnie nie odpowiada za sama siebie. Wtedy pojawia sie autor tego fotoreportazu i pokazuje ze ci ludzie sa jednak normalni. Bo byc moze ta kobieta z porazeniem nie wyglada i nie zachowuje sie jak wiekszosc z nas ale tak jak Ty czy ja tez robi zakupy w sklepie, uczestniczy w zyciu towarzyskim swoich znajomych, smieje sie, kocha. Tego wszystkiego dowiadujesz sie wlasnie z tego reportazu i to jest to wszystko o czym nie wiedzial i czego nie rozumial urzednik ktory tak niesprawiedliwie potraktowal ta pare.
Czy oni sa biedakami? Sadzac po reportazu w domu przepychu nie ma. Ale co powiesz z koleji o ludziach ktorzy nie maja drugiej osoby gotowej poswiecic tak duzo aby razem byc? Co mozemy powiedziec o ludziach ktorzy budza sie i zasypiaja sami? Czyz nie sa oni ubodzy emocjonalnie? Czy nie jest tak ze czesto zdrowi i majetni ludzie nie sa w stanie osiagnac w zyciu tego co udalo sie tej parze? Nasza paerspektywa nagle zaczyna sie zmieniac.
O tym wszystkim w duzym skrocie mowi ten reportaz. On nie szokuje. On sprawia ze zatrzymujesz sie, patrzysz i zadajesz Sobie pytania. Zmusza do refleksji. Ale reportaz musi byc przy tym prawdziwy. Musi pokazywac prawde w niebanalny sposob dzieki czemu zmusza wlasnie do tej refleksji. Dlatego widzisz ta pare w tak intymnych sytuacjach bo to jest prawdziwy wycinek z ich zycia. Cos do czego de facto kazdy z nas moze sie jakos ustosunkowac.
przyłączę się do dyskusji, bo mnie ona bardzo dotyczy. Myślę, że nie należy zwalać winę na ludzi. Gdyby ludziom podano pod nos super foty, to by je oglądali i podziwiali. Moim zdaniem problem tkwi w podejściu polskiego państwa do fotografii, zawodu fotografa, do organizacji zawodowych.
Piotrze, mowisz o podejsciu do tematu w Polsce ale jak juz chyba wczesniej tutaj zauwazylismy w zasadzie to jest trend globalny. Glownym motorem napedowym zdaja sie byc tutaj pieniadze, kierunek ich obiegu i kwestia kto jest gotow za co i ile zaplacic. Ale to nie tylko redakcje placa swoim fotografom ale tez ludzie kupujacy prase.
Tak na marginesie zajrzalem na Twoja strone i widze ze jestes prawdziwym weteranem fotografii prasowej. Szacunek.
Kilkanaście lat temu gdy byłem we Włoszech zdziwiło mnie, gdy zobaczyłem w sklepie z prasą, że wszystkie dzienniki nie mają informacji na pierwszej stronie. Było tylko logo gazety, pusta, biała strona i na dole krótki tekst. Zapytałem znajomego Włocha o co chodzi? Wyjaśnił mi, że dzisiaj jest strajk dziennikarzy newsowych, bo chcą im obniżyć pensje i odebrać wcześniejsze prawa emerytalne. W ten dzień nie tylko dzienniki miały puste pierwsze strony, programy informacyjne w TV i radiach nie nadawały informacji, tylko tekst, że dzisiaj jest strajk dziennikarzy, ponieważ ……
Wyobrażacie sobie w Polsce, że jednego dnia dzienniki ogólnopolskie są w stanie coś takiego zrobić? Że jednego dnia Polsat, TVN, TVP solidarnie nie nadają żadnych newsowych wiadomości? Zetka, RMF i Polskie Radio też nie nadają informacji? Sami znacie odpowiedź.
Ale to problem państwa czy solidarności środowiska fotoreporterów?
Tu się akurat zgadzam Piotrze, ale poprzednie Twoje wypowiedzi raczej mnie nie satysfakcjonują.
Na Waszym wspólnym blogu umieszczasz bardzo dobre teksty, kttóre stanowią spójną całość i raczej wyczerpują zagadnienie. W piśmie też. A tutaj Piotrze opędzasz się tylko od natrętnych much.
Wolałbym jednak jakąś analizę sytuacji z konkretnymi wnioskami lub choćby jakimś podsumowaniem.
A co do tekstu j.w.
Oczywiście, że państwo nic do tego nie ma. Jeżeli u nich jest tak silna solidarność branżowa to pewnie czasem potrafią coś wydusić. Ale takie branżowe wyciąganie rączki to my znamy bardzo dobrze.
Pieniądze muszą się skądś brać np z podnoszenia cen. Może u nich jeszcze są jakieś luzy cenowe, u nas już raczej nie, ceny i tak są raczej wysokie. Podniesienie cen spowoduje pewnie spadek sprzedaży i guzik da się zwojować.
Poza tym wymuszanie nie jest rozwojem tylko raczej upadkiem.
Cały czas dochodzimy do tego samego, żeby był rozwój i pieniądze od czytelników to ci czytelnicy muszą dostać coś atrakcyjnego.
Jak to pogodzić?
Może jednak zgodzić się z tezą, że w obecnej sytuacji (nie tylko u nas) tak duża ilość dziennikarzy nie potrafi się wyżywić. Muszą zmienić zawód a młodzież musi zrozumieć, że dziennikarstwo nie jest łatwą przyszłością dla każdego.
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/5,114871,15027486,Londyn_140_lat_temu__Tak_wygladalo_zycie_w_stolicy.html?i=0
czy to nie jeden z pierwszych reportaży.
- You must be logged in to reply to this topic.