Inne
Przy okazji pewnej bardzo interesującej i inspirującej dyskusji o zdjęciu wyszła ciekawa kwestia. Mam nadzieję, że nie poprzekręcałem sensu pewnej opinii. Otóż zdjęcie podobno powinno odwoływać się do emocji i to powinien być podstawowy element oceny zdjęcia. Nawet byłbym skłonny zgodzić się z tą tezę, ale pozostaje nie taka znowu drugorzędna kwestia: czyich emocji?
Autora zdjęcia? Tego, co przeżywał w trakcie robienia zdjęcia? Czy też emocji, które zdjęcie budzi w widzu?
W pierwszym przypadku nie ma znaczenia, co jest na zdjęciu, jak to coś jest (przedstawione). Właściwie samo zdjęcie może nie istnieć, bo przecież emocje autora nastąpiły w trakcie rejestracji zdjęcia.
A może liczą się emocje odbiorcy? Wówczas samo zdjęcie – w tym nie tylko jego treść, ale i forma – stawałyby się istotne, bo decydują o tym, jakie emocje będą u odbiorcy indukować. Co ciekawe, w tym drugim przypadku emocje autora stają się zupełnie nieistotne i na dobrą sprawę mogłoby ich nie być. Istotna jest skuteczność indukowania emocji u widza. Przychodzi na myśl analogia z pokrewnej dziedziny sztuki – wielkim pisarzem nie jest ten, kim targają wielkie emocje, ale ten, kto operując słowem, potrafi te emocje wywołać u czytelnika.
Przedyskutować, z której strony fotografii powinny być emocje.
Oj ciężkie działo wytoczyłeś jak na niedzielny wieczór
Odpowiedź wydaje mi się jednak dosyć prosta – to zależy od oczekiwań samego autora.
Jeśli są to zdjęcia:
– Kaśki z klasy 3b
– młodego tatusia na porodówce
– imprezy u wuja Franka
– nowego samochodu
– Pani Jadzi z warzywniaka
… i cala masa innych, które po “wywołaniu” trafią do szuflady, albumu i w mroczny jesienny wieczór będą wzbudzały uśmiech, nostalgię, zadumę, gniew (lub inne emocje) na ustach AUTORA – to odpowiadając na Twoje pytanie – powinny to być emocje AUTORA. Po pierwsze tylko on sam (ewentualnie z najbliższą świtą) jet odbiorcą swoich prac i rozkoszuje się nimi w samozachwycie, a po drugie faktycznie nie zależy mu na ocenie technicznej, artystycznej, czy jakiejkolwiek innej osób trzecich.
Jeśli jednak któreś z powyższych arcydzieł autor wystawia na publiczną ocenę, to powinny to być emocje odbiorcy (przynajmniej zdaniem autora
Chociaż teoria – “dobre zdjęcie = emocje , kiepskie zdjęcie = brak emocji” wydaje mi się bardzo naciągana.
Wybaczcie mi ale najdroższe zdjęcie świata czyli na dzień dzisiejszy brzeg rzeki Ren Andreasa Gursky’ego wzbudza we mnie raczej ubogie emocje (tak powiedzmy w skali 10 stopniowej – 0,025 Chociaż i reszta z pierwszej 10 najdroższych nie porywa mnie na strzępy.
Dlaczego więc kogoś wstrząsnęły te “3 niebieskie i 3 zielone paski” do tego stopnia, że był w stanie wydać na to dzieło grube miliony?
Przenika do pytania Piotra kwestia: po pierwsze sztuki i artyzmu (kiedy fotografia przestaje być jedynie zwyczajnym zarejestrowaniem rzeczywistości a kiedy nabiera ona atrybutów dzieła sztuki) i po drugie zwyczajnych gustów, smaczków a może nawet zwyczajnych zainteresowań, upodobań (chodzi mi o to że inne emocje wywoła dana fotografia u blokersa, czy kibola a inne u zdewociałej Panny Jadzi). Autor nie może jednak określić grupy docelowej do której zamierza trafić, wystawia się na pokaz wszystkich – stąd tak różne często skrajne opinie pod jednym zdjęciem.
No to mamy właśnie okazję wyrazić opinie i ustalić ich liczbę względem liczby ludzi
Myślisz, że tak dużo będzie zwolenników opinii, że nieważne, co na zdjęciu wyszło, ważne – co jaką oni mieli frajdę wciskając spust migawki?
Wyrażasz się takimi ogródkami, że się w nich zagubiłem. Nie wiem, czego się boisz, ale możesz przestać się bać
Zawsze to pozytyw
To ja wyraźnie z tych słabiej od tych słabiej, bo wydawało mi się, że odnoszę się do dyskusji pod zdjęciem, a nie na forum.
Ale nie o konkretną dyskusję czy zdjęcie chodzi, tylko o szerzej reprezentowaną opinię co do emocjonalności w zdjęciach. Albo emocjogenności, w zależności od wniosku
Powinno działać na emocje i to zdecydowanie – widza. I Gdy jakieś zdjęcie budzi we mnie emocje to wielu rzeczy jestem w stanie nie dostrzec ale gdy nie ma we mnie zadnych emocji – to budzi się we mnie “szkiełko” i widzę: “o tu przepalenie, u nieostre” Tak ma chyba większość oglądaczy
Ci, co podkreślają często, że zdjęcia działają na nich emocjami i tak nie wezmą udziału w dyskusji. Bronią swoich racji inaczej.
A nie wiem skąd pewność Wojtka, że wie o co chodzi, tylko boi się powiedzieć.
Może chodzić na przykład o to:
https://www.dfv.pl/gallery/members/Wiolin69.html?g2_itemId=3870532
ale niekoniecznie
Ale czy można zrobić zdjęcie wzbudzające emocje u widza, samemu nie czując żadnych emocji robiąc to zdjęcie. Fotoradar to potrafi, maszyna pstryka bez emocji, widz oglądając przeżywa, ale człowiek po co miałby robić zdjęcia kogoś, czegoś, jeśli to coś go nie zainteresuje, nie przyciągnie, nie zwróci uwagi i jeśli tym kimś, czymś, nie chciałby się podzielić z innymi, bądź zachować dla siebie jako pamiątkę, wspomnienie, niezapomnianą chwilę. Myślę że emocje muszą być po obu stronach aparatu, pokazując zdjęcia innym chcemy wywołać u nich reakcje jakie sami odczuwaliśmy robiąc dany kadr z jakim skutkiem każdy z nas sam wie najlepiej.
Można. Weź zrób poprawne zdjęcie bobasa, a zobaczysz ile wzbudzisz emocji. Kotka. Rozebranej dziewczyny. Kwiatka.
Oczywiście, nie we wszystkich wzbudzisz emocje, ale generalnie tak – używając określonych środków jesteś w stanie wywołać określone reakcje. Przynajmniej u części widzów.
Mogą być. Czy muszą? Wątpię. Z pewnością natomiast może być sytuacja, że emocje są po jednej stronie. Albo są po obu stronach, ale inne
Zasadniczo masz rację co do sytuacji optymalnej – fotografia ma posłużyć także do przekazu emocji. Gorzej, jak emocje odczuwa fotograf, ale nijak ich przekazać nie potrafi. Bo w drugą stronę jak najbardziej się da – trochę z innej działki, ale weź np. harlequiny, które są mocno stypizowane i schematyczne zarówno co do fabuły, jak i słownictwa – a emocje wzbudzają
Cóś to strasznie przeintelektualizowane
Jeśli chcesz zapytać, o kogo chodzi, to odpowiem, że absolutnie nieważne. Natomiast proponowałbym potraktować temat niepersonalnie, tylko rzeczowo – gdzie w zdjęciu są emocje.
Ja jestem zdania, ze parafrazując: “Fotograf powinien mieć chłodny umysł, gorące serce i czyste ręce” A emocje tworzyć w swoim dziele świadomie i z rozwaga. Zamierać z wrażenia powinien widz a nie autor.
PS. Bylem kiedyś na planie filmowym i wiem, z jakim profesjonalnym chłodem kreci się tzw. wzruszające sceny, łącznie z malowaniem rumieńców i wkraplaniem łez do oczu.
Zdolnosc wywolania emocji u czytelnika to juz zapewne jeden z atrybutow wielkiego pisarza. Chociaz moze to tez nic nie znaczyc.
W różnych wersjach powtarza się od czasu do czasu takie mniej więcej stwierdzenie: „Zdjęcie jest wartościowe jeżeli ma odbiorców” i ja się z tym zgadzam.
To oczywiście można podważyć mówiąc, że dziś może tych odbiorców nie mieć ale za 100 lat nic nie wiadomo.
To z kolei też można podważyć stwierdzając, że w przyszłości tak wszystko zejdzie na psy że nawet dzisiejsza tandeta stanie się czymś wartościowym (np. dzisiejszy plastikowy kubeczek stanie się wytwornym kieliszkiem do szampana).
Ale my żyjemy dziś i tego się trzymajmy.
Z powyższego stwierdzenia wynika, że najważniejsze są emocje wzbudzane u odbiorcy (czyli mówiąc prościej, dobre zdjęcie nie może być nudne).
Mój ulubiony zresztą George Barr pisze w książce „Perfekcja w fotografii” tak:
/kilka cytatów/
-Niemal wszystkie wspaniałe fotografie nas zaskakują…
-Wspaniałe fotografie zwykle wywołują u oglądających silne reakcje…
-Wspaniałe fotografie zwykle pokazują obiekty, a nawet ludzi w odniesieniu do przedstawianej sceny, co budzi zainteresowanie…
-Dobra fotografia jest interesująca. To może się wydawać oczywiste, ale ja uważam, że czegoś w tej kwestii można się nauczyć…
-Fotografia ilustrująca najświeższe wydarzenia może wcale nie być uznawana za piękną, ale jeśli jest dobra, z pewnością jest interesująca – dlatego że niesie jakiś przekaz …
-Ostatecznie jednak magia wspaniałej fotografii, której to magii nie da się wyjaśnić, bierze się z geniuszu fotografika. To nie musi być nawet dla niego zrozumiałe i nie może zostać przywołane na życzenie, ale pojawia się od czasu do czasu dzięki temu, że fotograf był gotowy. Był gotowy, bo poświęcił całe lata na ćwiczenia, studiowanie zdjęć, szukanie okazji…
/…/
Z tym wszystkim się zgadzam i dlatego twierdzę, że najważniejsze są emocje u odbiorcy a nie to że autorowi w czasie robienia zdjęcia trzęsą się z wrażenia ręce
—-
A dlaczego zdjęcia przedstawiające 3 kreski robione przez fotografów uznanych za Mistrzów są dziś cenne?
Może to jest zupełnie proste.
Pewnie na początku swojej kariery nic by z takimi zdjęciami nie zdziałali. Zaczynali od czegoś innego i wchodzili w środowisko. Ale gdy ich nazwiska stały się sławne a ich dzieła kupowane za duże pieniądze, sytuacja była już zupełnie inna.
Wtedy cenne stało się wszystko co stworzyli, ale nie ze względów estetycznych tylko czysto praktycznych.
Ze względu na sławne nazwisko, wszystko co stworzyli stało się dobrą lokatą kapitału.
Piotrze co do akapitu 1 pełna zgoda, w swojej wypowiedzi miałem na myśli takich pstrykaczy jak ja sam, czyli bawiących się w fotografię amatorów.
2, na pewno słowo “muszą” należałoby zastąpić słowem “powinny” i takie jest nadal moje zdanie. To że emocje są najczęściej tylko po jednej stronie (mojej), lub zupełnie różne po obu stronach aparatu to w moim przypadku oczywista oczywistość, tak jak i kolejne zdania o braku umiejętności przekazywania emocji co przerabiam na bieżąco, ale z coraz większą świadomością . Na temat podanych przez Ciebie przykładów literatury niestety lub może właśnie stety wiedzy żadnej nie posiadam
1. Piotrze jeszcze jest trzecia opcja związana z emocjami. Brak emocji po obu stronach. Ta trzecia opcja, to tak do końca nie jest totalny brak emocji. One mogą się pojawić,, ale zazwyczaj później, po latach.
2. Swoją drogą emocje jedynie po stronie fotografa mogą w nim wywołać frustrację.
3. Portal natomiast jest przykładem, gdzie autor oczekuje jeszcze konkretnego rodzaju emocji od widza. Wszelkie inne emocje są niemile widziane (było bezosobowo uff).
Tak polecany przez Ciebie Laforet (swoją drogą super jest) już na samym początku pisze:
“Nawet jeżeli w kadrze nie dzieje się nic szczególnego,
już sam zapis konkretnego momentu może być
niezwykle cenny, gdyż pod wieloma względami
jest jego wiernym, nieskazitelnym obrazem.”
I tego się trzymajmy.
Nie może?
http://www.sugimotohiroshi.com/seascape.html
Naprawdę nie może?
Spokój, wyciszenie itp. to też stany emocjonalne. Estetyka i doznania estetyczne to też w znacznej części kwestia emocji, choć niekoniecznie wyłącznie.
No właśnie, przecież zdjęcia Barra są “nudne”
No, to też może być ważne – dla autora. Bo on pamięta te emocje, a zdjęcie je przywołuje. Choć oczywiście to wszystko wrażenia, które mogą być niedostępne dla widza. To jest zresztą klasyka odbioru: autor widzi nie zdjęcie, tylko cały kontekst i historię, a postronny widz widzi tylko to, co może zobaczyć.
Może to jest zupełnie proste.
Pewnie na początku swojej kariery nic by z takimi zdjęciami nie zdziałali. Zaczynali od czegoś innego i wchodzili w środowisko. Ale gdy ich nazwiska stały się sławne a ich dzieła kupowane za duże pieniądze, sytuacja była już zupełnie inna.
Wtedy cenne stało się wszystko co stworzyli, ale nie ze względów estetycznych tylko czysto praktycznych.
Ze względu na sławne nazwisko, wszystko co stworzyli stało się dobrą lokatą kapitału.
Zaraz, zaraz, dlaczego odbierasz komuś prawo do tego, żeby takie zdjęcia się podobały. Pokaż zdjęcia Barr’a, Sugitomo czy innych takich w serwisach typu Fotka.pl, to wszyscy Ci powiedzą, że takie zdjęcia po prostu nie mogą się podobać, bo fajne zdjęcia to kotków, kwiatków i rozebranych lasek.
Emocje, a właściwie lepiej: stany emocjonalne, to niekoniecznie silne wzburzenie. A odbiór estetyczny następuje i przez emocje i przez intelektualną analizę.
Mogą, ale tylko wtedy, gdy upiera się, żeby przekazać swoje emocje publiczności. Są fotoamatorzy, którzy w pełni świadomie fotografują dla siebie i ich zdjęcia mają budzić emocje w nich samych.
Nie generalizujesz zanadto?
Kiedyś była modna quasi-teoria, że osoby które „czują” muzykę widzą podczas jej słuchania kolory. Byłem młody i głupi i faktycznie: Eureka, widziałem kolory, jestem prawdziwym melomanem. Genesis – brązowy, Yes – żółty, Coltrane – jak czarno-białe zdjęcie. Po jakimś czasie zorientowałem się, że to kolory okładek tych paru płyt, które w czasach zgrzebnego PRL-u miałem okazję trzymać w rękach
Rok temu wstawiłem na DFV zdjęcie psa z Macedonii. Pojawiło się kilka wpisów, że pies jest chory, biedny i w ogóle. Dyskutowałem z tymi „przemyśleniami” pisząc, że to „dość powszechny obrazek w Macedonii, Albanii. Bezpańskie psy śpią gdzieś w cieniu chcąc przeczekać najbardziej upalną część dnia. Ten nie wygląda jakoś wyjątkowo źle. Powiedziałbym nawet, że wygląda całkiem nieźle.” Pojawiły się nowe wpisy, że zdjęcie okropne itd. Znowu odpowiedziałem „Kompletnie nie rozumiem, o czym piszecie. Nawet jeśli miałbym Wam przyznać rację, to wynikałoby z tego, że wolno pokazywać w galeriach internetowych jedynie uśmiechnięte dzieci i wdzięczące się do obiektywu młode kobiety, najlepiej z Maxmodels ”. Po tym wpisie zdjęcie otrzymało jedynkę, za mój „brak empatii”
Zresztą wątek nie wzbudził zainteresowania tych, którym był dedykowany.
z tym przykładem Andrzeja (pies w Macedonii) jest trochę tak, jak w komentarzu, który przeczytałam pod zdjęciem twarzy afgańskiego (chyba) chłopca – było to raczej pytanie, czy podobne “emocje” wywołałoby to zdjęcie, gdyby było na nim sfotografowane dziecko z Europy, o “swojskiej” urodzie…
dlaczego zdjęcia z odcieniem egzotyki oddziałują na nas silniej? bo spełniają nasze częste tęsknoty za “poznaniem” tej egzotyczności?
Jeśli chodzi o zdjęcie kawałka muru, które Andrzej2 “zacytował”, ośmielę się potwierdzić, iż jest to wręcz idealny przykład skrajnego szastania “emocjonalnością” odbiorcy… sam tytuł “niemoc” zadziała zapewne mocniej, niż powiedzmy szczerze średni kadr
a moje emocje w chwili naciskania spustu? zainteresowanie… tylko czy aż tyle?
No tak, bo emocje wzbudzają czynniki poza fotograficzne, a przez wykorzystanie tych czynników na zdjęciach stosujemy, przepraszam za konotacje ), detonator emocjonalny
To jest ta sama kwestia, co ze zdjęciami dzieci, kwiatków, zachodów słońca itp. – odwołują się do naszych skojarzeń, wyobrażeń i marzeń, w których te elementy odgrywają istotną rolę. Oczywiście, jeśli ktoś ma jakieś skojarzenia związane z tymi obiektami, co niekoniecznie jest obowiązkowe. Więc tutaj skuteczność będzie zawsze jakąś prawdą statystyczną.
a moje emocje w chwili naciskania spustu? zainteresowanie… tylko czy aż tyle?
Nigdy nie wiesz, co wyzwoli emocje u odbiorcy Indywidualnie to jest całkiem nie do przewidzenia, bo ktoś może mieć jakieś zupełnie indywidualne doświadczenia, które spowodują, że silnie emocjogenny będzie np. korek po winie
Coś mi się zdaje że będzie artykuł w listopadowym DFV na powyższy temat.
O emocjach? Niekoniecznie
Nie może?
http://www.sugimotohiroshi.com/seascape.html
Naprawdę nie może?
Spokój, wyciszenie itp. to też stany emocjonalne. Estetyka i doznania estetyczne to też w znacznej części kwestia emocji, choć niekoniecznie wyłącznie./…/
1. George Barr nie jest nudny. Ma bardzo dużo zdjęć o pięknej, subtelnej kolorystyce, ktora jest absolutnym przeciwieństwem tego co widzimy u niektórych innych zwłaszcza pejzażystów (kolory typu “kalendarz amerykański”, od których dostaje się zapalenia spojówek).
2. http://www.sugimotohiroshi.com/seascape.html
Tych zdjęć nie potrafię ocenić. Widzę 3 szaro-bure miniaturki, które nie robią na mnie żadnego wrażenia.
Ani mnie nic nie wycisza, ani nie pobudza
Na podstawie tego co widzę mogę tylko powiedzieć, że MZ są to mniej udane zdjęcia dobrego i cenionego fotografa, co zresztą nie jest niczym dziwnym.
Niektórzy z Wielkich też są znani tylko z kilku zdjęć lub nawet jednego (choć robili ich znacznie więcej) np. “Dolny pokład” pewnego pana na S.
Ale to wszystko może być mylące bo np oryginały o szer. 1,5 m mogą robić zupełnie inne wrażenie.
Może np fale pięknie połyskują, lub coś w tym guście.
Sam się przekonałem że już format 20×30 jest bez porównania efektowniejszy od małych.
3. Nikomu nie odbieram prawa do prywatnych upodobań (3 kreski), ale wydaje mi się że należy w tym względzie zachować jakiś zdrowy umiar.
Inaczej dojdziemy do absurdu polegającego na tym, że zdjęcie będzie szalenie wartościowe bo podoba się na całym świecie jednej osobie, która to zresztą osoba upadła w młodości na głowę i się nieco uszkodziła ))
Dobranoc.
Inaczej dojdziemy do absurdu polegającego na tym, że zdjęcie będzie szalenie wartościowe bo podoba się na całym świecie jednej osobie, która to zresztą osoba upadła w młodości na głowę i się nieco uszkodziła ))
Dobranoc.
Jeśli przy odbiorze mamy się kierować zdrowym umiarem, to nie mam mowy o emocjach – to się wyklucza
Ja tam lubię i pisanie, i fotografie Barra, ale sporo osób Ci powie, że jest nudny, a właśnie te pejzaże z kolorami, które uciekają z każdej przestrzeni barwnej, są super.
Tych zdjęć nie potrafię ocenić. Widzę 3 szaro-bure miniaturki, które nie robią na mnie żadnego wrażenia.
Ani mnie nic nie wycisza, ani nie pobudza
Na podstawie tego co widzę mogę tylko powiedzieć, że MZ są to mniej udane zdjęcia dobrego i cenionego fotografa, co zresztą nie jest niczym dziwnym.
No, to są zdjęcia uznawane za te lepsze, a z pewnością bardziej sławne Hiroshiego.
Może np fale pięknie połyskują, lub coś w tym guście.
Sam się przekonałem że już format 20×30 jest bez porównania efektowniejszy od małych.
A tu oczywiście masz rację. Coś może nie działać w internetowej miniaturce, za to mieć potencjał w słusznym rozmiarze. I vice versa
A gdzie ustala się zdrowość tego umiaru? Bo w jednym towarzystwie powiedzą Ci, że prawdziwe piękno to dzieci i kwiatki, a w następnym – że tylko rozebrane panie z dużym biustem. Jeśli zaś chodzi o pejzaże, to obawiam się, że statystycznie będziesz w mniejszości z zamiłowaniem do Barra, a frakcja fanów mocno nasyconych kolorów będzie znacznie liczniejsza.
Jedna osoba to może przesada, ale grupa kuratorów, krytyków i marszandów nie jest szczególnie liczna, a to ona decyduje, które dzieła sztuki są cenne, a które to tandeta. O ich stanie zdrowia oraz przeżytych urazach nic nie wiem
Wręcz przeciwnie – zdrowy umiar to to, co u mnie wzbudza zdrowe emocje, a brak umiaru, to co wzbudza emocje u innych
Może nie do końca o emocjach, a bardziej o kontekście, znaczeniu i rozumieniu tego, co się ogląda, ale polecam ostatnie trzy zdjęcia BlackPaula, np. to: https://www.dfv.pl/gallery/members/BlackPaul.html?g2_itemId=3913267
Wręcz przeciwnie – zdrowy umiar to to, co u mnie wzbudza zdrowe emocje, a brak umiaru, to co wzbudza emocje u innych
Zaraz wkroczymy na grunt psychologiczny… zarządzać emocjami trzeba umieć )
Ale ja rozumiem, o co Ci chodzi, zgadzam się z tym i zaczynam sama – na własny użytek – jednak odczekać chwil parę, zanim napiszę lub powiem coś na temat oglądanego zdjęcia (przykład wycinkowy, bo tylko o takim obszarze teraz rozmawiamy) – stąd moja “sympatia” do KO, bo oglądam kilka razy, nawet jeśli przy którymś ze zdjęć zakrzyknie mi w głowie: ach, cudo lub odwrotnie: co za gniot, odczekuję oglądając inne i wracam do tych na skraju emocji od 0 do 5 w dalszej kolejności – wtedy dopiero zauważam bez problemów inne warstwy odbioru, które często skrywają się pod tą pierwszą wywołaną “do tablicy” emocją.
Czyli, że co – można by te ochy i achy zachwytu rozbić na cyferki.
Statystycznie: 90% zachwyca się widoczkami, portretami małych dzieci, kwiatkami, motylkami itd. itp., 80% populacji męskiej doceni “panią z dużym biustem” (ja wolę z małym), 50% docenia ambitne portrety, fotografię bez koloru B&W, i w końcu dojdziemy do kilkuprocentowych, niszowych specjalizacji fotografii typu 2 szare paski Barra, 3 niebieskie i 3 zielone paski Gursky’ego lub inne “dziwactwa” które jednak dla tych paru procent są piękne.
I tak powinno być!
Różni ludzie, różne potrzeby, różne emocje.
Już od dawna jesteśmy To jest grunt psychologii recepcji.
Uff, przywracasz wiarę w ludzi
Statystycznie: 90% zachwyca się widoczkami, portretami małych dzieci, kwiatkami, motylkami itd. itp.
Można. To teraz na następnym etapie można jeszcze przyjąć, że statystyczny gust można mieć, ale wcale nie trzeba – ergo, nie musi się komuś podobać to, co podoba się pięciu innym osobom.
I następny etap – to, co się podoba największej grupie osób jest w jakiś sposób najbardziej wartościowe “obiektywnie”.
nie wiem, czy to odpowiedni wątek, ale emocje (negatywne) wzbudziła we mnie ta prezentacja https://www.dfv.pl/gallery/v/Konkursy/lll.JPG.html
Zacznę od faktu.
W najbardziej (chyba) prestiżowym muzeum sztuki współczesnej, jako eksponat wystawione jest akwarium w którym pływają 3 piłki.
Ale o emocjach, wyłączyłbym tutaj by nie zaciemniać sprawy zdjęcia “dokumentacyjne” które rządzą się trochę innymi prawami.
Dla mnie ważne są moje emocje, te które tkwią we mnie, odczucia z dzieciństwa, wyobrażenia z lektury, pierwsze wrażenie itd. I dążę do tego, by zdjęcie “przypominało” mi te emocje gdy na nie patrzę.
Potrafię kilkakrotnie wracać do miejsc i powtarzać (inne ujęcie, światło, ogniskowa itd.), potrafię szukać kilka lat.
PS służy także do “dociągania” do tego wyobrażenia, zdarzyło się że duży wydruk (110×75) został zdjęty ze ściany i zastąpiony nową wersją, bolało finansowo ale teraz jest dobrze.
Robię to dla siebie, jestem wolny, ja oceniam czy jest ok czy też nie, opinią innych jest trzeciorzędna.
(co nie oznacza, że opinii o technicznym aspekcie np. ka_tula nie uwzględniłem na końcowym wydruku, miała rację)
Dla mnie to jest samorealizacja, zmaganie samego ze sobą.
Ale są też Ci co mają potrzebę (psychiczną lub finansową) poddania się pod osąd widzów.
Tutaj można chyba zdefiniować całą skalę twórców.
Początek skali to Ci beznamiętni, bez emocji powielają np. ten sam obrazek, liczy się tylko czy klient kupi czy nie, jemu jest obojętne co maluje, Ci co fotografują uwzględniając tylko wszystkie zasady itd.
Klientowi się podoba, płaci, zdjęcie oceniane wysoko, bo….
Koniec skali to Ci co potrafią własne emocje przekazać, poprzez zdjęcie, widzowi.
Są tacy ludzie, którym czasem się to udaje. Stajesz ….i nie możesz oczu oderwać, chłoniesz..
Trzeba mieć to coś.
Dawno temu, w studio dziewczyna, uznany, dobry fotograf i ja, dwa te same aparaty, te same obiektywy, te same filmy.
“Staliśmy” obok siebie. Po kilku dniach na stole leżą 24 zdjęcia i ja wybieram 10 najlepszych (które bym jako redaktor zamieścił na okładce). No i okazało się że tylko 1 było moje. Portrety to nie moja bajka.
Natomiast moje zdjęcie miasta nocą zamieścił w czasopiśmie.
jp
O tak Pełna zgoda ^^
Z innymi przemyślami niekoniecznie ^^
prowokujesz, a tu teraz (termometr “wolnowiszący”, przy ścianie od północy, ściana i termometr zawsze w cieniu) 35,5 stopni
jp
- You must be logged in to reply to this topic.