Sprzęt
Zwracam się do Was z dziwnym może pytaniem – nie co kupić, ale gdzie kupić, tak, żeby transakcja była jak najbezpieczniejsza – sprzęt był z dużym prawdopodobieństwem w dobrym stanie i żeby ew. sprawnie móc załatwić reklamację, gdyby okazał się od początku niesprawny. Sądzę, że macie w tym duże doświadczenie. Chodzi o Warszawę.
Zamierzam kupić na początek pewnie Olympusa XZ-2, potem jakąś lustrzankę, tak czy inaczej to dla mnie spory wydatek. Jest jasne, że przy dzisiejszych zwyczajach nie stanę w sklepie z aparatem, nie włożę baterii i nie zacznę go testować – a to jak ostrzy, a czy nie ma martwych pikseli itd. Mogę to zrobić dopiero w domu.
Z tego punktu widzenia najlepsza byłaby sprzedaż internetowa, bo można bez łaski zwróćić po 10 dniach. Ale … do sprzedaży internetowej trafiają często egzemplarze “macane” – takie, które ktoś oddał albo z wystawy (widzialem kiedyś lustrzanki na wystawie w EURO – ciarki mi przeszły po plecach – miały otwarte dziury na obiektywy, aparaty łapały kurz, a klienci popychali palcem lusterka, zostawiając na nich odciski).
Poza tym – i tu może któryś z Kolegów prawników by się wypowiedział – najchętniej widziałbym opcję z odbiorem osobistym. Problem w tym, że wtedy niektóre sklepy uważają sprzedaż za zwykłą (nieinternetową) , a więc bez prawa zwrotu po 10 dniach. Czy słusznie?
Można wybrać jakiś market, w którym w dużych ilościach będą stały aparaty w pudełkach i wybrać pudełko z wyglądu ,,niemacane”, np. Saturn, tylko czy w razie reklamacji, bo mi np. źle ostrzy na długim krańcu ogniskowej, obsługa takiego marketu będzie na tyle rozgarnięta, żeby zrozumieć wadę i w nią uwierzyć?
Może więć jakiś zaufany, dobry, specjalistyczny sklep fotograficzny?
No i jest jeszcze wieczny marketowy problem niechęci sprzedawców do stemplowania książeczek gwarancyjnych (słynna senetencja “paragon jest gwarancją”).
Słowem, podzielcie się dobrą radą. Gdzie Wy właściwie kupujecie swoje aparaty?
Kiedyś zakupy robiłem w Fotojokerze, ostatnio w Fotoformie (na stacji metro Centrum).
Nikt mi nie robił tzw. łachy, aparat mogłem sprawdzić na miejscu (na tyle, na ile było to możliwe).
W obu przypadkach karta gwarancyjna była wypełniona przez sprzedawcę.
Nie bardzo mogę się wypowiadać, ponieważ mieszkam za granicą, ale mam wrażenie, że jesteś strasznie nieufny. Mieszkam w dużym mieście, choć mniejszym niż Warszawa, i cały sprzęt kupowałem w normalnym sklepie, gdzie mogłem testować do upadłego. Jestem przekonany, że w Warszawie też są takie sklepy. Ale może się mylę …
No niestety nie, kupiłem Canona
P.S. jeszcze jedno – Fotoforma przyjmuje używany sprzęt w rozliczeniu.
Sewo, ja jestem nieufny, to fakt, ale też w naszym kraju, jaki by nie był kochany, niestety obyczaje są fatalne. Klient jest dobry do momentu, gdy nie wyciągnie pieniędzy i nie zapłaci. W tym momencie uśmiech na twarzy sprzedawcy gwałtownie zmienia się w grymas przeciwny. Wielu to ćwiczyło, a to j przy zakupie samochodu, a to przy ubezpieczeniach … :DDDD
Ale pocieszające jest, że są miejsa, gdzie się da tetować sprzęt przy zakupie.
Są, ale raczej nie są to sklepy typu MM lub Saturn. Nie liczyłbym też tam na jakąś fachowa pomoc – ja mam raczej wrażenie, że sprzedawca dziś w dziale Foto wczoraj sprzedawał sokowirówki.
Są, ale raczej nie są to sklepy typu MM lub Saturn. Nie liczyłbym też tam na jakąś fachowa pomoc – ja mam raczej wrażenie, że sprzedawca dziś w dziale Foto wczoraj sprzedawał sokowirówki.
W ogóle mam wrażenie, że w Warszawie nie ma już sklepów fotograficznych z prawdziwego zdarzenia. 20 lat temu był np. sklep fotograficzny na Nowym Świecie przy Foksal – teraz tam chyba sprzedają jakieś ciuchy. Był na Puławskiej przy Kinie Moskwa – teraz tam chyba też jakiś jest, ale internetowy ….
i tu się na szczęście grubo mylisz jest kilka wyłącznie fotograficznych, prowadzonych przez ludzi, z którymi można o sprzęcie pogadać. Zapodana Fotoforma to jeden z takich właśnie.
A tak z innej beczki – planujesz najpierw Olka, w jakiejś przyszłości lustrzankę. Sprawdziłem sobie ceny i wychodzi mi, że za Olka zapłacisz jakieś 1100, za najtańszą lustrzankę z kitem (nową) jakieś 1400 – osobiście bym się zastanowił
i tu się na szczęście grubo mylisz jest kilka wyłącznie fotograficznych, prowadzonych przez ludzi, z którymi można o sprzęcie pogadać. Zapodana Fotoforma to jeden z takich właśnie.
A mógłbyś sypnąć jakimiś dodatkowymi konkretami, dodatkowymi nazwami – bardzo chętnie bym się dowiedział. No i dla mnie liczy się też nie tylko fachowość sprzedawcy, ale też jego przyzwoitość i uczciwość.
Też mi to przyszło do głowy. Ale chcę też mieć jakiś mały, mniej więcej kieszonkowy aparat. W tej kategorii XZ-2 jest niezrównany. Ostrzy się pierscieniem na obiektywie, nie jakimiś guzikami z tyłu, co trwa wieki. Obiektyw o jasności 1.8-2.5 (a ja lubię zdjęcia przy słabym świetle) – bez dodatkowych wydatków. Ma nawet jakiegoś HDRa. No i przede wszystkim – dotykowy ekran. MOżna wskazać palcem na ekranie punkt ostrzenia – i ciach, on robi zdjęcie. Być może w ten sposób uda się uniknąć ślepienia w ekran przy ręcznym ostrzeniu. Wygodny jest on także także, gdy na ulicy nie chcesz zbyt nachalnie fotografować- tak nikt nie zorientuje się, że robisz zdjęcie.
Uczciwości i przyzwoitości nie testowałem , ale pod nosem (na Targówku) mam jeszcze Fotoklik (fotoklik.pl) – kupowałem u nich sporo drobnicy (filtry, statyw, plecak) i obiektywy.
Prowadzą Tamrona i nie miałem żadnych kłopotów z usunięciem usterki na gwarancji – obiektyw zaniosłem do sklepu, po tygodniu odebrałem naprawiony.
P.S. i tym samym trzasnął mi 3-tysięczny post
Swój sprzęt kupowałem w większość w ABFoto, nie było najmniejszych problemów ze sprawdzeniem sprzętu przed odbiorem. I w większości sklepów tak właśnie jest.
Problem może pojawić się wtedy, gdy nie jesteś zdecydowany na zakup, a chcesz po prostu sprzęt przetestować. Po kilkudziesięciu/kilkuset testach korpusy mają już na liczniku sporą ilość klatek, kupujący jest oburzony, bo chce aparat z zerem na liczniku, a sprzedający ma problem.
Swój sprzęt kupowałem w większość w ABFoto, nie było najmniejszych problemów ze sprawdzeniem sprzętu przed odbiorem. I w większości sklepów tak właśnie jest.
Problem może pojawić się wtedy, gdy nie jesteś zdecydowany na zakup, a chcesz po prostu sprzęt przetestować. Po kilkudziesięciu/kilkuset testach korpusy mają już na liczniku sporą ilość klatek, kupujący jest oburzony, bo chce aparat z zerem na liczniku, a sprzedający ma problem.
To dobrze. Może ja po prostu wyrobiłem sobie wrażenie w marketach.
A jak u nich kupujesz, z półki, czy zamawiasz osobiśice, czy przez internet? A co jeśli jednak jakąś wadę odkryjesz dopiero w domu?
A jak u nich kupujesz, z półki, czy zamawiasz osobiśice, czy przez internet? A co jeśli jednak jakąś wadę odkryjesz dopiero w domu?
Z półki, odbiór osobisty.
Co do wady – nie miałem jeszcze okazji reklamować czegokolwiek ze sprzętu foto. Jednak w razie czego wolę mieć możliwość pójścia do sklepu, porozmawiania i pokazania co wg mnie jest nie tak.
A co do 10 dni na zwrot przy zakupie na odległość – jest przecież rękojmia, która obowiązuje również sprzedawców sklepów stacjonarnych.
Wrócę do tematu. Zwlekałem z zakupem tego Olka XZ-2 i … niedawno dostałem go jako prezent imieninowy.
Śmiali się niektórzy z moich obiekcji
a tymczasem już zostałem trochę oszukany.
Aparat dla mnie dla mnie był kupowany w Saturnie (w Złotych tarasach w Warszawie, czyli pod tymi żaglami, którymi kol. Szalas zrobił kiedyś furorę w Konkursie Błyskawicznym). Osoba, która mi kupowała zapytała oczywiście o kartę gwarancyjną. Spotkał ją śmiech – gdzie tam, my nie stemplujemy, większość firm już odchodzi od kart gwarancyjnych itd. Ja w domu sprawdzam – i Olympus pisze w dziesięciu miejscach – na stronie, w instrukcji nawet, że warunkiem skorzystania z gwarancji jest – oczywiście wypełniona przez sprzedawcę karta gwarancyjna. I co? Uczciwe to było, czy nie? (a swoją drogą, jaka w tym doza głupoty i lekceważenia ze strony sprzedawcy – dlaczego zostałem bez gwarancji na nowy sprzęt – bo “większość firm” odchodzi od kart gwarancyjnych, Olympus wprawdzie nie, ale co tam, większość odchodzi).
Może się mylę, ale nie ma chyba obowiązku stemplowania karty gwarancyjnej zaraz przy zakupie – jeśli masz dowód zakupu, to sprzedawca bez łachy powinien kartę podbić nawet po jakimś czasie.
Ale klient upomniał się o to przy zakupie. To co, w momencie zakupu nie można, a dzień później – już tak? Nie, Szalasie. Nie ma żadnych chyba szczególnych przepisów, kiedy trzeba stemplować kartę.
Towar trzeba sprzedawać pełnowartościowy (także pod względem prawnym) – i tyle. A już na pewno nie można klienta oszukiwać, że producent czegoś nie wymaga, jak wymaga.
Nie w tym rzecz, czy nie można w dniu zakupu – Saturn poleciał sobie w kulki, to pewne.
Wydaje mi się, że nie ma takiej potrzeby – możesz wziąć i spokojnie posprawdzać, a po kilku dniach przyjść i poprosić o podbicie karty gwarancyjnej.
Jeśli masz więc paragon lub fakturę, możesz chyba spokojnie iść i zażądać podbicia gwarancji.
P.S. Saturna chyba nikt Ci nie polecał
Takie zachowanie, przynajmniej w innych sklepach, ma na celu uniknięcie ewentualnych korowodów w razie konieczności wymiany sprzętu i ja raczej odbieram je pozytywnie. Chodzi o to, że gdyby podbili Ci od razu kartę gwarancyjną, a Ty w domu, po gruntownym przetestowaniu przez kilka dni, znalazłbyś jakąś wadę to taki aparat wchodzi w procedurę reklamacji – czytaj papierkologii – oraz tracenia czasu Twojego i sklepu. Jeżeli Ci nie podbiją a aparat jest sprawny to za kilka dni, tygodni, miesięcy, przychodzisz z dowodem zakupu i masz pieczątkę. Jak aparat ma usterkę to wyjmują następny z szuflady i Ci wymieniają bez uruchamiania machiny reklamacji.
Szalas – nie, nie, nawet mi odradzałeś markety, to pamiętam.
A żeby tam pójść – na razie nie miałem za bardzo czasu. Zobaczę, możę się jeszcze wybiorę – zresztą średnią mam ochotę, a nauczony doświadczeniem z Euro wiem, że nieraz trzeba dobrze się napyskować i koniecznie oprzeć o kierownika, żeby gwarancję raczyli podstemplować. Poza tym – w pudełku nie było karty gwarancyjnej, więc albo coś dodatkowo oszukalii, np. dostali karty obok pudełek i podtarli się nimi w wychodku, albo mają jakieś ogólne karty gw. Olympusa do różnego sprzętu – i zaraz będzie kwestia – a nie bardzo chce mi się z nimi chandryczyć i wyżebrywać to, co się należy. Zwróć też uwagę, że to był prezent – nie bardzo sobie chcę psuć sobie humor. .
A piszę głównie dlatego, że mily kol. Sewo się burzy, jak można mieć takie wątpliwości, nawet do dziś ten wątek pamięta. No więc można – i co więcej – miałem jednak rację,i wiedziałem, co piszę. No i piszę też ku przestrodze – ten Saturn-żagiel bardzo jest ładny z zewnątrz, ale zakupów foto na większą kwotę to w nim nie polecam .
Gerwazy, sorki, ale Ty chcesz mieć tę gwarancję, czy nie łachy Ci nie robią, ale rozumiem, że problemem może być paragon, skoro to prezent.
Tak, czy siak – gwarancję lepiej mieć, a zachowanie Saturna jest niechlubnym wyjątkiem w zestawie prawdziwych sklepów przyjaznych fotografom.
maga – nie przekonuje mnie to, bo po pierwsze jak klient chce od razu gwarancję, to go nie należy uszczęśliwiać na siłę , po drugie podstemplowana karta wcale nie przeszkadza w normalnym zwrocie, bo niby w czym (czy jak podbijesz kartę to tracisz rękojmię? – nie, to tak kiedys byo, a już od dawna nie jest), po trzecie – powtrzam – nie można klienta oszukiwać.
Spotkałem się z czyś takim w MM, chyba przy zakupie sokowirówki ale wtedy kasjerka od razu mnie poinformowała, że w pudełku nie ma karty gwarancyjnej i muszę ją odebrać w osobnym punkcie i też nie musiałem tego robić w dniu zakupu tylko poradzono mi, żebym sprawdził w domu działanie i przyszedł po kartę z dowodem zakupu później. Dla mnie to nie problem ale jak ktoś mieszka w innej miejscowości niż MM itp. to musiałby jechać drugi raz, więc lepiej podbijać w ciemno od razu a w razie niedziałającego sprzętu reklamować zgodnie z procedurą.
Karta w niczym nie przeszkadza, rękojmi tez nie tracisz. Chodzi tylko o to, że jak już masz podbitą gwarancję, a w niej wpisany numer towaru to jak go reklamujesz to muszą wypisać kartę reklamacji, odebrać od Ciebie towar, przesłać do serwisu itp. Jak nie masz wypisanej karty to jak reklamujesz towar, to wyjmują z szuflady następny i za 20 sekund idziesz do domu z nowym egzemplarzem.
Karta w niczym nie przeszkadza, rękojmi tez nie tracisz. Chodzi tylko o to, że jak już masz podbitą gwarancję, a w niej wpisany numer towaru to jak go reklamujesz to muszą wypisać kartę reklamacji, odebrać od Ciebie towar, przesłać do serwisu itp. Jak nie masz wypisanej karty to jak reklamujesz towar, to wyjmują z szuflady następny i za 20 sekund idziesz do domu z nowym egzemplarzem.
No właśnie tego nie rozumiem. To jak mam podbitą gwarancję, to też niech wyjmą z szuflady obok itd. Co im ptzeszkadza? Przecież jak sprzęt jest uszkodzony, to i tak go muszą zwrócić producentowi i jakieś tam papiery w związku z tym wypełnić. Chyba nie przypuszczamy, że uszkodzony sprzęt pakują do pudełka i … sprzedają następnemu?
Pamiętam rzeczywiście taki zwyczaj (“wypróbuj pan sobie, a jak będzie dobrze to przyjdź podbić gwarancję”), ale raczej parę ładnych lat temu (i jakoś bardziej na południu Polski . Ale – jak piszę wyżej – dziś nie umiem znaleźć uzasadnienia. Prawdziwym uzasadnieniem może być, że zwyczajnie nie chce im się tej gwarancji wypisywać. Ho, ho, przepisać numer seryjny – zwłaszcza w markecie – a gdzie tam, kliencie, płać i zjeżdżaj, bo następny czeka do kasy.
No właśnie, trafiłeś w sam środek sedna:-) – muszą wypełnić jakieś papiery. Ale im się nie chce bo to psuje statystykę.
Nie wiem jak Ty ale ja chyba przypuszczam;)
No właśnie, trafiłeś w sam środek sedna:-) – muszą wypełnić jakieś papiery. Ale im się nie chce bo to psuje statystykę.
Nie wiem jak Ty ale ja chyba przypuszczam;)
Nie jest tak jak mówicie.
W momencie, gdy są wypełnione dokument gwarancji, trzeba uruchomić procedurę gwarancyjną. Sprzęt idzie do producenta i ten decyduje co dalej.
W przypadku niepodbitej gwarancji sklep po prostu wymienia towar na taki sam nie pytając producenta, a ten niedobry odsyła do producenta.
To jest chyba jednak pro konsumenckie.
PS. Nie odnoszę się do opisanego w wątku przypadku odmowy wystawienia gwarancji, bo do tego nie mają prawa, jeżeli producent przewiduje gwarancję, a klient chce od razu.
PS2. Gdzieś w wątku padło pytanie, czy zamówiony towar w internecie, a odebrany w sklepie można traktować, jako kupiony poza sklepem?
Odpowiedź brzmi tak. Sklepy się buntują, ale UOKiK już z tym walczy.
No właśnie, trafiłeś w sam środek sedna:-) – muszą wypełnić jakieś papiery. Ale im się nie chce bo to psuje statystykę.
Nie wiem jak Ty ale ja chyba przypuszczam;)
Nie jest tak jak mówicie.
W momencie, gdy są wypełnione dokument gwarancji, trzeba uruchomić procedurę gwarancyjną.
Dlaczego trzeba? O ile wiem, to obecnie klient może skorzystać albo z gwarancji albo z rękojmi wg swego wyboru, ma je równolegle i jedno drugiemu nie przeszkadza. Zresztą (choć to oczywiście na marginesie wątku), bardzo możliwy jest przypadek, gdy gwarancja pewnej usterki nie obejmie, a rękojmia – tak (bo w gwarancjach jest zwykle szereg wykluczeń). Wtedy klient wysuwa roszczenie z rękojmi – i jak tu uruchomić procedurę gwarancyjną?
Odpowiedź brzmi tak. Sklepy się buntują, ale UOKiK już z tym walczy.
A, dzięki, ważna informacja. Ale wczytałem się głębiej – i nie dotyczy to przypadku, gdy sklep prowadzi “rezerwację” przez internet (a nie “sprzedaż”). Uśmiałem się bardzo, od pewnego czasu przeglądając strony marketów zauważyłem zmiany w interfejsie – pojawiłły się właśnie jakieś guziki “Zarezerwuj w sklepie” – nigdy nie wiedziałem o co tu chodzi, a teraz rozumiem. Są opcje: “kup do domu”, albo: “zarezerwuj w sklepie” :DDDDDD
Odpowiedz sobie na pytanie jako klient. Chcesz od ręki wymienić towar, czy czekać ileś tam dni.
Chyba szukasz dziury w całym.
Wszystkim polecam stronę http://ezakupy.uokik.gov.pl/
Z mojej perspektywy dokładnie tak to wygląda. Gerwazy uspokój się, przestań szukać globalnego spisku i…poproś miłego darczyńcę o skserowanie paragonu. Te, już po trzech miesiącach potrafią być nieczytelne przy nieumiejętnym przechowywaniu.
Dzięki Darek. Przyda się.
Mam nadzieję, że masz rację chociaż nie dam sobie uciąć ręki czy ten towar nie trafia ponownie na półkę.
Też tak uważam ale chyba wyraziłem się nieprecyzyjnie albo zbyt skrótowo skoro myślisz, że napisałem inaczej.
No właśnie, jedno nie wyklucza drugiego. jak skończy Ci się gwarancja to jeszcze można skorzystać z rękojmi.
Tylko po co w to wchodzić jak sklep idzie klientowi na rękę i chce tego korowodu uniknąć wymieniając od razu towar (oczywiście bez podbitej karty gwarancyjnej).
Przy okazji. Nie warto bawić się w rękojmię i gwarancję, gdy towar kupowało się jako konsument. Jeżeli nie ma możliwości “wymiany towaru”, bo sklep nie praktykuje tego, to wtedy trzeba iść w niezgodność towaru. Szybsza i pewniejsza ścieżka, niż gwarancja lub reklamacja. Pisałem o tym na blogu.
No to jak już tak głęboko weszliśmy w temat to przejdźmy do przepisów – jako legalistów tylko to nas obowiązuje –
Art. 577. § 1. kodeksu cywilnego – w wypadku gdy kupujący otrzymał od sprzedawcy dokument gwarancyjny co do jakości rzeczy sprzedanej, poczytuje się w razie wątpliwości, że wystawca dokumentu (gwarant) jest obowiązany do usunięcia wady fizycznej rzeczy lub do dostarczenia rzeczy wolnej od wad, jeżeli wady te ujawnią się w ciągu terminu określonego w gwarancji.
Art. 578. – jeżeli w gwarancji inaczej nie zastrzeżono, odpowiedzialność z tytułu gwarancji obejmuje tylko wady powstałe z przyczyn tkwiących w sprzedanej rzeczy.
Żeby sprzedawca mógł o f i c j a l n i e rozpoznać przypadek w trybie roszczenia z tytułu gwarancji musi więc sprawdzić, czy wada powstała z przyczyn tkwiących w sprzedanej rzeczy, inaczej mówiąc czy sprzedali coś felernego. Jeżeli aparat nie działa albo działa źle bo go użytkownik zepsuł – upuścił, zalał kawą, położył na gorącym grillu itp. to w ramach gwarancji nic nie dostanie. W przypadku rzeczy bardziej skomplikowanej, np aparatu fotograficznego, pan sprzedający w Saturnie lodówki, płyty winylowe a czasem aparaty, nie jest w stanie, od ręki, tego stwierdzić. Do tego firmy mają wyznaczone punkty serwisowe. Zatem trzeba aparat oddać do takiego punktu a co za tym idzie zaczynają się korowody i nawet jak się okaże, że po dwóch tygodniach uznają Twoją rację to i tak jesteś dwa tygodnie bez aparatu. Tego właśnie można uniknąć, wymieniając aparat od ręki bez ujawniania jego sprzedaży w karcie gwarancyjnej.
O właśnie, niezgodność towaru z umową daje lepsze możliwości dochodzenia roszczeń no i termin dwuletni.
Tylko, że to wszystko prowadzi do procesów, czego można uniknąć…. ale o tym już napisano w tym wątku kilka razy.
O kurczę, ciągle człowiek się czegoś nowego dowiaduje. Ja “rękojmię” dotychczas utożsamiałem z “niezgodnością”, ale teraz widzę, że to różne rzeczy … a nawet, że w ogóle w sprzedaży konsumenckiej teraz rękojmi nie ma. Piszą o tym tu i rzeczywiście mamy art. 3551 k.c.:
“Przepisy niniejszego działu stosuje się do sprzedaży konsumenckiej w takim zakresie, w jakim sprzedaż ta nie jest uregulowana odrębnymi przepisami.” [czyli tu akurat Ustawą o szczególnych warunkach sprzedaży konsumenckiej].
No, ale podstawcie sobie “niezgodność” tam, gdzie dotychczas mówiłem o “rękojmi” – będzie też dobrze, a nawet lepiej .
Będzie dużo lepiej, niezgodność to teraz bicz na sprzedawców.
Tyle, że jednak wymaga zachodu. Trzeba trochę pism napisać, być może też i pozew do sądu. W dalszym ciągu uważam, że szybka wymiana sprzętu nie ujawnionego jako sprzedany jest dla kupującego lepszym wyjściem z sytuacji.
- You must be logged in to reply to this topic.