Inne
Popularny temat w wątku marokańskim to może zasługuje na własny kącik
Ania, bo trafić tam na pogodę wcale nie jest tak prosto. Niestety większość osób wracających stamtąd kręci nosem, że gdyby chcieli takiej (nie)pogody, to wybraliby urlop nad Bałtykiem(bliżej i taniej). Moim zdaniem jednak, dla takich miejsc (Sejlandsfoss)…
…warto zaryzykować.
http://img607.imageshack.us/img607/9859/seljalandsfossislandia.jpg
…warto zaryzykować.
Oj tak , oj tak warto… pogoda to największy wróg wypraw na północ naszego kontynentu.
Kapiel w lodowatej wodzie? Oj… to przy namiocie nie ma łazienki z wanną i masażem?
Co do masaży to można się dogadać z białym niedźwiedziem. Czasem wpadają z wizytą w Grenlandii.

a nie lepiej tak by zorze polarne złapać? (wrzesień-marzec)
Oczywiście, o ile dla Aurory jesteś w stanie ryzykować odmrożenia
Czerwiec/lipiec jest o tyle sympatyczny, że średnie opady w tym terminie oscylują wokół 41-48 mm, a temperatury 9-11’C. Sęk w tym, że na Islandii hoteli jak na receptę a i to tylko w największych miastach. Decydując się na fotowyprawę, decydujesz się raczej na koczownicze wakacje pod namiotem.
Katarzyna chce zorzę polarną z namiotami? O matko, Kasia , ja tego nie wytrzymam. Może jedz z nami do Islandii w lipcu, a zorzę polarną to może juz z inną bardziej luksusową wyprawą ( film co niektórzy juz ode mnie dostali)
Wojtek trochę przesadza albo straszy. Albo szykuje się na ekstremalnie niskobudżetową wyprawę, która podpada pod próbę samobójstwa lub zabójstwa (w zależności od tego, czy Wojtek jest uczestnikiem czy tylko organizatorem). Ja nie wyobrażam sobie wyjazdu, gdzie po paru godzinach łażenia w temperaturze 10-15 stopni przy dużej wilgotności wraca się nie do ciepłego pomieszczenia, tylko do namiotu. Najdalej trzeciego dnia nikt już nie myśli o zdjęciach, tylko o czymkolwiek ciepłym, mogą być flaki wyprute z pomysłodawcy imprezy pod namiotami.
Na Islandii są hotele, także poza dużymi miastami. Standard jest oczywiście różny, część z tego to coś w rodzaju agroturystyki, a ceny oczywiście wyższe niż koszt rozbicia namiotu, ale jeśli będziemy robić fotowyprawę na Islandię, to z pewnością nie tak survivalową, jak insynuuje Wojtek.
Ufff… Piotrze odetchnęłam z ulgą. To znaczy , ze wanny nie bedę musiała brac ze sobą.
A tak na poważnie , to ja też tak myslę. To nie kraj i region na namiotowo – harcerskie wypady. Zresztą sprzęt potrzebuje też odsapnąć w cieple i zostać podładowany przez elektrykę. Nie wyobrażam sobie brak ciepłego prysznica po całodziennym chodzeniu być może w deszczu , byc może we mgle , być może w śniegu.
Ale zawsze można zostawić furtkę dla tych co jednak wolą survival. Kawałek trawki koło hotelu zawsze sie znajdzie
Na Islandii są hotele, także poza dużymi miastami. Standard jest oczywiście różny, część z tego to coś w rodzaju agroturystyki, a ceny oczywiście wyższe niż koszt rozbicia namiotu, ale jeśli będziemy robić fotowyprawę na Islandię, to z pewnością nie tak survivalową, jak insynuuje Wojtek.
Jakie zabójstwo, jakie samobójstwo, flaki wyprute??? Toś dał upust. Wow…jeszcze te insynuacje…Ja tylko wspomniałem, że to nie wycieczka na garbatym, nic więcej.
dla takich widoków warto sobie 4 litery odmrozić http://podroze.gazeta.pl/podroze/56,114158,10680585,Aurora_borealis___polowanie_na_zorze_polarna__PORADNIK.html
Aniu – nawet jeszcze lepsze, popatrz: http://www.google.pl/search?q=islandia+zorza&hl=pl&client=firefox-a&hs=Nbt&rls=org.mozilla:pl:official&prmd=imvns&source=lnms&tbm=isch&ei=-MPLTsPxOsaG-wbQ7uzCDg&sa=X&oi=mode_link&ct=mode&cd=2&ved=0CA0Q_AUoAQ&biw=1360&bih=921
Byłbym pierwszym chętnym na taki wyjazd:)
Odpowiednia odzież oraz dobry psiworek rozwiązują ten problem;)
Można się przyzwyczaić, a nawet polubić takie wyprawy. Ja na ten przykład lubię zarzucić na barki 25 kg plecak i śmigać po Tatrach kilkanaście godzin dziennie, przez kilka dni, żywiąc się kabanosami i czekoladą. Jak już mi kabanosy wychodzą bokiem szybko wracam do domu i odkrywam różne smaki na nowo. Pierwsza kawa po powrocie smakuje wybornie:) W dodatku jest co wspominać i o czym opowiadać przy czymś mocniejszym;)
Tracimy cenny czas na dojście/dojazd, a moglibyśmy w tym czasie fotografować.
Kolega to młody pewnie jest i pewnie znajdzie zwolenników ze strony “rather young” czytelników DFV. Ale my “młodzi inaczej” mamy już trochę życia w nogach i całodzienne wedrówki z kilkukilogramowym sprzętem to jeszcze możemy wytrzymac ale z 25kg plecakiem? Ja nawet nie wiem czy bym sie wyprostowała z czymś takim na plecach. I gdzie tu nastrój i chęci do fotografowania , kiedy pot z czoła , bezdech w płucach i mroczki przed oczami z wycieńczenia , a na dodatek ta perspektywa wieczornej kapieli w przeręblu… ło matko , toż to tortury, sorki , ja wybieram wariant “lux”
Są jeszcze prawdziwi wyprawowcy na DFV Dzięki FitzRoy, bo już zacząłem wątpić.
Ania, spokojnie istnieje jeszcze coś takiego jak kompromis. Być może moja wyobraźnia troszkę entuzjastycznie rozszalała się w związku z nadzieją na taki wyjazd, ale Piotr był pod tym względem lepszy Mam informacje, z pierwszej ręki, jakoby Tour de Islandia można było zrobić w ciagu 2 tygodni. Wypożyczenie aut 4×4(choć tu przydałaby się pewna nauka “pilotażu”), namiociki, prowiant i heja!
Ps. Tam na północy…naprawdę nie ma hoteli, nawet tych 2*
Dla zainteresowanych parę fotek z Islandii autorstwa Patrycji Makowskiej:
http://patulkaa.digart.pl/galerie/9689/Iceland_-_like_a_mirror.html
http://patulkaa.digart.pl/galerie/4941/Islandia-pomiedzy_noca_a_dniem.html

No to jak z FitzRoyem zrobicie własną, namiotową wyprawę na Islandię, to będziemy trzymać kciuki, a jeśli uda Wam się wrócić ze zdjęciami, to zapraszamy na łamy. My jednak pozostaniemy przy luksusowych wyjazdach, na których przeważnie jest dach nad głową na noc i od czasu do czasu prysznic z ciepłą wodą.
Skąd ten pesymizm i wątpliwości Piotrze? Dlaczego mielibyśmy nie wrócić ze zdjęciami?
Zorganizujemy namiotową wyprawę i wszystko będzie ok. Na wszelki wypadek zwiążemy się liną jeszcze w Polsce, by ten najbardziej spragniony luksusu, czyli Ty Piotrze (musisz wybrać się z nami jako fotograficzny GURU), nie wrócił do domu;)
Pamiętaj, że wszystkie nasze marzenia mogą się spełnić, jeśli mamy odwagę za nimi podążać
Pzdr!
Zgadza się. Taka też była zgodna opinia “marokańczyków” – tydzień jest optymalnie, te 9 dni (liczy się z dojazdem, bo dojazd nie wiem, czy nie jest najbardziej męczący) to granica bólu.
(Tak, wiem, dwóch naszych twardzieli zaraz powie, że 2 tygodnie to im rozgrzewka zajmuje
Bo ja wiem… Może będziecie walczyć o śpiwór i ostatnią puszkę mielonki?
Dobra, dajcie znać, jak się będziecie związywać.

To jakiś Coelho? Tak czy owak moim marzeniem było fotografowanie Islandii z noclegiem w hotelach.
Moim też.
Spotkanie z naturą bezcenne i owszem , za reszte zapłace kartą bo od czego j mam. A zrestą panowie w dobie elektroniki i komputeryzacji gdzie Wy chcecie ładowac akumulatorki do aparacików co by GBajty przywieżć z wyprawy? No chyba , ze razem z plecakami , sprzętem foto , namiotami , śpiworami agregat bedziecie ciągnąć na wózku.
Biuro “Horyzonty ” ma ciekawy program. Szczególnie oglądanie meczu finałowego EURO , to jest to co fotografowie lubią najbardziej. Ale reszta OK
wycieczki PIS-2
Dzień 1 Przelot z Warszawy do Reykjavíku, zwiedzanie stolicy Islandii. 2 Park Narodowy Thingvellir, Geysír, wodospad Gullfoss, wieczorem transmisja finałowego meczu Euro 2012. 3 Piesza wędrówka w Parku Narodowym Skaftafell, Lodowcowa Laguna. 4 Wycieczki w rezerwacie Lonsoraefi, kolorowy wąwóz Havannagil. 5 Kanion Jokulsargljufur, wodospad Dettifos, przejazd do Reykjahlid. 6 Eksploracja okolic jeziora Myvatn, krater Hverfjall, wulkan Krafla. 7 Rejs łodzią na obserwacje wielorybów, wodospad Godafoss, Akureyri, przejazd do Osar. 8 Obserwacja kolonii fok, słynna skała Hvitserkur, przejazd na półwysep Snaefelsnes. 9 Klify Londrangar, malownicze wybrzeże o kolonie morskich ptaków na Snaefelsnes, wulkan Eldborg, przejazd w okolice Reykjaviku. 10 Powrót samolotem do Warszawy.
Plan wycieczki PIS-3

Będą kręcić dynamem, żeby się w nocy zagrzać.


No tak na pierwszy rzut oka to program jest ze trzy razy za szybki dla fotografa. To zresztą i tak powolne tempo jak na biura podróży, niemniej fotografowanie Islandii w biegu nie było nigdy moim marzeniem
Finał Euro? Z pewnoscią. Reszta to do uzgodnienia.
Jest to niestety jedna z tańszych ofert. Inne sa dłuższe i może ciekawsze ale ceny zaczynają się od 7tys w górę. Niestety to co najbardziej fotograficzne, fotogeniczne , niesamowite baaardzo dużo kosztuje.
Wariant tańszy – zachodnie wybrzeże Hiszpanii też cudnie fotograficznie i cieplej : http://vimeo.com/22437132
Swoją szosą czemu tak daleko (i drogo?)? Norki bliżej, łatwiej i wcale nie mniej fotograficzne? CO więcej Polaków więcej:P skupionych w pomocnych w razie potrzeby kołach zainteresowań/organizacjach itp… w tym i podróżniczo/fotograficznych. a tak se ferment posieje.. Islandia jedynie w marzeniach.


No tak na pierwszy rzut oka to program jest ze trzy razy za szybki dla fotografa. To zresztą i tak powolne tempo jak na biura podróży, niemniej fotografowanie Islandii w biegu nie było nigdy moim marzeniem
Ależ ja sobie zdaję sprawę. Wyjazd fotograficzny to tylko fotograf może zorganizować. Tzn osoba , która rozumie takich jak my. Macie kogos kto tego się podejmnie?
Czy wyprawa do Maroka była dokładnie tym czego oczekiwaliście? Niestety z doświadczenia wiem , ze korzystanie z pośrednictwa biura zawsze bedzie zawyżać koszty wyprawy ( dlatego od wielu lat nie korzystam z ich pośrednictwa). Jedyne co jest na plus , to , ze ktos za nas organizacyjne myśli , ale czy dla Was , Nas ludzi wolnych , szukających wolności jest to co chcecie doświadczyć?
Co to są te Norki? Nie znam takiego kraju
Sorki jeśli sieję zamęt. Trzeba realnie spojrzec w oczy. “Kawalerka- ludożerka” , ludzie z branży tacy jak Piotr i Ewa to moga sobie pozwolić na taki drogi ewentualnie długi wyjazd. 80% nas zwykłych bardziej amatorów , mniej profesjonalistów jest za tym żeby organizować sobie wyjazdy fotograficzne , ale nie rujnowac przy tym budżetu rodziny. Zauważ Piotrze jakim powodzeniem cieszyły się warsztaty w Tatrach. Blisko , krótko (może troszkę za krótko – 4 dni to by było super) i tanio. Wszyscy wyjeżdzali zachwyceni , rodzina nie pomstowała , a firma DFV zyskała wielu wiernych i kilku nowych czytelników. Zauważcie , ze to właśnie warsztaty w Tatrach nas i Was scaliły. Znajomości utrzymują się od kilku lat odświeżane przy okazji kolejnych spotkań czy na Targach w Łodzi.
Fotograficzne wyprawy były i bedą zawsze ale każdy z nas to wie , ze najlepiej fotografuje się w samotności i to wtedy wychodzą nam najlepsze zdjęcia. Lista gdzie pojechać , zeby zrobić super fotki mogłaby być długa: Nowa Zelandia , Japonia, Norwegia , tak przeze mnie upragniona. Wszędzie jest pieknie ale czy my pasjonaci fotografii z rodzinami możemy wszystko poświęcic dla własdnych ambicji i spełnienia marzeń? Bardzo bym chciała spełnić swoje marzenia, tylko co w życiu jest najważniejsze…? Jeszcze raz sorki. To tak napisane w przypływie frustracji , że tak ciężko nam jest realizowac marzenia i cele. Życie nam przepływa jak rzeka w wąwozie , lata przelatują jak mewy nad zatoką , ale liczmy , zeuda nam sie jeszcze coś zobaczyć zanim nas siły całkiem nie opuszczą i pomijając ten 25kilowy plecak , ale zebyśmy długo mieli czas dzwigac nas ukochany sprzęt foto.
Żałuje okrutnie, że nie byłem z Wami w Tatrach, ale schodziły mi paznokcie u stóp (tatrzańska kontuzja) i miałem spory problem z poruszaniem się Do Łodzi nie trafiłem bo… byłem w Tatrach;)
Ale my nie rezygnujemy z robienia warsztatów krajowych i bliskiego zasięgu międzynarodowego (bo koszty Pragi to tylko trochę więcej niż w Polsce). Chcielibyśmy, żeby udało nam się w przyszłym roku zrobić i warsztaty gdzieś w Polsce, i Pragę, i warsztaty miejskie, i fotowyprawę też. Też – a nie wyłącznie
W marcu macie Himalaje:
http://www.fotografuj.pl/Workshop/Akademia_Nikona_u_stop_Himalajow/id/28
Tu jest bardziej konkretnie, z ceną:
http://www.akademianikona.pl/fotoekspedycje/66/nepal/
A to ja jeszcze zdradzę, że Marcin szykuje bardzo nietypowe warsztaty… lotne. Ich lotność jest tak lotna, że do ostatniej chwili nikt nie będzie wiedział, kiedy się odbywają, z Marcinem włącznie. O resztę jego pytajcie
Ale my nie rezygnujemy z robienia warsztatów krajowych i bliskiego zasięgu międzynarodowego (bo koszty Pragi to tylko trochę więcej niż w Polsce). Chcielibyśmy, żeby udało nam się w przyszłym roku zrobić i warsztaty gdzieś w Polsce, i Pragę, i warsztaty miejskie, i fotowyprawę też. Też – a nie wyłącznie
Piotrze już chyba kolejny raz w tym tygodniu dajesz mi radość , ależ ja się baaardzo cieszę!!!, ze nie odchodzicie od krajowych spotkań i nie tylko , ale blisko. Tak mi w tym roku brakowało tego klimatu. Dobrze , ze chociaz mogłam się z Wami na Targach w Łodzi pobawic w warsztaty.

Bravo , bravo , tu następuje aplauz na stojąco … oglądam się .. no cóż ja tylko jestem , ale co tam, potrafię głośno klaskać ))
http://www.akademianikona.pl/fotoekspedycje/66/nepal/
No tak ale ja mam Canona. Zostawią mnie gdzies w tym Nepalu na pożarcie Yeti, a aparat i tak sobie wezmą , żeby podpatrzeć nowinki Canona
Co to są te Norki? Nie znam takiego kraju
Toć właśnie ta Twoja wymarzona Norwegia:)
Czy wyprawa do Maroka była dokładnie tym czego oczekiwaliście?
A propos – przypomniała mi się scena, z której się wszyscy potem śmialiśmy. Otóż jedziemy sobie z jednego takiego fajnego miejsca do hotelu, wieczór już, okolica pełni. I nagle okrzyk: Oooo, księżyc, księżyc, STOP! No więc autobus się zatrzymał, wszyscy wylegli ze statywami i focili księżyc nad górami, palmy i odbicia w rzece, bo okrzyk padł na moście. Takie coś jest możliwe tylko na wyprawie fotograficznej. Kierowca miał z nas duży ubaw, ale się dostosował.
Zachęcam wszystkich do próby zatrzymania w celu fotograficznym autobusu wiozącego towarzystwo na kolację na normalnej wycieczce. Już nie musi być na moście.
Hmm. Po pierwsze primo, żeby było widać zorzę, musi być noc. Więc lato odpada. Optymalny jest ponoć luty (i być może listopad). Problem w tym, że wtedy jest dłuuuuuga noc, słońca mało co jeśli w ogóle, więc poza ewentualną zorzą nic się właściwie nie pofoci. A z łapaniem zorzy też nie jest tak gładko. Ona istnieje zawsze, ale nie zawsze jest efektowna. Kolorowa jest rzadkością. Aby ją było w ogóle widać, nie może być chmur. Czyli musi być wyż. A to oznacza na tych szerokościach zimą solidny mróz. A jak wyżu nie będzie, to guzik z focenia zorzy.
Mark Dubovoy, zapalony fotograf zórz, pisze szczerze: “Unfortunately, the probability of being in the right place, at the right time, with the right atmospheric conditions is low. It may take patience, perseverance and a number of trips before one is lucky enough to experience an intense Aurora, but the effort is definitely worth it.”
Zwracam szczególną uwagę na sformułowanie “a number of trips”. Dubovoya pewnie stać. Jak dla mnie, jechać w czasie, kiedy być może da się zobaczyć jakąś zorzę, a całkiem prawdopodobne jest, że nie będzie widać nic (bo ciemno przez większość tak zwanego dnia), to niezbyt zachęcające. Ale trzymamy kciuki za wszystkich, którzy się odważą wybrać zimą na Islandię (albo inne Norki, whatever) fotografować zorzę.
Hmm. Po pierwsze primo, żeby było widać zorzę, musi być noc. Więc lato odpada. Optymalny jest ponoć luty (i być może listopad). Problem w tym, że wtedy jest dłuuuuuga noc, słońca mało co jeśli w ogóle, więc poza ewentualną zorzą nic się właściwie nie pofoci. A z łapaniem zorzy też nie jest tak gładko. Ona istnieje zawsze, ale nie zawsze jest efektowna. Kolorowa jest rzadkością. Aby ją było w ogóle widać, nie może być chmur. Czyli musi być wyż. A to oznacza na tych szerokościach zimą solidny mróz. A jak wyżu nie będzie, to guzik z focenia zorzy.
Mark Dubovoy, zapalony fotograf zórz, pisze szczerze: “Unfortunately, the probability of being in the right place, at the right time, with the right atmospheric conditions is low. It may take patience, perseverance and a number of trips before one is lucky enough to experience an intense Aurora, but the effort is definitely worth it.”
Zwracam szczególną uwagę na sformułowanie “a number of trips”. Dubovoya pewnie stać. Jak dla mnie, jechać w czasie, kiedy być może da się zobaczyć jakąś zorzę, a całkiem prawdopodobne jest, że nie będzie widać nic (bo ciemno przez większość tak zwanego dnia), to niezbyt zachęcające. Ale trzymamy kciuki za wszystkich, którzy się odważą wybrać zimą na Islandię (albo inne Norki, whatever) fotografować zorzę.
Ewo!!! )) Na prawdę , prawdę powiadasz.!

Kasiu , prawda boli , ale cóż nikt nie mówił , że będzie łatwo. Ale zawsze możesz kogoś namówić, paru chętnych już tu na forum widziałam
A my wszyscy bedziemy trzymać kciuki i wyczekiwac waszego powrotu. Nawet jeżeli by to miało trwać całą noc… polarną
>
Zastanawiam się co to jest ten solidny mróz? Ile to będzie poniżej zera?
Poza tym sam mróz nie jest straszny. „Zabawa” zaczyna się gdy jego towarzyszem jest wiatr wiejący z prędkością np.: 100km/h. Pomijam już kwestię wilgotności powietrza bo ustaliliśmy, że będzie słoneczny wyż
Szansa nie przychodzi do tych, którzy czekają. Jest chwytana przez tych, którzy atakują.
ps: niestety, nie wiem czy to jakiś Coelho;)
Tam, gdzie Dubovoy fotografuje zorze, czyli w północnej Kanadzie, to jest -40 Celsjusza, a jak jest tylko -10 to jest wielkie ocieplenie i przeważnie chmury, więc lepiej te -40. Ale Kanada to klimat kontynentalny, więc zimą mrozy większe. Z drugiej strony – na Islandii pewnie takich mrozów nie będzie, za to wilgotność znacznie wyższa… To ja nie wiem, co bym wolał…
No właśnie za Was odrabiamy lekcje i pomagamy przygotować atak
Who dares, wins! (z pewnością nie Coelho

No bo ja taka wredna małpa jestem i psuję ludziom zabawę.
Ale jak sobie wyobraziłam potencjalnego organizatora wyprawy po zorzę polarną, i to co mu zrobią potencjalni uczestnicy jak wrócą z niczym, to nie mogłam się powstrzymać.
Ewo, dla ciebie taka zorza to podejrzewam 10 min w PS i gotowe. Trochę maskowania, pędzelkowania i zorza jak żywa. Wrzuć jakiegoś tutka pod Gimpa – będzie taniej, wygodniej i cieplej
Popatrzyłam na wykresy meteorologiczne dla lutego na Islandii. Jeśli chodzi o temperaturę, jest pozytywnie: średnie temperatury koło -4 C. Na wybrzeżu trochę wyższe niż w głębi lądu, gdzie średnia to ok. -10. (Przypominam że zorzę widać dobrze w _zimne_ noce.) Średnie opady 64mm, zamykające się w mniej więcej 17 dniach. Dobra wiadomość, że w tej temperaturze to będzie raczej śnieg niż deszcz. Wilgotność 85% (pewnie też na wybrzeżu więcej, w środku lądu mniej), wiatr 4 w skali Beauforta, też średnio.
Dobra, dajcie znać, jak się będziecie związywać.
Mnie tam wystarczy aktualny “związek”. Poza tym wiązanie z chłopami to nie moja działka. W szczeliny lodowe pchać się nie zamierzam, więc asekuracja także nie powinna być potrzebna.

Będą kręcić dynamem, żeby się w nocy zagrzać.
W samochodach(tych 4×4 także) są gniazda 12V i dedykowane do nich ładowarki….nawet z kilmoma “wyjściami”.
Mam troszkę odmienne spojrzenie, bo jak już zostało napisane “punkt widzenia, zależy od miejsca siedzenia”. Dla mnie wyjazd do Zakopanego to sporo ponad 500km do pokonania. Poruszanie się A4 zdecydowanie podwyższa spalanie nie mówiąc o opłacie za przejazd. Tak więc na trasie Poznań-Zakopane-Poznań zostawiam w chwili obecnej spokojnie 700zl(a to tylko dojazd). Po drodze warto by coś przekąsić, więc mamy kolejny koszt. Nie liczę czasu dojazdu a jak wiadomo czas to pieniądz. Do tego doliczamy kwotę za warsztaty i na moje wychodzi, że za 4dni płacę sporo więcej niż za tydzień w Turcji, hotel Royal Vikingen(gorąco polecam!) w opcji all inclusive, w okolicach weekendu majowego
Życzę Ci z całego serca byś mogła odwiedzić te miejsca. Sam o nich marzę, jednocześnie zazdroszcząc wyprawy do USA. Wiadomo jednak, im później tym trudniej dla zwykłego zjadacza chleba. Nie chcę nikogo denerwować, ale na studiach dwa miesiące w Mongolii i niezapomniana wyprawa koleją transyberyjską(Bajkał, ależ chciałbym tam wrócić) uszczupliła budżet tylko o 5600zl!(zarobione legalnie – stypendia naukowe). Przypominam…dwa miesiące! Wszystko na żywioł, łacznie z wpraszaniem się do jurt
O ile mnie pamięc nie myli, bałaś się podwózki przez cyt. “nieznajomego” z Poznania do Szklarskiej Poręby. ;p
http://www.akademianikona.pl/fotoekspedycje/66/nepal/
Kwota z czapki. Rozumiem, że organizator musi zarobić ale Akademia Nikona…wyjątkowo sobie życzy.

Czekam na rozwój wypadków, no może, by nie korcić licha…wydarzeń.
No właśnie, czasem w życiu przydaje się jakiś spontan. Niestety pechowcy mogą mieć w związku z tym sporo nieprzyjemności. Wszystkim nie dogodzisz.
Primo, nie jest prawdą Twoje primo Zorzę da się obserwować w dzień, a co zabawne nawet gdy jest umiarkowane zachmurzenie. Proof , jako że “english is easy”.
Luty, jest fajny bo…wyże zwykle wtedy nawiedzają, dodatkowo jest ciemno, więc łatwiej zaobserwować zorzę.

Mam dla Ciebie dobrą wiadomość. Zorzę da się obserwować w “naszych”, a nawet bardziej południowych szerokościach geograficznych. Muszą jednak zaistnieć pewne warunki, o których Ewa nie wspomniała. Mianowicie(i tu moje secundo) spora aktywność Słońca. Oczywiście po dobrych wiadomościach czasem następują złe. Fajne zorze obserwowano po detonacji ładunków jądrowych(nie mylić z fajerwerkami widzianymi w sypialni), jak i po tym gdy bracia Amerykanie bawili się Haarpem. Nikola Tesla mógł mieć w to wkład, ale oficjalnie mu nie udowodniono

Who dares, wins! (z pewnością nie Coelho

Jak już wcześniej wspomniałem, czekam z utęsknieniem. Moja prośba o informacje z odpowiednim(!) wyprzedzeniem jest jak najbardziej aktualna. Gdzieś tam wcześniej wytykałeś planowanie cheap wyprawy. Ta dwutygodniowa objazdówka wokół Islandii z namiotem i innymi niewygodami to minimum 6 tysięcy PLNów, a i to jest niepewne. Oczywiście znajdą się osoby, które dla fun’u będą mogły sobie pozwolić…ale ja poproszę o info na conajmniej 6m-cy przed, by móc coś odłożyć. Zaznaczę również, że zwiedzanie Reykjaviku niezbyt mnie interesuje.
Ps. Gratuluję wszystkim, którzy dobrnęli do końca moich nieskładnych, wieczornych wywodów
Mhm. Ja jestem skłonna się zgodzić, że formalnie rzecz biorąc, mogła to być zorza. Chcesz taką fotografować?
Prawda. I prawdopodobnie są to te same warunki, w których może ją być widać w dzień. Burze słoneczne, huragany kosmiczne, te rzeczy (o atomówkach nie wspominam, dzięki bardzo). Bądź łaskaw je przewidzieć z półrocznym wyprzedzeniem na lato, to pojedziemy. Choć nie, nie musimy jechać, przecież u nas też zorza będzie!
Tylko jak to jest, że jeszcze w życiu żadnej nie widziałam? Może nie patrzyłam dość dobrze? Ale nawet pogodynek w telewizji nic nie wspominał, a oni chyba dobrze patrzą?
Wojtek chce dać do zrozumienia, że ludzie, którzy odmrażają sobie cztery litery na dalekiej północy, w zimie, w nocy próbując coś tam sfotografować, to słynne łosie z Norek?
Tyle, że to Katarzyna uparła się na tą zorzę
Tylko jak to jest, że jeszcze w życiu żadnej nie widziałam? Może nie patrzyłam dość dobrze? Ale nawet pogodynek w telewizji nic nie wspominał, a oni chyba dobrze patrzą?
To zgadzasz się, czy właściwie negujesz? Zorza(ta nocna) wygląda spektakularniej przy silniejszym wietrze słonecznym. Oczywiście nie da się tego przewidzieć na pół roku do przodu w sposób “na 100%” ale wcześniejsze plamy na Słońcu potrafią już coś zwiastować. Ponadto czasem (jednak) pogodynka wieszczy większą aktywność Słońca w danym okresie. Sprawdzalność prognoz to inna sprawa, ale tego nie chcemy przecież dyskutować

Wojtek chciał w sposób lekki, by nie powiedzieć humorystyczny sprostować pare napisanych zdań, wcale przy tym nie negując oczywistej oczywistości, jaką jest teza: zorzę fotografuje się trudno
Drogi Wojtku.
Ok, ok ale ja też ma podobnie bo startuję z Konina ))
Opracowałam sobie wariant tani , który realizuję od kilku lat jeżdząc do Zakopca. Nie jeżdzę samochodem. Szkoda nerw , szkoda kasy ( autostrada do Łodzi też już płatna) szkoda życia- wariatów na drodze nie brakuje. Koło 8 rano mam pociąg do Krakowa za 45zł ( ty pewnie coś o godzinke wczęśniej i dyszke więcej) , potem autobus do Zakopca za 17 złotych i po 7-8 godzinach jestem w Zakopcu. Długo? A ile sie samochodem jedzie? Różnica jest w kosztach , w tym , ze możesz sobie odespac zaległości , przeczytać ciekawą fotograficzną lekturę, zawrzeć intersujące znajomosci. Szczerze polecam , przetestowałam ten wariant i jest on obecnie najtańszy , jeśli chodzi o dostanie sie do Zakopanego z Wielkopolski. Nie polecam pociągów do Zakopanego z Poznania bezpośrednio – masakra , wariant przerobiłam i trauma mi została do końca życia.
Jeszcze pare słów o kasie – niby nie rozmawia sie o pieniądzach ale bez nich nic nie da sie zrobic.
Siegamy bo drogie kierunki. Północna Europa jest ja dla nas biednych Polaków zbyt luksusowa. Mam propozycje za te same pieniadze ( pisano coś o 6 tysiacach) możemy spedzić 10 dni nad Kanionem Kolorado lub w innym super Parku w Utah czy Arizonie. Zaskoczeni? Nie ma co sie dziwić. Bilet do Nowego Jorku obecnie – najnowsze maile- kosztuje ok 1700zł w obie strony do Nowego Jorku , tam łapiemy samolocik do Las Vegas w dolarach 60-70 w jedna stronę. W Las Vegas pokój 2 os w fajnym hotelu kosztuje od 60-100 dolarów, przy okazji wygrywamy w kasynie kilka tysiączków i już nic nam nie stoi na przeszkodzie. Ale gdyby jednak sie nie udało i wygrane na jednorekim bandycie były symboliczne to wypożyczamy samochodzik – 4 osoby na tydzień 280 dolarów – czyli coś koło 70dolców na osobę. Jeżdzimy sobie dookoła Kanionu przez tydzień, hotele można znależć za 20-30 dolców. Wracamy do Las Vegas , znowu próbujemy w kasynie , lot do New York za 100 dolców , a na powrót mamy już bilet. No i może jeszcze starczy czasu na wizyte na Times Square. Wiezcie mi , ze we wzlocie to bedzie to 6tys , ale wrazenia , widoki i przygoda zycia niezapomniana.
Malkowicz – a co jak całą kasę przegra się w tym kasynie?
Temat widzę skręcił w kierunku największe wrażenia za najmniejszą kasę. I popieram. A może jakieś propozycje z naszej pięknej ojczyzny? Tatry, Bieszczady, czy Karkonosze, to wszyscy doskonale znamy. A co jeszcze? Może macie jakieś magiczne miejsca koło swojego domu o których mało kto wie?
Brzmi świetnie! Ale co z wizami?
U mnie akurat no problem. Ale wierzcie mi nie miałam żadnych problemów. Wiozłam całą teczke zaświadczeń i róznych dokumentów- nie potrzebnie. Pan w okienku zapytał się tylko po co jade i gdzie pracuje. I … przybiił pieczątke na 10 lat Fakt kosztuje to 4-stówki bez gwarancji otrzymania, ale zaryzykowac raz warto. Hotele w Stanach rezerwując przez booking .com można zawsze anulowac bez ponoszenia żadnych kosztów- nawet dzień przed przyjazdem ( nie to co w Polsce – jakies głupie zaliczki) . Jadąc po wize ma się już wydrukowane potwierdzenia rezerwacji hoteli i wpisuje sie we wniosek te adresy. Zreszta jak bedzie to wyjazd grupowy , fotograficzno – turystyczny , to raczej nie powinno byc problemu. No chyba , ze na kimś wisza jakies wyroki za terroryzm , no to już raczej nie ma co startować- wrażliwi sa na tym punkcie
Temat widzę skręcił w kierunku największe wrażenia za najmniejszą kasę. I popieram. A może jakieś propozycje z naszej pięknej ojczyzny? Tatry, Bieszczady, czy Karkonosze, to wszyscy doskonale znamy. A co jeszcze? Może macie jakieś magiczne miejsca koło swojego domu o których mało kto wie?
Jakie przegra , jakie przegra… juz my przypilnujemy hazardzistów. Ja miałam kiepskie szczęście , zainwestowałam 1 dolara i wygrałam… 10 dolarów. Ale moja koleżanka zainwestowała 100 dolarów i wygrała 3tys. Bogaci zawsze szczęście więcej mają.
Temat widzę skręcił w kierunku największe wrażenia za najmniejszą kasę. I popieram. A może jakieś propozycje z naszej pięknej ojczyzny? Tatry, Bieszczady, czy Karkonosze, to wszyscy doskonale znamy. A co jeszcze? Może macie jakieś magiczne miejsca koło swojego domu o których mało kto wie?
Ja polecam szlak z Doliny Koscieliskiej przez Tomanową Dolinę na Czerwone Wierchy- jakie widoki ech… ( oczywiscie pomijam widoki w Dolinie K. na panie w japonkach )
Albo wejście na Rysy od Słowackiej strony , może łatwiejsze , ale dla nas fotografów – to luzik jest ważny , a widokowo , to super jest

Masakra! Zapomniałeś jeszcze o kosztach alternatywnych czyli kosztach utraconych możliwości. Zamiast cisnąć A4 i siedzieć w górach 4 dni, mógłbyś przytulic trochę kasy, ubijając interes życia.
Ja kilka razy w roku, a ostatnio co miesiąc, pomykam w Tatry. Mieszkam w linii prostej jakieś 15 km od centrum Warszawy, w 20 tysięcznym mieście. Wsiadam o 5 w SKM i pomykam bez biletu, sam nie wiem dlaczego. Być może o tej porze nie potrafię dogadać się z automatem od biletów;) O 6 wsiadam w TLK za 42zł i po 9 jestem już w Krakowie. Tam przesiadka w autobus – koszt biletu to 18zł. Ostatnio jechałem z kumplem, trochę się „zmęczyliśmy” w pociągu;) i doszło do nieporozumienia. Ja myślałem, że kolega kupił bilety, a kolega, że ja to uczyniłem. W efekcie pojechaliśmy na gapę.
W Zakpocu byliśmy przed 12 – obiad za 15 zł, zakupy za 50-80zł i busikiem za piątaka do Chochołowskiej. 4 dni chodzenia po Tatrach, 3 noclegi po 30zł. Czasem jakaś zupka w schronie lub jajcownica za parę złociszy, w zależności od pory wyjścia/powrotu. Koszt wyprawy to około 400-450zł. Byłoby mniej gdybyśmy odpuścili kilka imprez w schroniskach lub nosili ze sobą więcej wódki;) A tak musieliśmy pić browarki po 8 zł. Powrót w ten sam sposób – autobus i TLK. Polak potrafi!
Nie muszę chyba dodawać, że miałem niezły ubaw i pozostało sporo miłych wspomnień
Wiedziałem, że to nie przejdzie, ale musiałem spróbować
Pzdr!
może uda się zorze zaobserwować dzisiaj w Polsce: http://wiadomosci.onet.pl/nauka/juz-dzisiaj-zobaczymy-nad-polska-zorze-polarne,1,4935207,wiadomosc.html
Na pewno nisko nad horyzontem, no i zbyt mocna to u nas i tak nie będzie, chyba żeby na tym Słońcu naprawdę solidnie walnęło
W celu obserwacji należałoby się udać w miejsce oddalone od miast i wejść możliwie wysoko. Co przypuszczalnie oznacza Bieszczady albo coś w tym rodzaju

Z tym kacem nie przesadzajmy. Jedno piwko lub nawet dwa, w miłym towarzystwie w schronisku to nie grzech;)
Możesz to sprawdzić już jutro na własnej skórze. Zapraszam w Tatry:)

Z tym kacem nie przesadzajmy. Jedno piwko lub nawet dwa, w miłym towarzystwie w schronisku to nie grzech;)
Możesz to sprawdzić już jutro na własnej skórze. Zapraszam w Tatry:)
W Tatry?! O! i to jest fajna wiadomość , to może fotki będą , a może coś takiego uda ci się zrobić
Hej odgrzebałam temat na forum bo trafiłam na filmik ze styczniowej wyprawy na Islandię. Koniec filmu zachwyca – tam jest to co chcieliscie zobaczyć. W środku też fajnie , ale już od patrzenia zmarzł mi nos więc chyba taka styczniowa wyprawa to dla najwytrwalszych
No chyba , ze takim fajnym ciepłym autkiem. Wyskakujemy robimy fotki i z powrotem do ciepłego samochodu. Tylko , ze ilość ogrzewaczy do rąk i stóp mogłaby przewyższyę wagę naszego sprzętu fotograficznego. Sztywne trzęsące się paluszki nic fajnego nie zrobią.
- You must be logged in to reply to this topic.