Strona główna Fora Foto Inne jak się uczyć?

jak się uczyć?

Inne

Member

Przeglądam już z godzinę galerię 500px i szczęka nadal leży na podłodze. Może to trochę naiwne pytanie, ale jak osiągnąć taki poziom zarówno w umiejętnościach fotograficznych jak i ps ucząc się samemu? Da się? :)

Member

Dobre pytanie :D To chyba zależy od tego ile kto od siebie wymaga i ile ma zacięcia. Podobno ćwiczenie czyni mistrza :)

Member

Samemu na pewno da się wiele osiągnąć jednak wymaga to dużo czasu. Najlepiej jest uczyć się od kogoś, kto jest dobry w danej dziedzinie fotografii. Takie działanie najszybciej przynosi wymierne efekty. Wiem co mówię, gdyż sam przez to przechodziłem.

Member

Szymon, zgadzam się z Tobą, ale jeszcze kogoś takiego trzeba znaleźć. :) Zastanawiając się przyszło mi jeszcze do głowy, że (np. załóżmy że ktoś lubi krajobrazy) może przeczytać kwadrylion książek i artykułów, ale potrzebna jest jeszcze konstruktywna ocena prac i wskazówki, czyli mentor lub ktoś podobny. ;)

Member

Niestety w obecnych czasach trudno o prawdziwego mentora, osobę, która by poprowadziła nowicjusza poprzez zawiłości fotografii. A szkoda. Jednak uważam, że warto szukać takiej osoby.Książki książkami. Akurat w fotografii pejzażowej liczy się głównie ogromna ilość godzin spędzona w terenie na fotografowaniu. Tylko w ten sposób można rozwinąć swoje umiejętności.

Member

Krajobraz to tylko przykład. Może być portret, akt, architektura etc. Chodzi mi o pewną zasadę. ;)

Member
Tomax wrote:
Szymon, zgadzam się z Tobą, ale jeszcze kogoś takiego trzeba znaleźć. :) Zastanawiając się przyszło mi jeszcze do głowy, że (np. załóżmy że ktoś lubi krajobrazy) może przeczytać kwadrylion książek i artykułów, ale potrzebna jest jeszcze konstruktywna ocena prac i wskazówki, czyli mentor lub ktoś podobny. ;)

jeszcze przydałyby sie jakieś krajobrazy pod ręką :)

Member

Wczoraj oglądałem:
http://www.szerokikadr.pl/fotograf_miesiaca/maciej_koniuszy

Ponoć warto zacząć od własnej okolicy i podwórka. ;)

Member
Tomax wrote:
Wczoraj oglądałem:
http://www.szerokikadr.pl/fotograf_miesiaca/maciej_koniuszy

Ponoć warto zacząć od własnej okolicy i podwórka. ;)

Jasne, że najlepiej zacząć od fotografowania własnej okolicy. Ja od kilku lat z dużą regularności fotografuję pobliski park krajobrazowy. W nim tez nauczyłem się dostrzegać światło i oceniać jego charakterystykę.

Member

Tomax pyta w swoim poście czy da się samemu nauczyć ? Owszem,uważam ,że jest to możliwe. Zaangażowanie,chęci,wytrwałość to pomaga w samoedukacji. W wielu dziedzinach jest cała masa ludzi ,którzy są samoukami.
Ja polecam dużo czytania o fototografii.Na rynku jest mnóstwo książek o tej tematyce.Pomaga też prasa o tej tematyce.Pomaga oglądanie zdjęć wykonanych przez profesjonalistów.A przede wszystkim dużo pstrykać,kombinować z aparatem na milion sposobów.Nie od zaraz nauczy się wszystkiego i nie tak szybko będą to zdjęcia na wysokim poziomie – wszystko wymaga czasu .

Member
Tomax wrote:
Przeglądam już z godzinę galerię 500px i szczęka nadal leży na podłodze. Może to trochę naiwne pytanie, ale jak osiągnąć taki poziom zarówno w umiejętnościach fotograficznych jak i ps ucząc się samemu? Da się? :)

Dyskusja rozwija sie w dobrym kierunku.
Zgadzam się, że porównywanie własnych wysiłków z pracami dojrzałymi to dobra metoda.

Ważne jednak, aby chcieć wiedzieć co się chce osiągnąc, do czego się dąży, jaki nastrój ma mieć, ….
Wyobrazić sobie “idealne” zdjęcie “własnego podwórka” i starać się je dostać.
Np. to samo miejsce, ale rózne oświetlenie, punkty ostrości, przesłona (głębia) itp.

I nie dać się zwieść tematowi zdjęcia, my zachwycamy się zdjęciami np. z Toskani często “słabymi” ..ale inne
A dla Włochów to codzienność, dla nich inne to “nasze podwórko”.

jp

PS
Chciałbym miec tyle złotówek ile zrobionych zostało zdjęć by wybrać te do tej galerii.

Member

Koledzy mają rację, metoda porównywania swoich prac z innymi, uznanymi za dobre jest bardzo skuteczna.
Jest tylko jeden warunek: najpierw trzeba się dowiedzieć z literatury na co należy zwracać uwagę, bo porównywanie ogólne raczej nic nie da.
Porównywać należy poszczególne części składowe zdjęcia: ostrość, rozmieszczenie elementów na płaszczyźnie, kolorystykę itp.
Jeżeli wiemy co należy porównywać to można to zrobić samemu bez pomocy.
Jeżeli jedno zdjęcie jest ostre a drugie nie, to widać wyraźnie. To samo z kolorami: piękne, soczyste łatwo odróżnić od bladych, burych.
Trzeba tylko do swoich zdjęć podchodzić krytycznie, a nie zadawalać się byle czym i nadrabiać ilością.
MZ nauczenie się fotografii cyfrowej jest łatwiejsze niż kiedyś analogowej, ponieważ efekty swojej pracy można sprawdzić natychmiast i bez kosztów. Jak coś nie wyszło to szybko można poprawić.
Trzeba robić bardzo dużo zdjęć, to daje wprawę w posługiwaniu się aparatem i utrwala wiadomości wzięte z literatury.
Wszystko staje się intuicyjne i odruchowe. A co to znaczy bardzo dużo? No, np po zrobieniu 20 000 zdjęć ma się już sporą wprawę.
Oczywiście chwalimy się tylko zdjęciami najlepszymi, cała reszta jest tylko ćwiczebna i idzie na przemiał.
Nie ma nic gorszego od wpuszczania do internetu wielkich serii zdjęć kiepskich, to wszystkich tylko drażni i zniechęca do komentowania.

A z tym własnym podwórkiem to raczej chyba nie należy przesadzać, chyba że jest to podwórko w przenośni np najbliższa okolica w promieniu kilku kilometrów.
Do każdej nauki potrzebny jest jednak jakiś zapał, a trudno się zapalić do przesadnie zawężonego podwórka, na którym najciekawszy jest stary but pod śmietnikiem. Jezioro z ptakami zachęca jednak nieco bardziej.

Na temat PS jest mnóstwo książek i kursów, ale wydaje mi się że nie należy zaczynać od PS tylko czegoś prostego i bezpłatnego. PS za bardzo kusi gigantycznymi możliwościami przeróbek i zniekształceń, można nabrać fatalnych nawyków i dojść do wniosku, że zdjęcie nieprzetworzone w PS nie jest zdjęciem dobrym.
Najpierw musi być dobre samo zdjęcie przy ewentualnej, zupełnie minimalnej obróbce na komputerze.
Do tego wystarczą proste edytory darmowe dające możliwość np. poprawienia ostrości, kolorystyki, wyprostowania pochylonych krawędzi budynków, obcięcia zbędnych fragmentów tła itp

Naukę fotografowania należy zaczynać od robienia dobrych zdjęć, a nie od różnych pseudoefektów specjalnych, czyli na ogół tworzenia potworków.

To mniej więcej tyle uwag ogólnych.
Pozdrawiam ;-)

Member

Wszystko to prawda, podstawowym jednak problemem pozostaje co to znaczy DOBRE ZDJĘCIE.

Chociażby z naszych postów już wynika, że jest wiele różnych odpowiedzi na to pytanie wogóle sie nie pokrywających. Mamy różne doświadczenia i różne osobowości, różne poczucia estetyki, różne priorytety, co innego jest ważne.
A kryteriów oceny jest mnóstwo choćby np. właściwy (czyli jaki ?) dobór z katalogu pozycji modelki w pracy w studio. I jedne kryteria są dla nas ważniejsze niż inne a dla innego fotografującego jest pewno zupełnie inaczej.

Dla mnie np. bałagan na zdjęciu wiedeń adventmarkt (przewody, lukierkowe kolory, asymetria) był środkiem wyrazu a Ewie druty przeszkadzały.
Kilka lat spędziłem (niestety, jarmarki są raz do roku) na “szukaniu” jednego zdjęcia które oddawałoby nastrój jarmarku. I nie ważne w jakim mieście i tak na prawdę nie ważne jakie obiekty są na zdjęciu. Chodziło o oddanie nastroju który “noszę w sobie” od dzieciństwa. To ja.

Wiem jedno, jest kilka zdjęć róznych autorów które mnie zachwyciły, które widzę “w sobie”.
Wiejski kościółek, wschód słońca, stara kobieta w chuście wchodząca albo dziewczyna na plakacie reklamowym nowej fryzury albo stary rzemieślnik siedzący na schodach warsztatu albo też nocne, pusta droga z latarniami przy plaży które mnie psychicznie dołuje i wywołuje silne uczucie samotności.

Nie znam pełnej odpowiedzi na pytanie co to znaczy dobre zdjęcie.
Dla mnie (może to “przywilej wieku”) ważne jest jakie emocje zdjęcie u mnie wywołuje, czy je pamietam po kilku minutach, godzinach, dniach czy też nie.

jp

Member
janusz-pawlak wrote:
Wszystko to prawda, podstawowym jednak problemem pozostaje co to znaczy DOBRE ZDJĘCIE.
/…/

Wydaje mi się że my trochę to wszystko niepotrzebnie komplikujemy i demonizujemy.
Jeżeli Tomax jest pod wrażeniem zdjęć w galerii 500px, jeżeli te zdjęcia podobają się i Jemu i mnie i pewnie jeszcze innym ludziom to mniej więcej wiadomo co to znaczy dobre zdjęcie.
Chyba my trochę zbyt teoretyzujemy na temat tych wszystkich czystych form, zasad, wrażeń, różnych poczuć estetyki itp. a zapominamy o zwykłym pięknie.
Sądzę że większość ludzi (pomijając nielicznych dziwaków) ma w miarę normalne poczucie piękna i estetyki.
Czasem ludzie podają adresy różnych galerii które zrobiły na nich duże wrażenie i z tego co podają widzę że mają odczucia statystycznie zupełnie normalne.
Nie wiem czy nawet warto się zastanawiać nad tym czym jest piękno, jest to dość oczywiste i nie przesadzajmy z teoriami.
A zdjęcia dobre to po prostu zdjęcia dobre technicznie, ciekawe tematycznie, ładne wizualnie i robiące pozytywne wrażenie na oglądającym.
Zdjęcie pobudzające do wymiotów nie jest zdjęciem dobrym, niezależnie od wymyślonych przez nas teorii.

Na początku trzeba zacząć od zdjęć dobrych technicznie i pozytywnych w odbiorze, a nie od udziwnień i przeróbek komputerowych które mogą narazić tylko na śmiech.

Keymaster
Piryt wrote:
Wydaje mi się że my trochę to wszystko niepotrzebnie komplikujemy i demonizujemy.
Jeżeli Tomax jest pod wrażeniem zdjęć w galerii 500px, jeżeli te zdjęcia podobają się i Jemu i mnie i pewnie jeszcze innym ludziom to mniej więcej wiadomo co to znaczy dobre zdjęcie.
Chyba my trochę zbyt teoretyzujemy na temat tych wszystkich czystych form, zasad, wrażeń, różnych poczuć estetyki itp. a zapominamy o zwykłym pięknie.

Pozostawanie na poziomie refleksji “ładne jest to, co jest ładne” jest ok dla odbiorcy, natomiast dla twórcy to za mało. Inaczej można przez lata bezskutecznie fotografować ładne widoczki i nijak nie móc zrozumieć, czemu widoczki zachwycały, a zdjęcia są… takie sobie, w najlepszym razie. Pewnie aparat kiepski ;) Twórca, nawet zupełny amator, musi wiedzieć co chce powiedzieć i jak. To tak samo jak z architekturą – jako użytkownik budynku możesz po prostu korzystać z tego, że on stoi, ma wygodny układ komunikacyjny i dobre oświetlenie, ale jako architekt raczej należy rozumieć jak osiągnąć każdy z tych celów. Polecam najnowszego duChemina.
Osobną kwestią, która jednak dokłada swoją cegiełkę do powyższego, jest to, że fotografia jest sztuką translacji – trójwymiarowej sceny na płaski obraz. Jak przy każdej translacji – można ją zrobić na wiele sposobów, z których niektóre dadzą lepszy efekt od innych. Tu też pozostawianie tego na poziomie bezrefleksyjnej intuicji i osiąganie świetnych efektów pewnie jest możliwe, ale wymaga naturalnego geniusza. Jak ktoś nie jest geniuszem, to pozostaje mu jednak bardziej żmudna metoda dochodzenia do celu.

Quote:
Sądzę że większość ludzi (pomijając nielicznych dziwaków) ma w miarę normalne poczucie piękna i estetyki.

Znaczy, Lady Gaga bije Beethovena na głowę? ;) Statystyka to niebezpieczne narzędzie ;)

Quote:
Czasem ludzie podają adresy różnych galerii które zrobiły na nich duże wrażenie i z tego co podają widzę że mają odczucia statystycznie zupełnie normalne.

Jeśli masz na myśli, że _statystycznie_ galerie fotograficzne wykształcają w swoich użytkownikach pewien zunifikowany gust, to zgadzam się z Tobą.
Jednocześnie zwrócę uwagę na dwie skrajności. Pojawiają się w galerii nowi użytkownicy, którzy wstawiają swoje, hm, delikatnie mówiąc średnio udane zdjęcia, po czym są oburzeni, gdy ich zdjęcie nie wzbudza zachwytów. To oczywiście tylko pewna grupa wśród “nowych”, ale chyba każdy się z nią zetknął. Jak widać – oni mają inny gust i jeszcze nie został on zunifikowany do obowiązującego w galerii.
To teraz druga sytuacja poczucia piękna odmiennego od “normalnego” (przy uznaniu za normę normy galerii dla fotoamatorów): http://www.egglestontrust.com/guide.html

Quote:
Na początku trzeba zacząć od zdjęć dobrych technicznie i pozytywnych w odbiorze, a nie od udziwnień i przeróbek komputerowych które mogą narazić tylko na śmiech.

Pod tym się podpisuję.

Member
Piotr wrote:
/…/
To teraz druga sytuacja poczucia piękna odmiennego od “normalnego” (przy uznaniu za normę normy galerii dla fotoamatorów): http://www.egglestontrust.com/guide.html
/…/

W tym co piszesz Piotrze jest kilka wątków, na razie odniosę się do Williama Egglestona.
Na portalu http://www.fotal.pl/william-eggleston/ mamy przedstawioną jego sylwetkę.

„Nikt nie rozumie tak dobrze amerykańskiej prowincji jak chłopak z farmy na Południu. I wcale nie trzeba skomplikowanej techniki ani wysublimowanych kompozycji, żeby to światu udowodnić.
/…/
Ukoronowaniem i ostatecznym docenieniem jego twórczości była, przyznana mu w 1998 roku, najbardziej chyba prestiżowa nagroda świata fotograficznego – Hasselblad Award. W uzasadnieniu napisano: „Eggleston pokazał nowa estetykę, nowy, „demokratyczny” sposób obrazowania, w którym pospolitość i banał stają się czymś wyjątkowym i fascynującym”.
/Anna Cymer/

To jest chyba nieco inny rodzaj fotografii niż tu omawiany – jest to fotografia dokumentalna.
Jest ona nakierowana nie na estetykę tylko na wierność rzeczywistości.
Uczenie się takiej fotografii jest zupełnie inne, tak jak inne jest uczenie się fotografii ślubnej, technicznej itp.

Sądzę że w tym temacie chodzi o coś innego. O to mianowicie, jak się nauczyć fotografii znanej nam ze statystycznych galerii „wykształcających w swoich użytkownikach pewien zunifikowany gust”, cokolwiek by to znaczyło.
Wydaje mi się też, że ten (jak to określiłeś Piotrze) zunifikowany gust wcale nie jest taki strasznie zły i zunifikowany.
Zdjęcia znajdujące się w tych galeriach są bardzo różne, zarówno pod względem treści jak i formy. Jedne mogą się zdecydowanie podobać, inne nie. Jest różnorodność.
Jeżeli do tych galerii zaliczymy też portfolia różnych znanych fotografów to różnice są wręcz gigantyczne np. Vincent Munier i inni, uznani przecież przez Szanowną Redakcję DFV za Mistrzów.
Jedni pokazują piękno surowej przyrody, inni landrynkowe widoczki.
Każdy ma coś dla siebie, ale raczej z tej samej półki.
William Eggleston to jednak inna półka, inne odczucia i sława innego rodzaju.

Mieszanie Go z krajobrazem, aktem czy zdjęciami makro owadów nie jest chyba najlepszym pomysłem i nie o to w tym temacie chodzi.
Temat został wywołany reakcją na zdjęcia galeriowe.
Pozdrowienia

Member

Piryt napisał a Piotr się podpisał :

Na początku trzeba zacząć od zdjęć dobrych technicznie i pozytywnych w odbiorze, a nie od udziwnień i przeróbek komputerowych które mogą narazić tylko na śmiech.

Pod tym się podpisuję.



To prawda ogólnie i wszyscy się chyba zgadzają.
Z tym że jako definicja dobrego zdjęcia, jako definicja tego do czego ma dążyć fotoamator jest mało precyzyjna.

Na ulicach spotykamy dużo dziewczyn które mają dobrze dobraną fryzurę, fajny makijaż, są ładnie pomalowane i ładnie ubrane, podobają się nam, pozytywnie je odbieramy.

Ale są też takie które dla nas są źle uczesane, pomalowane, źle dobrane …itd, odbieramy je negatywnie.
Czy sądzisz że one specjalnie się “źle zrobiły” abyśmy je nagatywnie odbierali ?
Jestem pewien, że one dokładały starań aby wyglądać ( i sądzą że wyglądają) fajnie.

Zarówno dobre technicznie jak i pozytywne w odbiorze jest czysto subiektywne.
Chyba że założymy, że “uczeń” ma duży poziom (samo)krytycyzmu.

jp

Member
janusz-pawlak wrote:
Piryt napisał a Piotr się podpisał :

Na początku trzeba zacząć od zdjęć dobrych technicznie i pozytywnych w odbiorze, a nie od udziwnień i przeróbek komputerowych które mogą narazić tylko na śmiech.

Pod tym się podpisuję.



To prawda ogólnie i wszyscy się chyba zgadzają.
Z tym że jako definicja dobrego zdjęcia, jako definicja tego do czego ma dążyć fotoamator jest mało precyzyjna.
/…/

Wydaje mi się Januszu, że to co piszesz jest jednak mocno przefilozofowane.
W dziedzinach tak niewymiernych precyzyjne definicje nie istnieją, szukanie ich jest stratą czasu.
Moim zdaniem sprawa jest zupełnie prosta: Kolega Tomax zachwycił się zdjęciami z konkretnej galerii i to jest dla Niego wzór dobrej fotografii.
Chce wiedzieć czy ucząc się samemu można taki poziom osiągnąć i w jaki sposób. I tylko tyle.
Trzymajmy się tematu.

Keymaster
Piryt wrote:
To jest chyba nieco inny rodzaj fotografii niż tu omawiany – jest to fotografia dokumentalna.
Jest ona nakierowana nie na estetykę tylko na wierność rzeczywistości.

No nie. Na Egglestona można różnie patrzeć, lubić go albo nie lubić, ale nie można mu odbierać tego, że to jest fotograf-artysta (całkiem niezależnie od tego, czy nam się jego zdjęcia podobają). Jest wystawiany (za życia!) w muzeach, sprzedaje kolekcjonerskie odbitki (nawet limitowane :)) – zdecydowanie funkcjonuje w sferze sztuki, a nie dokumentu.

Quote:
Wydaje mi się też, że ten (jak to określiłeś Piotrze) zunifikowany gust wcale nie jest taki strasznie zły i zunifikowany.

Broń Boże nic nie wartościowałem! W żadną stronę. Zwróciłem tylko uwagę, że mówienie o powszechności pewnego gustu, “naturalności” postrzegania pewnych rzeczy jako piękne jest nieuprawnione, bo nie trzeba daleko szukać by znaleźć przykłady ludzi, dla których ta estetyka wcale nie będzie naturalna ani wzorcowa.
Mechanizm “unifikacji” gustu użytkowników galerii fotograficznej to jest proces edukacji estetycznej. Każda estetyka to efekt edukacji. Część z tej edukacji możemy przechodzić nie do końca świadomie, ale to jest zawsze “nasączanie skorupki”, która “na starość trąci”. W sumie jednak lepiej jest wiedzieć, w którą stronę jest nasz gust edukowany :)

Quote:
Zdjęcia znajdujące się w tych galeriach są bardzo różne, zarówno pod względem treści jak i formy. Jedne mogą się zdecydowanie podobać, inne nie. Jest różnorodność.

Hm, ja widzę zdecydowanie więcej podobieństw niż różnic w obrębie zdjęć przyjętych np. do Fotoferii czy 1x.

Quote:
William Eggleston to jednak inna półka, inne odczucia i sława innego rodzaju.

No, bez wątpienia inna. To ta, na której jest Garry Winogrand, Edward Steichen, Richard Avedon, Alfred Stieglitz, Walker Evans i paru innych, z Andreasem Gurskym włącznie :)

Quote:
Mieszanie Go z krajobrazem, aktem czy zdjęciami makro owadów nie jest chyba najlepszym pomysłem i nie o to w tym temacie chodzi.

Jak chcesz z fotografii artystycznej wycinać akt, to wycinasz też Westona, Steichena i Mapplethorpe’a?

Keymaster
janusz-pawlak wrote:
Z tym że jako definicja dobrego zdjęcia, jako definicja tego do czego ma dążyć fotoamator jest mało precyzyjna.

Ja bym zaczął od tego, żeby fotograf wiedział, do czego chce dążyć – czyli dokładnie jakie zdjęcie chce uzyskać. Bez świadomej refleksji wydaje mi się to mało prawdopodobne. Także photoshop i inne, czyli dobór narzędzi powinien nastąpić po tym, jak już się wie, co się chce osiągnąć.

Member
Piotr wrote:
janusz-pawlak wrote:
Z tym że jako definicja dobrego zdjęcia, jako definicja tego do czego ma dążyć fotoamator jest mało precyzyjna.

Ja bym zaczął od tego, żeby fotograf wiedział, do czego chce dążyć – czyli dokładnie jakie zdjęcie chce uzyskać. Bez świadomej refleksji wydaje mi się to mało prawdopodobne. Także photoshop i inne, czyli dobór narzędzi powinien nastąpić po tym, jak już się wie, co się chce osiągnąć.

Z tym to się w pełni zgadzam. W dowolnej perspektywie :-).
Ująlbym to ciut inaczej, …. czyli dokładnie jaki efekt/wrażenie chce wywoływać
Jakkolwiek jest to trudne do osiagniecia, wymaga dużej dojrzałosci.

jp

Keymaster
janusz-pawlak wrote:
Ująlbym to ciut inaczej, …. czyli dokładnie jaki efekt/wrażenie chce wywoływać
Jakkolwiek jest to trudne do osiagniecia, wymaga dużej dojrzałosci.

Właśnie. I o ile widz dowolnej popularnej galerii internetowej może swobodnie pozostać na etapie bezrefleksyjności, “płynąc” z odczuciami estetycznymi, to fotograf, który chce w jakiś sposób to naśladować, musi przeprowadzić pewną dekonstrukcję – analizując zarówno zastosowane środki techniczne, jak i wrażenia estetyczne, jakie dane zdjęcie w nim wywołuje, dlaczego takie reakcje wywołuje i które elementy odpowiadają za taką reakcję.

Member

Aż miło się czyta Waszą dyskusję, można wiele się dowiedzieć :)

Member
Piotr wrote:
janusz-pawlak wrote:
Z tym że jako definicja dobrego zdjęcia, jako definicja tego do czego ma dążyć fotoamator jest mało precyzyjna.

Ja bym zaczął od tego, żeby fotograf wiedział, do czego chce dążyć – czyli dokładnie jakie zdjęcie chce uzyskać. Bez świadomej refleksji wydaje mi się to mało prawdopodobne. Także photoshop i inne, czyli dobór narzędzi powinien nastąpić po tym, jak już się wie, co się chce osiągnąć.

Piotrze i Januszu, lubię Was ;-) ale jestem skłonny z Wami że tak powiem polemizować.
Wy to wszystko rozpatrujecie na bardzo wysokim poziomie zaawansowania, uważacie że ten kto się uczy potrafi sprecyzować swoje cele itd.
Wydaje mi się że tu nie o to chodzi.
Ten kto z jakiegoś tam powodu chciałby się nauczyć fotografowania nie jest jeszcze fotografem i to wszystko o czym piszecie jeszcze go nie dotyczy.
Prosta sprawa, zobaczył człowiek ładne w jego ocenie zdjęcia i chce wiedzieć czy sam potrafi dojść do takiego poziomu.
Nie interesuje go, czy te zdjęcia są dobre w ocenie fachowców, jaka jest definicja dobrego zdjęcia i czy ona w ogóle istnieje.
Jemu się to podoba, chce wiedzieć czy też tak potrafi.
Na tym etapie nikt nie jest w stanie powiedzieć do czego chce dążyć, to jest bujanie w obłokach.
Nawet nie powinien tego mówić bo byłoby to czystą fantazją.
Powinien sobie kupić aparat, nauczyć się go obsługiwać i trochę poćwiczyć.
Może jakiś temat szczególnie mu się spodoba, a może nie.
To wszystko przychodzi znacznie później, jak się przełamie pierwsze trudności i pozna w przybliżeniu możliwości.
Jakby było inaczej to dzieci w pierwszej klasie znałyby już swój przyszły zawód.
Psychologia nauczania temu przeczy, musi upłynąć bardzo dużo czasu żeby każdy dokładnie wiedział co chce osiągnąć (a i tak pewnie mu się to jeszcze 5 razy zmieni w miarę zdobywania wiedzy i doświadczenia).
Nie żądajmy od ludzi początkujących rzeczy niemożliwych, czyli działania systematycznego, celowego w jakimś konkretnym kierunku, na samym początku.
Bawiąc się w skomplikowane i zawiłe rozważania na temat definicji dobrych zdjęć, ich estetyki i świadomych refleksji, można do fotografii tylko zniechęcić.
A chyba jednak nie to jest naszym celem?

Member

Ważna tez jest samokrytyka w ocenianiu swoich własnych prac. Jednak z drugiej strony nie można przesadzać w negatywnym ocenianiu własnych dzieł (fotografii). Mówię o tym z własnego doświadczenia. W przeszłości straciłem wiele zdjęć, gdyż zbyt krytycznie je oceniałem. A innym bardzo się podobały. Teraz tego żałuję, gdyż mam bardziej ubogie portfolio przez to.

Member

Jeszcze kilka zdań o Williamie Egglestonie.
Tak naprawdę to wielkość Artysty ocenia Historia, nagrody otrzymywane w czasie tworzenia nie są jeszcze dowodem na wielkość ani na artystyczność.
Zobaczymy za 100 lat ;-) kto przetrwa a kto będzie kompletnie zapomniany.
Sądzę, że Cartier-Bresson i Ansel Adams przetrwają.
A czy przetrwa Eggleston nikt nie wie.
Ale dla zabawy można sobie pofantazjować już dziś, adres strony z jego pracami jest znany
http://www.egglestontrust.com/guide.html
Każdy może sobie obejrzeć, porównać, przemyśleć co i dlaczego, taka sobie prosta rozrywka intelektualna.
Byłoby to bardzo pożyteczne dla wszystkich.

Uzupełniam swoją wypowiedź.
Oceny za 100 lat będą jeszcze uzależnione od tego, czy poziom kultury ogólnoświatowej podniesie się czy raczej obniży, czego nie wykluczam.
W końcu powrót do korzeni zawsze jest możliwy.

Member
Piryt wrote:
Jemu się to podoba, chce wiedzieć czy też tak potrafi.
Na tym etapie nikt nie jest w stanie powiedzieć do czego chce dążyć, to jest bujanie w obłokach.

O sztuce trudno się rozmawia, bo to wszystko takie abstrakcyjne, więc może ja się odwołam do analogii, która powinna być zrozumiała powszechnie.
Idziesz do kogoś w gości, dostajesz kawę i ciastko. Kawa jak kawa, ale ciasto pyszne. No i teraz możliwe są różne reakcje:
– Mmmmhmmm jakie dobre, poproszę jeszcze – to postawa typowego konsumenta. Konsument nie musi nic o ciastku wiedzieć, oprócz tego, czy można dostać dokładkę. Na gruncie fotograficznym odpowiednikiem byłoby odwiedzenie wystawy, albo przynajmniej strony internetowej fotografa, którego zdjęcie się gdzieś tam pozytywnie zauważyło.
– Mmmmhmmm jakie dobre, ja też chcę umieć takie upiec! – To jest właśnie postawa potencjalnego twórcy. Potencjalnego, bo jeszcze nic nie upiekł. Przenosząc to na grunt fotograficzny, taką właśnie postawę prezentuje Tomax. Zobaczył fajne zdjęcie (dobre ciastko) i pyta, czy on też ewentualnie mógłby takie robić.
Nieprawda, że nasz “potencjalny autor” nie wie, do czego chce dążyć. Chce dążyć do takich zdjęć, jakie widział tam i tam. To jest konkretne określenie celu. Teraz tylko pytanie, jak do tego celu dojść.
Jeśli chcąc upiec ciasto, będzie mieszał na chybił trafił różne składniki, nie wiedząc, jaki był przepis i jakie są zasady łączenia składników (że najpierw ubić, potem wymieszać itp), to jest pewne, że nic zjadliwego mu nie wyjdzie. A już na pewno nie będzie przypominało oryginału (określonego na wstępie celu). Żeby cel osiągnąć, musi się pewnych rzeczy po prostu dowiedzieć: ukraść przepis, przepytać kucharza, poprosić babcię żeby pokazała jak ubić białka, poćwiczyć w bezstresowych warunkach itp. Musi się dowiedzieć, jakie zabiegi sprawiły, że ciasto jest dobre.
No i podobnie jest z fotografią. Trzeba się dowiedzieć, co sprawia, że zdjęcie się spodobało. Jeśli nasz potencjalny autor się nie dowie, z jakichkolwiek źródeł, jakie były składniki zdjęcia, to nie zrobi podobnego, choćby się skichał. Źródła wiedzy mogą być oczywiście różne, niekoniecznie trzeba brać autora na męki.
Oczywiście, po osiągnięciu pewnego poziomu doświadczenia nie trzeba już wypytywać o przepisy, żeby wiedzieć, jak zrobić zdjęcie o takim a takim wyrazie. Na takim poziomie umie się już samemu rozebrać wrażenie na czynniki pierwsze i wymyślić, jak osiągnąć swój cel. Być może nawet intuicyjnie. Ale to dość wysoki poziom – i dotyczy to zarówno fotografii, jak i kucharstwa :)

Keymaster
Piryt wrote:
Piotrze i Januszu, lubię Was ;-) ale jestem skłonny z Wami że tak powiem polemizować.

Nie krępuj się :)

Quote:
Wy to wszystko rozpatrujecie na bardzo wysokim poziomie zaawansowania, uważacie że ten kto się uczy potrafi sprecyzować swoje cele itd.

Skądże! Postawienie właściwego pytania też wymaga wykonania pewnej pracy. Ja bym uwierzył, że właściwe pytanie to połowa odpowiedzi :) Dojście do tego, czego nie wiem, to pierwszy krok do tego, żeby zdobyć brakującą wiedzę i umiejętności.

Quote:
Ten kto z jakiegoś tam powodu chciałby się nauczyć fotografowania nie jest jeszcze fotografem i to wszystko o czym piszecie jeszcze go nie dotyczy.

Ba, a kiedy jest się fotografem i przez jak duże F? :) Ja bym powiedział, że fotografem może być osoba, która nigdy nie zrobiła żadnego zdjęcia, a tylko (hm, to nie jest takie znowu “tylko”) patrzy krytycznie na zdjęcia jako na pewne transformacje rzeczywistości na dwuwymiarowe obrazki. Fotografowanie zaczyna się w momencie, gdy ktoś stawia sobie pytania o różne problemy – tak techniczne, jak i estetyczne – które towarzyszą powstaniu fotografii. Wcale nie musi jeszcze znać na te pytania odpowiedzi :)

Quote:
Prosta sprawa, zobaczył człowiek ładne w jego ocenie zdjęcia i chce wiedzieć czy sam potrafi dojść do takiego poziomu.
Nie interesuje go, czy te zdjęcia są dobre w ocenie fachowców, jaka jest definicja dobrego zdjęcia i czy ona w ogóle istnieje.
Jemu się to podoba, chce wiedzieć czy też tak potrafi.

No, jak pyta, to raczej wie, że nie potrafi :) Co zaś do tego, czy potrafi dojść, to na 90% będzie potrafił, jeśli odpowiednio mocno będzie chciał. Zdjęcia w popularnych galeriach rzadko kiedy robione są w zaporowych warunkach – z użyciem sprzętu zbyt drogiego lub zbyt trudno dostępnego, aby fotoamator mógł z nim dostatecznie dużo ćwiczyć, aby się nauczyć. Trafia się strobing czy portrety z użyciem sprzętu studyjnego, ale dzisiaj to nie jest sprzęt niedostępny. Co innego np. fotografia dużych wnętrz, umiejętnie doświetlonych odpowiednio porozstawianymi mocnymi lampami studyjnymi – tutaj sprzęt i warunki do ćwiczeń są trudniej dostępne.

Quote:
Na tym etapie nikt nie jest w stanie powiedzieć do czego chce dążyć, to jest bujanie w obłokach.
Nawet nie powinien tego mówić bo byłoby to czystą fantazją.

Bujanie w obłokach to jest pozostawanie na poziomie refleksji “ja też chcę robić takie ładne zdjęcia”. Bez postawienia od razu dwóch fundamentalnych pytań: jak to zostało technicznie zrobione? oraz dlaczego to mi się tak podoba? pozostaje się na etapie marzeń na jawie.

Quote:
Powinien sobie kupić aparat, nauczyć się go obsługiwać i trochę poćwiczyć.

Tomax aparat ma, wygląda, jakby umiał nim wykonać zdjęcie, więc co ma sobie poćwiczyć? Włączanie i wyłączanie?

Quote:
Nie żądajmy od ludzi początkujących rzeczy niemożliwych, czyli działania systematycznego, celowego w jakimś konkretnym kierunku, na samym początku.

Nie bardzo rozumiem, dlaczego domagasz się, aby każdy błądził i tracił czas, skoro są bardziej efektywne metody uczenia się niż te, które stosują małe dzieci.

Quote:
Bawiąc się w skomplikowane i zawiłe rozważania na temat definicji dobrych zdjęć, ich estetyki i świadomych refleksji, można do fotografii tylko zniechęcić.
A chyba jednak nie to jest naszym celem?

Moim zdaniem znacznie bardziej zniechęcające jest błądzenie we mgle i dziwienie się, że zdjęcia jakoś same nie chcą wychodzić. A do tego prowadzi brak refleksji nad tym co się robi i jak to się robi. To zresztą dotyczy nie tylko fotografii.

Keymaster
Piryt wrote:
Jeszcze kilka zdań o Williamie Egglestonie.
Tak naprawdę to wielkość Artysty ocenia Historia, nagrody otrzymywane w czasie tworzenia nie są jeszcze dowodem na wielkość ani na artystyczność.

To jest unik :)

Quote:
Zobaczymy za 100 lat ;-) kto przetrwa a kto będzie kompletnie zapomniany.

Dlaczego za 100 lat? A za 200? Modny i uznany może być ktoś inny. A za 300 lat jeszcze ktoś inny, bo się mody zmienią.

Quote:
Sądzę, że Cartier-Bresson i Ansel Adams przetrwają.
A czy przetrwa Eggleston nikt nie wie.

Sądzę, że twardo twierdzisz, że za Sztukę zostanie uznane to, co się Tobie teraz podoba :)

Quote:
Ale dla zabawy można sobie pofantazjować już dziś, adres strony z jego pracami jest znany
http://www.egglestontrust.com/guide.html
Każdy może sobie obejrzeć, porównać, przemyśleć co i dlaczego, taka sobie prosta rozrywka intelektualna.

Dorzućmy do tej prostej rozrywki intelektualnej kubistów, konstruktywistów i konceptualistów.

Quote:
Uzupełniam swoją wypowiedź.
Oceny za 100 lat będą jeszcze uzależnione od tego, czy poziom kultury ogólnoświatowej podniesie się czy raczej obniży, czego nie wykluczam.

Oceny sztuki wysokiej nigdy nie miały nic wspólnego z ogólnym poziomem kultury światowej i nie ocena ogółu – niezależnie od poziomu tegoż ogółu – była tutaj decydująca. Sztuka wysoka zawsze była elitarna i z definicji odrębna od tego, co się podoba większości.

Member

Kapitalne to porównanie Ewy fotografii do ciastka!!! Jesteśmy przecież fotoamatorami, mogę filozofować o sztuce przez wielkie “SZ”, ale o swoim hobby będę mówił bez zbędnego zadęcia. Oczywiście chodzi o to, aby nauczyć się warsztatu i mieć satysfakcje z efektów, być na bieżąco w tej dziedzinie, poznać fajnych ludzi… to mało?
Acha, wracając do tematu wątku, nauka zawsze zależała od chęci, determinacji i motywów – nie od środków (np. kiedyś nie było internetu a wszyscy zaczynali naukę od słuchania swoich “mistrzów”)

Member

Oj nie mieszajcie proszę.
Jeśli mówimy o fotografii jako o dziedzinie sztuki, to niestety, artyzmu nauczyć się nie da. Tak samo, jak nie można się nauczyć bycia artystą malarzem, aktorem czy poetą. Biegłość w robieniu dłutem nie jest warunkiem wystarczającym by czynić dzieła sztuki. Biegłość taka pozwala jedynie na technicznie dobre naśladowanie artystów. Tego COŚ niezbędnego w akcie tworzenia dzieła sztuki nie da się wykuć, choćby na blachę. Oczywiście technika pomaga i umożliwia, ale nie wystarcza.
Jeśli zaś mówimy o fotografii jako o technice rejestracji obrazu, to oczywiście do wszystkiego można dojść samemu, przecież ktoś do tego już doszedł. Tylko po co wyważać otwarte drzwi, tym bardziej, że pewnie życia by brakło gdyby chcieć wszystko samemu…
Jak się uczyć? Na wszelkie możliwe sposoby, ale przede wszystkim czynnie być w fotografii. Fotografować, pokazywać, czytać, podpatrywać, pytać, dyskutować, a nawet kłócić się – byle bez rękoczynów…

Member
Piotr wrote:
Piryt wrote:
Jeszcze kilka zdań o Williamie Egglestonie.
Tak naprawdę to wielkość Artysty ocenia Historia, nagrody otrzymywane w czasie tworzenia nie są jeszcze dowodem na wielkość ani na artystyczność.

To jest unik :)

Quote:
Sądzę, że Cartier-Bresson i Ansel Adams przetrwają.
A czy przetrwa Eggleston nikt nie wie.

Sądzę, że twardo twierdzisz, że za Sztukę zostanie uznane to, co się Tobie teraz podoba :)

Nie spieram się, bo co będzie w przyszłości nikt nie wie. W każdym razie powrót do jaskiń jest jeszcze możliwy.
Podejdę do sprawy trochę inaczej.
Odpowiedz mi Piotrze na kilka prostych pytań (jeśli oczywiście masz na to ochotę).
Dlaczego Ty robisz zdjęcia po prostu ładne (i dobre technicznie) w powszechnym tego słowa znaczeniu?
Nagroda Hasselblada Cię nie kusi?
I dlaczego w książce “ABC Fotografii” poświęciłeś tyle miejsca na wyjaśnianie takich różnych rzeczy jak głębia ostrości, zasady dobrego (co to znaczy dobrego?) kadrowania itp. W końcu, jak widać z praktyki, umiejętności te nie są niezbędne do tworzenia Wielkiej Sztuki i zdobywania nagród ;-)
A może są wręcz szkodliwe, hamują swobodę twórczą?
I faktycznie, mówmy raczej o dniu dzisiejszym, nie o przyszłości, bo w przyszłości mogą być jeszcze walki na maczugi ze zjadaniem przegranego włącznie.

Jeżeli dziś robisz Piotrze ładne i dobre technicznie zdjęcia to znaczy, że widzisz w tym jakąś wartość i raczej nie jesteś osamotniony.
Prawdopodobnie większość z nas reaguje podobnie, wszyscy jesteśmy zunifikowani, typowi, o przeciętnie normalnym poczuciu estetyki i piękna. I całe szczęście, tak trzymać. Jeszcze świat nie zwariował.

A jeśli chodzi o naukę fotografii to wydaje mi się, że wszyscy mniej więcej wiemy o co chodzi, tylko każdy nieco inaczej to formułuje. Większych różnic nie ma.
Mnie chodzi tylko o to, że precyzyjne określanie swoich celów na początku nauki jest raczej fikcją i ograniczaniem się.
Najpierw trzeba poznać wszystkie możliwości (czyli na różne sposoby zdobywać wiedzę uniwersalną) a dopiero potem określać swoje konkretne cele, które zresztą w trakcie rozwoju mogą się jeszcze wiele razy zmieniać.

Keymaster
Piryt wrote:
Dlaczego Ty robisz zdjęcia po prostu ładne (i dobre technicznie) w powszechnym tego słowa znaczeniu?

Nie wydaje mi się, żebym robił ładne w “powszechnym znaczeniu”. Robię je zgodnie z własną estetyką, jeśli także z Twoją – to bardzo mi miło. Nie twierdzę jednak, że moja estetyka jest jedyna ani że jest jedynie słuszna. Nie podejmuję się też bronić tezy o jej powszechności – do tego trzeba by się podeprzeć badaniami statystycznymi, a obawiam się, że by się to nie udało i w kategorii powszechności wygrałoby coś w rodzaju fotka.pl
Akceptuję estetyki dość odległe od mojej, przyjmuję do wiadomości, że estetyka dominująca w portalach fotograficznych jest dość odległa od tego, co funkcjonuje jako sztuka wysoka (i fotografia artystyczna w ramach sztuki wysokiej). Uznaję, że wartościowanie estetyk jest zajęciem nieco ryzykownym, a szczególnie określanie własnej estetyki jako tej najwłaściwszej czy też jedynie prawdziwej może prowadzić do absurdu.
Jeśli uda nam się już uzgodnić, że jednak istnieją różne estetyki (fotka.pl i podobne, popularne portale fotograficzne, wystawy i muzea itp.), to można się zastanawiać, jak się ma do tego własne poczucie estetyki. Moje jest nieco w poprzek tego wszystkiego :) Ok, nie przepadam za Egglestonem, ale lubię Hiroshiego Sugimoto. Nie dostaję też bólu zębów na widok Andreasa Gursky’ego :) Dla równowagi – wiele ze zdjęć, które są najpopularniejsze w popularnych galeriach fotograficznych jest dla mnie kiczowata.

Quote:
Nagroda Hasselblada Cię nie kusi?

Nie bardzo. Mniej więcej znam granice moich preferencji estetycznych, podobnie jak orientuję się w wydolności organizmu – nie kusi mnie ani konkurs Hasselblada ani złoty medal olimpijski w sprincie.

Quote:
I dlaczego w książce “ABC Fotografii” poświęciłeś tyle miejsca na wyjaśnianie takich różnych rzeczy jak głębia ostrości, zasady dobrego (co to znaczy dobrego?) kadrowania itp. W końcu, jak widać z praktyki, umiejętności te nie są niezbędne do tworzenia Wielkiej Sztuki i zdobywania nagród ;-)

Odważne stwierdzenie. Masz jakieś dowody na to, że zdobywcy nagród i osoby, których prace są wystawiane w muzeach mają braki wiedzy w tych dziedzinach?

Quote:
Mnie chodzi tylko o to, że precyzyjne określanie swoich celów na początku nauki jest raczej fikcją i ograniczaniem się.

Nie rozumiem. Ani dlaczego fikcją, ani dlaczego ograniczeniem? Dlaczego osoba początkująca nie może wybrać sobie 10 zdjęć, które jej się podobają, po czym próbować dojść, jak zostały zrobione oraz dlaczego akurat te jej się podobają?

Quote:
Najpierw trzeba poznać wszystkie możliwości (czyli na różne sposoby zdobywać wiedzę uniwersalną) a dopiero potem określać swoje konkretne cele, które zresztą w trakcie rozwoju mogą się jeszcze wiele razy zmieniać.

Ale po co ktoś, kogo interesuje na razie makro, miałby robić portrety, krajobrazy, sport, reportaż itp. itd., zanim się zabierze za to makro? I oczywiście, że może mu się zmienić. Wówczas przestanie pracować nad makro, a zabierze się np. za aerofotografię.

Keymaster
greymetal wrote:
Oj nie mieszajcie proszę.
Jeśli mówimy o fotografii jako o dziedzinie sztuki, to niestety, artyzmu nauczyć się nie da. Tak samo, jak nie można się nauczyć bycia artystą malarzem, aktorem czy poetą.

Nie mów tego przypadkiem studentom ASP, bo przeżyją szok ;)) Na ASP właśnie ich kształcą na artystów. A to, czy taki absolwent jest artystą przez małe a, średnie a czy bardzo duże A – to już osobna kwestia. I wcale nie jestem przekonany, że to zależy od jakiejś cechy wrodzonej.

Quote:
Jeśli zaś mówimy o fotografii jako o technice rejestracji obrazu, to oczywiście do wszystkiego można dojść samemu, przecież ktoś do tego już doszedł. Tylko po co wyważać otwarte drzwi, tym bardziej, że pewnie życia by brakło gdyby chcieć wszystko samemu…
Jak się uczyć? Na wszelkie możliwe sposoby, ale przede wszystkim czynnie być w fotografii. Fotografować, pokazywać, czytać, podpatrywać, pytać, dyskutować, a nawet kłócić się – byle bez rękoczynów…

Oczywiście :)

Member

Jestem zdania, że tworzyć artystyczne dzieła może prawie każdy i często ostatnio zastanawiam się czy fotografia, czyli rejestrowanie zastanej rzeczywistości, sama w sobie jest artyzmem.

Member

Fotografia nie jest rejestrowaniem zastanej rzeczywistości.

Member
2grzechy wrote:
Jestem zdania, że tworzyć artystyczne dzieła może prawie każdy i często ostatnio zastanawiam się czy fotografia, czyli rejestrowanie zastanej rzeczywistości, sama w sobie jest artyzmem.

Kilka zdań, żeby nie było tak poważnie i smutno.
Obserwując naszą rzeczywistośc odnoszę czasem wrażenie, że można być zaliczonym do grona artystów (choćby tylko chwilowych) jeżeli coś się robi po prostu nietypowo długo lub w gigantycznych ilościach np przez 20 lat fotografuje się lewą stopę swojego dziecka.
Lub tworzy się obrazy w taki mniej więcej sposób: robi się zdjęcie na papierze, potem się je maluje farbami, skanuje, obrabia na komputerze, z tego robi negatywi i dowolną techniką szlachetną znów się robi odbitkę na papierze… itd.
Można tak w nieskończoność. Te przykłady nie są takie całkiem fikcyjne, znane są podobne próby.

Była kiedyś relacja z wystawy (pokazu?) artysty chińskiego, który wyprodukował kilkadziesięt milionów porcelanowych ziarenek ryżu, zatrudnił chyba z 1500 pracowników do ich ręcznego pomalowania, po czy rozsypał je w wielkiej sali wystawowej w Londynie.
Sukces był połowiczny. Ludzie po tych ziarenkach chodzili, kruszyli je, a pył zaczął być szkodliwy dla zdrowia. Wystawę zamknięto.

To tyle dla odprężenia.

Member

EWA – Fotografia jest rejestrowaniem zastanego obrazu rzeczywistego. To technologia. Natomiast fotografika jest dziedziną sztuki.
Serdecznie pozdrawiam !

Member

Piękna i pouczająca dyskusja. :)

Wyznaję pogląd, że piękno jest w oku patrzącego i że uznane i docenione zdjęcie uznanego i docenionego fotografa może podobać się części jeszcze bardziej uznanych i docenionych fotografów, a części nie. Przy odpowiednim marketingu i pr, jak podejrzewam, to też mogłoby zostać uznane za sztukę przez duże SZ (przepraszam, chodzi o pokazanie pewnego absurdu)… ;)

http://i.imgur.com/gVrCh.jpg

Jestem amatorem, rozumiem np. zależności między przysłoną, a głębią obrazu itd, umiem obsługiwać swój aparat, czyli umiem alfabet i umiem pisać słowa i zdania. Brakuje mi jednak wiedzy np. jak ładnie pisać, co sprawia mi przyjemność, dlaczego podoba mi się konkretne zdjęcie i jak przenieść emocje i to co widzę na obraz np. :)

https://www.dfv.pl/forum/viewtopic.php?id=6780

Raczej piszę (fotografuję) dla siebie/do szuflady, jestem amatorem. Myślę, że jako hobby fotografowanie powinno być przyjemnością. Nawiązując do smacznego przykładu Ewy-u cioci zjadłem dobre ciastko. Chcę zrobić takie samo dla siebie. Słabo gotuję, czasami nawet przypalę wodę. :) Postanawiam przejść procedurę opisaną przez Ewę. Samemu można, ale zajmuje to dużo czasu. Można też poprosić ciocię, żeby nauczyła+samemu-to jest chyba najszybsza i najbardziej efektywna nauka. Co/kto pełni rolę takiej cioci? :) Co daje “ciocia-kurs” w porównaniu do tego co można nauczyć się samemu i jakie są inne wersje ciotek? :)

Jeśli gotuje się dla kogoś, to trzeba uwzględnić jego preferencje smakowe, co lubi, a co nie i w jaki sposób to ma być podane, więc potrzebna jest wiedza i umiejętności jak to osiągnąć. Takie wnioski wyciągam z dyskusji. :)

Nie sądziłem, że analizując czyjeś obrazy można tak wiele się nauczyć i że jest to aż tak istotne, a co Wy mi uświadomiliście. :) Niby wiedziałem, że aby dokonać udanej dekonstrukcji dzieła potrzebna jest wiedza jak ono zostało skonstruowane/zbudowane, ale to było jakoś na orbicie, daleko ode mnie. ;)

Member

Trochę jest w tym wszystkim za dużo różnych wątków i trudno jest je przedyskutować jednocześnie.
1. Zacznę od tego

Piotr wrote:
Piryt wrote:
Dlaczego Ty robisz zdjęcia po prostu ładne (i dobre technicznie) w powszechnym tego słowa znaczeniu?

Nie wydaje mi się, żebym robił ładne w “powszechnym znaczeniu”. Robię je zgodnie z własną estetyką, jeśli także z Twoją – to bardzo mi miło. Nie twierdzę jednak, że moja estetyka jest jedyna ani że jest jedynie słuszna. /…/

Owszem, to co robisz Piotrze jest mniej więcej zgodne także z moją estetyką, ale interesuje mnie tu jedna sprawa.
Czy potrafisz Piotrze jakoś tę swoją estetykę określić, sformułować?
Na czym ona właściwie polega i czym się wyróżnia?
Dalej piszesz Piotrze tak:
“Dla równowagi – wiele ze zdjęć, które są najpopularniejsze w popularnych galeriach fotograficznych jest dla mnie kiczowata.”
Dlaczego tak uważasz? Jakie elementy tych zdjęć są dla Ciebie szczególnie kiczowate?
Bo sądzę, że to jest prawidłowe odczucie, ale dla mnie niektórzy autorzy uznani za Mistrzów też mają w swoim dorobku dużo kiczu (kolorystyka delikatnie mówiąc mało subtelna, brutalna obróbka komputerowa itp).
Nowelkę można na ten temat napisać.
A może to wszystko polega po prostu na dobrym guście i kiepskim guście, w powszechnum tego słowa znaczeniu?

2. Dlaczego napisałem, że określanie celów na początku jest fikcją.
Wydaje mi się że na początku raczej nie ma się konkretnych celów w sensie jakiejś tematyki.
Konkretnym celem jest nauczenie się dobrego fotografowania, ponieważ podoba się raczej wszystko co jest dobrej jakości, niezależnie od tematyki.
Na początku człowiek często nawet nie zdaje sobie sprawy z tego co to jest dobra jakość i jakie elementy się na nią składają. Co tu mówić o określaniu swoich celów.
Konkretne cele przychodzą później.
Zresztą to samo jest chyba z wyborem zawodu. Specjalizacje są zawsze na końcu studiów (mówię o studiach technicznych) bo wcześniej poznało się różne możliwości, było się na praktyce i dotknęło silnika, obrabiarki itp.
Niektóre rzeczy są fascynujące a inne mało ciekawe.
Wtedy powoli pojawiają się konkretne cele.

Member
greymetal wrote:
EWA – Fotografia jest rejestrowaniem zastanego obrazu rzeczywistego. To technologia. Natomiast fotografika jest dziedziną sztuki.

Tak całkiem ściśle rzecz biorąc, jako technologia, fotografia jest rejestrowaniem światła. Natomiast fotografika to grafika uprawiana na bazie fotografii, czyli coś takiego co robi np. Beksiński. Zaś rejestrowanie rzeczywistości jako takiej na fotografii nie jest możliwe już choćby dlatego, że fotografia jest płaska, a rzeczywistość nie.
Ale to wszystko są kwestie akademicko-teoretyczno-definicyjne, które przydają się przy niektórych rozważaniach (dlatego prace naukowe zwykle zaczyna się od ustalenia definicji stosowanych terminów), natomiast nie bardzo pomogą ustalić, jak się nauczyć robić takie zdjęcia jak się gdzieś widziało. Więc EOT.

Member
Tomax wrote:
https://www.dfv.pl/forum/viewtopic.php?id=6780
[…]
Można też poprosić ciocię, żeby nauczyła+samemu-to jest chyba najszybsza i najbardziej efektywna nauka. Co/kto pełni rolę takiej cioci? :) Co daje “ciocia-kurs” w porównaniu do tego co można nauczyć się samemu i jakie są inne wersje ciotek? :)

A przeczytałeś książki, które Ci polecono w tamtym wątku? To dorzucę jeszcze Język fotografii Du Chemina. Niedawno wyszedł i jest bardzo na temat. Du Chemin jest bardzo zaawansowaną wersją ciotki ;) W Języku fotografii omawia konkretne zdjęcia – co na nich jest, dlaczego, co z tego wynika. A potem spróbuj sam w ten sposób przeanalizować inne.
Najlepszym ćwiczeniem byłoby znalezienie dwóch zdjęć na ten sam temat, z których jedno Ci się podoba, a drugie nie. Spróbuj stwierdzić, w czym, tak konkretnie, zawierają się różnice.

Keymaster
Piryt wrote:
Obserwując naszą rzeczywistośc odnoszę czasem wrażenie, że można być zaliczonym do grona artystów (choćby tylko chwilowych) jeżeli coś się robi po prostu nietypowo długo lub w gigantycznych ilościach np przez 20 lat fotografuje się lewą stopę swojego dziecka.
Lub tworzy się obrazy w taki mniej więcej sposób: robi się zdjęcie na papierze, potem się je maluje farbami, skanuje, obrabia na komputerze, z tego robi negatywi i dowolną techniką szlachetną znów się robi odbitkę na papierze… itd.
Można tak w nieskończoność. Te przykłady nie są takie całkiem fikcyjne, znane są podobne próby.

To jest obieg wysokoartystyczny (lub próba zaistnienia w tym obiegu). Nie bardzo mam ochotę na dyskusję o obiegu wysokoartystycznym, bo i to nieodpowiednie miejsce, i dyskusja wymagałaby zbudowania pewnej podbudowy teoretycznej. Może poprzestańmy na zauważeniu, że są różne obiegi estetyczne, a ten najbardziej “medialny”, czyli ten wystawiany w muzeach i sprzedawany za gigantyczne pieniądze na aukcjach, to jest jednym z wielu istniejących. Co więcej, ten obieg wysokoartystyczny ma swoje “naturalne środowisko” – i to są galerie sztuki, muzea oraz wystawy, natomiast jego “naturalnym środowiskiem” nie są popularne galerie fotograficzne, gdzie dominuje inny obieg. Kolejny obieg estetyczny to tak lubiane tutaj ;) zdjęcia do albumów rodzinnych. Takich obiegów – mniejszych lub większych, bardziej lub mniej popularnych, jest sporo. Każdy sobie wybiera – mniej lub bardziej świadomie – obiegi, w których chce funkcjonować, jednocześnie rezygnując z innych. Rezygnacja niekoniecznie musi oznaczać ich negację :)

Keymaster
Tomax wrote:
Brakuje mi jednak wiedzy np. jak ładnie pisać, co sprawia mi przyjemność, dlaczego podoba mi się konkretne zdjęcie i jak przenieść emocje i to co widzę na obraz np. :)

Popracujemy nad tym :)

Quote:
Postanawiam przejść procedurę opisaną przez Ewę. Samemu można, ale zajmuje to dużo czasu. Można też poprosić ciocię, żeby nauczyła+samemu-to jest chyba najszybsza i najbardziej efektywna nauka. Co/kto pełni rolę takiej cioci? :) Co daje “ciocia-kurs” w porównaniu do tego co można nauczyć się samemu i jakie są inne wersje ciotek? :)

Sam wybierasz rodzaj ciotki ;) Może to być kurs, warsztaty, lektura najlepszego czasopisma fotograficznego :) podręcznik, spotkanie i rozmowa z innym fotografem, własne studia nad jakimś tematem. Generalnie im dalej w las, tym więcej drzew :) – początki są łatwiejsze i tu jest więcej dróg, a im dalej, zwłaszcza gdy wychodzisz poza kwestie techniczne i przechodzisz do estetyki, tym więcej roboty i tym ważniejsze jest Twoja praca, a coraz mniej liczą się źródła zewnętrzne.

Quote:
Nie sądziłem, że analizując czyjeś obrazy można tak wiele się nauczyć i że jest to aż tak istotne, a co Wy mi uświadomiliście. :) Niby wiedziałem, że aby dokonać udanej dekonstrukcji dzieła potrzebna jest wiedza jak ono zostało skonstruowane/zbudowane, ale to było jakoś na orbicie, daleko ode mnie. ;)

Weź jeszcze pod uwagę, że rekonstrukcja techniczna jest łatwiejsza niż estetyczna – jakich środków technicznych i metod użyto do uzyskania danego efektu, to względnie prosta sprawa. Dlaczego uzyskany efekt się podoba, jak operować środkami technicznymi, aby wywrzeć odpowiednie wrażenie na widzu, wywołać w nim określone emocje – to jest trudniejsze.

Keymaster
Piryt wrote:
Czy potrafisz Piotrze jakoś tę swoją estetykę określić, sformułować?

Werbalnie? Pewnie dałbym radę, ale trochę by mi to zajęło i nie sądzę, żeby się komuś przydało. Ale można przez opozycję – co się podoba, a co się nie podoba. Albo przez zestawienie: dwóch fotografów realizujących zbliżoną tematykę i wówczas wskazujemy tego, który nam bardziej podoba. Czyli pozostając tylko przy pejzażach byłby to np. bardziej Galen Rowell niż Marc Adamus, bardziej Fatali niż DiFruscia, bardziej Adams niż Kenna.
Można też zrobić sobie prywatny ranking fotografów i ich sobie punktować, klasyfikować – co kto woli, np.: Richard Warren – 4 punkty, Chase Jarvis – 4 punkty, Lara Jade – 3 punkty itp. Poniekąd głosowanie przy internetowych wizytach u mistrzów to ułatwiają :) A później tylko trzeba posiedzieć i pomyśleć, co z tego rankingu wynika, co łączy tych fotografów, których najbardziej lubimy, a co tych – których lubimy mniej. I jak to robią ci bardziej lubiani, że są bardziej lubiani. Polecam! :)

Quote:
Dlaczego tak uważasz? Jakie elementy tych zdjęć są dla Ciebie szczególnie kiczowate?
Bo sądzę, że to jest prawidłowe odczucie, ale dla mnie niektórzy autorzy uznani za Mistrzów też mają w swoim dorobku dużo kiczu (kolorystyka delikatnie mówiąc mało subtelna, brutalna obróbka komputerowa itp).

No, mnie czasem zabawa kiczem się podoba. Tych: http://www.sullivanlane.com naprawdę lubię, doceniam ironię u Martina Parra (kto lubi Martina Parra? :)), natomiast David LaChapelle trochę mnie nuży. Mniej podoba mi się uprawianie kiczu na serio, a szczególnie w sposób nieświadomy, ale to raczej nie dotyczy wielkich.

Quote:
Nowelkę można na ten temat napisać.

Jeśli to pomoże – to można :)

Quote:
A może to wszystko polega po prostu na dobrym guście i kiepskim guście, w powszechnum tego słowa znaczeniu?

Ja dalej nie zgadzam się na istnienie dobrego gustu w powszechnym tego słowa znaczeniu. I dalej zachęcam do zerknięcia na Fotka.pl czy inne naprawdę masowe portale fotograficzne dla “normalnych” ludzi, a nie fotografów – i wówczas możemy wrócić do tego, co jest normalne i powszechne :)

Quote:
2. Dlaczego napisałem, że określanie celów na początku jest fikcją.
Wydaje mi się że na początku raczej nie ma się konkretnych celów w sensie jakiejś tematyki.

Oczywiście, że się ma! Ileż tu mieliśmy pytań o aparat do makrofotografii albo portretu? Wyraźnie osoba “zielona”, a już wie, czego chce. Owszem, później jej się może zmienić. Każdemu może. Życie to zmiany.
Mam wrażenie, że nie rozumiem, co Ty rozumiesz przez “cel”. Jak dla mnie celem może być reprodukcja jednego, wybranego zdjęcia, które się komuś spodobało. Może być opanowanie pewnej techniki. Może być reprodukcja pewnego stylu fotografowania. To wszystko mogą być cele, do których się dąży od pierwszej myśli o fotografii.

Member

Ewo, trochę to zaniedbałem, ale kupiłem niedawno Notona i Odwiga.

Piotr wrote:
Popracujemy nad tym :)

Brzmi groźnie…Z chęcią. ;)

Czasopismo już znam. ;) Co do warsztatów. Brałem udział w paru, ale były raczej dla początkujących, więc nic się nie dowiedziałem, chociaż było fajnie. :) Jaka jest ich przewaga nad samodzielną “pracą”? Domyślam się, że jest to wiedza w pigułce, wymiana doświadczeń, sztuczki i kruczki prowadzącego ;), omówienie zdjęć, ale czy coś jeszcze?

Member
greymetal wrote:
Jeśli mówimy o fotografii jako o dziedzinie sztuki, to niestety, artyzmu nauczyć się nie da. Tak samo, jak nie można się nauczyć bycia artystą malarzem, aktorem czy poetą. Biegłość w robieniu dłutem nie jest warunkiem wystarczającym by czynić dzieła sztuki. Biegłość taka pozwala jedynie na technicznie dobre naśladowanie artystów. Tego COŚ niezbędnego w akcie tworzenia dzieła sztuki nie da się wykuć, choćby na blachę. Oczywiście technika pomaga i umożliwia, ale nie wystarcza.

Ja jestem tego samego zdania. Niestety talentu nie da się nauczyć ani tym bardziej kupić…czego bardzo żałuję…ciekawe po ile by “chodził” na Allegro i na ile byłoby mnie stać ;)
Niestety artystuff ci u nas na pęczki…Pozostaje tylko dążenie do tego aby być coraz lepszym i mieć jeszcze więcej z tego radochy. Kwestia ‘jak’ to już indywidualne podejście każdego z nas.

Keymaster
Tomax wrote:
Piotr wrote:
Popracujemy nad tym :)

Brzmi groźnie…Z chęcią. ;)

Eee, nie ma się czego bać. Choć nie ukrywam, że może boleć ;) Zaczęliśmy już specjalnie dla Ciebie działania w tym kierunku: https://www.dfv.pl/forum/viewtopic.php?id=7135&p=1

Quote:
Co do warsztatów. Brałem udział w paru, ale były raczej dla początkujących, więc nic się nie dowiedziałem, chociaż było fajnie. :)

Ale to nie były nasze warsztaty – znaczy, nie liczy się ;)

Quote:
Jaka jest ich przewaga nad samodzielną “pracą”? Domyślam się, że jest to wiedza w pigułce, wymiana doświadczeń, sztuczki i kruczki prowadzącego ;), omówienie zdjęć, ale czy coś jeszcze?

Oczywiście to wszystko, włącznie z możliwością spytania o to, co zawsze chciało się spytać, ale nigdy nie było kogo :)
Najcenniejsze jest wspólne oglądanie wykonanych razem zdjęć, dyskusja i… bezcenne momenty, gdy rozlega się okrzyk: “Ale gdzie to zrobiłeś?” :) Niby wszyscy są razem – w każdym razie w większości przypadków w zasięgu wzroku, fotografują z grubsza to samo, a później widać, jak różne zdjęcia są. To uczy patrzenia – bo byłeś tam, patrzyłeś i nie widziałeś. A wieczorem oglądasz kadry, które w tym samym miejscu wypatrzył kto inny. Gdybyś zobaczył ten sam kadr bez obecności w danym miejscu i bez własnych prób – to wcale dla Ciebie nie byłoby jasne, że taki kadr był wyborem, właśnie pewnym spojrzeniem, wypracowaną kompozycją, a nie czymś oczywistym i najłatwiejszym. Trzeba być w danym miejscu, samemu zmierzyć się z danym motywem, a później zobaczyć, że inni zrobili to samo inaczej, żeby docenić i zrozumieć na czym polegał wybór, co zostało wybrane, a co wyeliminowane.
To jest bardzo trudno przeskoczyć samemu – bo trudno wyjść poza swój sposób patrzenia i popatrzeć inaczej. Wspólne plenery właśnie dostarczają takich “cudzych spojrzeń”, po których otwierają się oczy :)

Na Czarowne Świętokrzyskie nam się zwolniło miejsce na termin majowy (czerwcowy za to jest zajęty i z listą oczekującą) – https://www.dfv.pl/warsztaty.html?id=1609
Jeśli masz ochotę – zapraszamy!

Member
Piotr wrote:
Piryt wrote:
Czy potrafisz Piotrze jakoś tę swoją estetykę określić, sformułować?

Werbalnie? Pewnie dałbym radę, ale trochę by mi to zajęło i nie sądzę, żeby się komuś przydało. Ale można przez opozycję – co się podoba, a co się nie podoba. Albo przez zestawienie: dwóch fotografów realizujących zbliżoną tematykę i wówczas wskazujemy tego, który nam bardziej podoba. Czyli pozostając tylko przy pejzażach byłby to np. bardziej Galen Rowell niż Marc Adamus, bardziej Fatali niż DiFruscia, bardziej Adams niż Kenna.
Można też zrobić sobie prywatny ranking fotografów i ich sobie punktować, klasyfikować – co kto woli, np.: Richard Warren – 4 punkty, Chase Jarvis – 4 punkty, Lara Jade – 3 punkty itp. Poniekąd głosowanie przy internetowych wizytach u mistrzów to ułatwiają :) A później tylko trzeba posiedzieć i pomyśleć, co z tego rankingu wynika, co łączy tych fotografów, których najbardziej lubimy, a co tych – których lubimy mniej. I jak to robią ci bardziej lubiani, że są bardziej lubiani. Polecam! :)
/…/

Dziękuję, chyba mniej więcej wiem o co chodzi. Co do swoich odczuć mam taką uwagę: wiele zdjęć z grupy tych twórców mam ochotę przenieść do grupy drugiej czyli kiczu.
Zwłaszcza niektóre krajobrazy o przerażających kolorach i zdeformowanej na jedno kopyto perspektywie.
Moim zdaniem jest to brak dobrego gustu (czyli po prostu “jeleń na rykowisku”) choć oczywiście o gustach się nie dyskutuje.

A co do obiegów wysokoartystycznych to przypomina mi się, że kiedyś jakiś wielki artysta wystawił na sprzedaż swoje własne gówienko zamknięte w słoiku.
To był chyba obieg bardzo wysokoartystyczny, który jednakowoż upadł bardzo nisko.

Pocieszające jest natomiast to, że jednak na ogół ludzie są w większości zupełnie normalni ;-)
Pozdrowienia.

Member

Piotrze, czasami wybieram się ze znajomymi na wspólny plener, ale to na parę godzin np. do zoo odwiedzić rodzinę :) czy w jakiś rejon miasta. Później jednak nie porównujemy zdjęć. Gdy ogarnę się z $, to chętnie się zgłoszę. :)

Dziękuję serdecznie wszystkim za dające do myślenia wypowiedzi i dyskusję. :)

Member
Piryt wrote:
Piotr wrote:
Piryt wrote:
Czy potrafisz Piotrze jakoś tę swoją estetykę określić, sformułować?

Werbalnie? Pewnie dałbym radę, ale trochę by mi to zajęło i nie sądzę, żeby się komuś przydało. Ale można przez opozycję – co się podoba, a co się nie podoba. Albo przez zestawienie: dwóch fotografów realizujących zbliżoną tematykę i wówczas wskazujemy tego, który nam bardziej podoba. Czyli pozostając tylko przy pejzażach byłby to np. bardziej Galen Rowell niż Marc Adamus, bardziej Fatali niż DiFruscia, bardziej Adams niż Kenna.
Można też zrobić sobie prywatny ranking fotografów i ich sobie punktować, klasyfikować – co kto woli, np.: Richard Warren – 4 punkty, Chase Jarvis – 4 punkty, Lara Jade – 3 punkty itp. Poniekąd głosowanie przy internetowych wizytach u mistrzów to ułatwiają :) A później tylko trzeba posiedzieć i pomyśleć, co z tego rankingu wynika, co łączy tych fotografów, których najbardziej lubimy, a co tych – których lubimy mniej. I jak to robią ci bardziej lubiani, że są bardziej lubiani. Polecam! :)
/…/

Dziękuję, chyba mniej więcej wiem o co chodzi. Co do swoich odczuć mam taką uwagę: wiele zdjęć z grupy tych twórców mam ochotę przenieść do grupy drugiej czyli kiczu.
Zwłaszcza niektóre krajobrazy o przerażających kolorach i zdeformowanej na jedno kopyto perspektywie.
Moim zdaniem jest to brak dobrego gustu (czyli po prostu “jeleń na rykowisku”) choć oczywiście o gustach się nie dyskutuje.

A co do obiegów wysokoartystycznych to przypomina mi się, że kiedyś jakiś wielki artysta wystawił na sprzedaż swoje własne gówienko zamknięte w słoiku.
To był chyba obieg bardzo wysokoartystyczny, który jednakowoż upadł bardzo nisko.

Pocieszające jest natomiast to, że jednak na ogół ludzie są w większości zupełnie normalni ;-)
Pozdrowienia.

Ab ovo, wszystko zależy jak zwykle od definicji, w tym przypadku pojecia normalni
Czy normalni to np. tacy którzy muszą się wypowiadać na każdy temat i na każdy temat muszą mieć ostatnie słowo ?

jp

Keymaster
Tomax wrote:
Piotrze, czasami wybieram się ze znajomymi na wspólny plener, ale to na parę godzin np. do zoo odwiedzić rodzinę :) czy w jakiś rejon miasta. Później jednak nie porównujemy zdjęć.

Wspólne fotografowanie jest fajne, ale żeby była z tego jakaś nauka, to potrzebne jest jeszcze porównanie efektów i krytyczna, rzeczowa dyskusja. Obrona “każdy swojego” nie łapie się pod rzeczową dyskusję :)

Member
janusz-pawlak wrote:
/…/
Ab ovo, wszystko zależy jak zwykle od definicji, w tym przypadku pojecia normalni
Czy normalni to np. tacy którzy muszą się wypowiadać na każdy temat i na każdy temat muszą mieć ostatnie słowo ?

Nie rozumiem Januszu o co Ci chodzi?
Dyskusja chyba jest niezła, skoro Piotr się nią zainspirował i zaproponował nową zabawę
https://www.dfv.pl/forum/viewtopic.php?id=7135&p=1

Member

Lubię robić zdj.lecz niestety nie wychodzą one zbyt dobre.
Jakie rady dla początkującego i jaki program komp.do zdj.jest dobry dla nic nie wiedzącego.

Member

hmm…. może zamiast od kupna programu zacząć od lektury np dfv? ;-)

I ogladać dużo zdjęć i zastanawiać się dlaczego mi się podoba a dlaczego nie :)

Member

Jakąś metodą jak się uczyć jest wyeliminowanie błędów:
https://www.dfv.pl/forum/viewtopic.php?id=3199

Trochę nie na temat – wydaje mi się że fotografia analogowa uczyła bardziej, skłaniała ku staranności, dbałości o szczegół, człowiek myślał naprawdę nad kadrem zanim wdusił przycisk migawki, zwracał uwagę na słońce, na światło, a dzisiaj w dobie cyfryzacji młodzi (i starzy) pstrykają na okrągło ile wlezie, ile fabryka dała, przecież za darmo jest
to pstrykam. Może niesłusznie ale mam wrażenie że fotografia cyfrowa skłania do niechlujstwa w fotografii, do traktowania jej po macoszemu, bardzo hurtowo.

Member

Jeżeli ktoś by chciał doszkolić się w zakresie fotografii portretowej i edycji zdjęć to polecam warsztaty u Grzegorza “Moment” Płaczka http://szkolaobrazu.pl/. Ja byłem u niego na warsztatach weekendowych i powiem bez przesady że nauczyłem się więcej niż przez rok samemu. Można też u Grzegorza wykupić sobie indywidualną sesję z modelką – jest to rewelacyjna sprawa. do tego Grzegorz to niezwykle ciepła i przyjazna osobą. Ma wielki dar do uczenia fotografii. Polecam.

Keymaster
tomasziolkowski wrote:
Trochę nie na temat – wydaje mi się że fotografia analogowa uczyła bardziej, skłaniała ku staranności, dbałości o szczegół, człowiek myślał naprawdę nad kadrem zanim wdusił przycisk migawki, zwracał uwagę na słońce, na światło, a dzisiaj w dobie cyfryzacji młodzi (i starzy) pstrykają na okrągło ile wlezie, ile fabryka dała, przecież za darmo jest
to pstrykam. Może niesłusznie ale mam wrażenie że fotografia cyfrowa skłania do niechlujstwa w fotografii, do traktowania jej po macoszemu, bardzo hurtowo.

To jest mit tym silniejszy, im mniej ludzie pamiętają czasy analogowe :) W czasach analogowych uczenie się było dla mających słoniową pamięć, bo zdjęcia robisz dzisiaj, a informację zwrotną co z tego wyszło masz za tydzień lub dwa. A i to pod warunkiem, że robisz na slajdach (oj, drogie) – bo inaczej lab Ci może popoprawiać po swojemu i guzik z nauki. Wszelkie eksperymenty kosztowały od pstryka, więc trzeba było mieć naprawdę silne przekonanie do wywalania kasy, żeby naprawdę się uczyć przez próbowanie nowych rzeczy. Lustrzanki miały tryb seryjny (taki silniczek, co przewijał te 36 klatek w parę sekund), ale nie znam amatora, który by z tego korzystał – choć każdy sprawdził, jak ten tryb działa, ale dla oszczędności bez filmu :)).
Z tym zwracaniem uwagi na światło to też po prostu ściema. Jak nie zrobiłeś iluś tam zdjęć w różnym świetle, to niby jak się miałeś nauczyć, jakie światło da dobre efekty na zdjęciach? Z książek? Książki fotograficzne z tamtych czasów to w ogóle piękna historia – często w całej książce nie było żadnego zdjęcia przykładowego, a jeśli były… to lepiej, żeby ich nie było.
Zresztą, weź sobie pochodź po rodzinie i znajomych i poproś o ich zdjęcia z czasów analogowych. Sam zobacz, jakie wówczas się robiło “przemyślane” zdjęcia :)

Keymaster
mariola40 wrote:
Lubię robić zdj.lecz niestety nie wychodzą one zbyt dobre.
Jakie rady dla początkującego i jaki program komp.do zdj.jest dobry dla nic nie wiedzącego.

Zacznij od zdiagnozowania, co Ci się w Twoich zdjęciach nie podoba. Możesz sobie ułatwić zadanie, znajdując podobne tematycznie zdjęcia, które Ci się podobają, i porównując je ze swoimi.

Dla nic nie wiedzącego najlepsze jest rozpoczęcie zdobywania wiedzy. Nie szukaj programu, który zrobi wszystko za Ciebie, bo nie ma takiego, a te, które próbują myśleć za fotografa to tylko strata czasu. W każdym DFV są warsztaty obróbkowe, które da się zastosować na kilku zaawansowanych programach, także darmowych, jak GIMP.

Member
Piotr wrote:
Zresztą, weź sobie pochodź po rodzinie i znajomych i poproś o ich zdjęcia z czasów analogowych. Sam zobacz, jakie wówczas się robiło “przemyślane” zdjęcia :)

Moje były “przemyślane” :)

Miałeś znowu “nocny dyżur”? Czy ty w ogóle sypiasz? Czy nastawiasz sobie budzik na 2:30 i odpisujesz na najciekawsze posty? ;))

Viewing 61 reply threads
  • You must be logged in to reply to this topic.