Inne
Zakładam ten wątek, bo mnie wczoraj na optycznych nieco zirytowali dwaj panowie, głosząc pogląd, że przewaga aparatów z matrycą FF nad DX polega na lepszej plastyce obrazu. Ale na czym owa lepszość polega już mi wytłumaczyć nie potrafią, sugerując w dodatku, że “albo się to widzi albo bez komentarza”.
No więc ja typ artystycznie prymitywny, nie widzę. Widzę możliwość uzyskania mniejszej GO oraz ewentualnie lepszą jakość obrazu pod względem szumu, lepsze zachowanie przy wysokim ISO.
Może na tym forum ktoś potrafi mi wyjaśnić czym owa mityczna plastyka jest. Co powoduje, że taka sama matryca, tylko troszkę wyższa i szersza nabiera cudownych właściwości czyniąc zdjęcie bardziej plastycznym?
Z wielkim zainteresowaniem wysłucham wszelkich opinii
Ale myślę, że można to zjawisko zasymulować Nikonem D90.
Bierzemy bardzo jasny obiektyw. Np 50 f/1,4 i robimy nim trzy portrety twarzy przy największym otworze.
Pierwszy taki, żeby twarz wypełniła cały kadr,
Drugi – cofamy się tak, żeby twarz zajmowała połowę kadru (1/4 z każdej strony pójdzie do obcięcia),
Trzeci – cofamy się tak, żeby twarz zajmowała 1/4 kadru.
Potem obcinamy wszystkie kadry tak, żeby twarz wypełniła cały kadr po obcięciu.
No i zrobiliśmy symulację plastyki Leiki S2, Nikona D700 i Nikona D60 obiektywem 200 f/4 albo coś w tym stylu
Bo oni w innej branży działają. Religijnej. Tam trzeba uwierzyć, choć się nie widzi. Fotografia jest prosta – na fotografii albo coś widać, albo tego nie ma.
Matryca FF nabiera magicznych właściwości jak jesteś w stanie pod nią podpiąć optykę, której nie mają odpowiedniki dla innych formatów. 85/1.8 na FF da się zastąpić 50/1.2 na APS-C, ale już odpowiednik 24/1.4 na FF jest nie do podrobienia na APS-C, bo nie ma obiektywu 16/1.0.
Ale te “cudowne” właściwości sprowadzają się do uzyskania mniejszej GO. Działa też w drugą stronę, żeby uzyskać większą GO. Wtedy cudownych właściwości nabiera DX, a jeszcze bardziej kompakt
A ja się zapytowywuję, gdzie plastyka? Jak ona wygląda? Ktokolwiek słyszał, ktokolwiek wie…
Jeżeli można, to chętnie się dołączę to powyższego głodu wiedzy:) Wielokroć czytając opinię na temat i samych obiektywów spotykałem się z zachwytem nt. wyjątkowej plastyki uzyskiwanego obrazu, ponieważ jednak nie da się tego parametru zmierzyć, pozostaje pewnie wierzyć na słowo…jak to więc jest z tą mityczną plastyką?
No z “plastycznych” elementów to jeszcze większe winietowanie, większe zniekształcenia, mniejsza ostrość, większa aberracja chromatyczna obiektywów na brzegach )
Co do dynamiki to tylko niewiele matryc FF pokazuje przewagę nad APS-C. Podobnie z szumami. Z pewnością uprawniona jest teza, że praktycznie do każdej matrycy FF można dobrać lepszą od niej matrycę APS-C pod względem szumów i dynamiki.
Faktem jest różnica w GO wynosząca 1EV, więc na niektórych obiektywach wyżej tyłka nie podskoczysz. Canon 85 mm f/1,2 jest nie do dogonienia na APS-C.
Generalnie wierzę w plastykę obrazu, ale bardziej winię za nią obiektywy )

najlepiej jak masz średni analog, np Kiev za 200zł, który cudem uniknął złomowania. Dochodzi wtedy “plastyczność” kliszy, masz full artistic wypas & lans
Mam aparat formatu 6×6 Weltax z obiektywem Carl Zeiss Jena Tessar 75 f/3,5.
Działa bardzo dobrze. To jest dopiero plastyka, a nie jakiś tam badziewny małoobrazkowy Canon 1D X
Ja zmieniłbym to na “albo się to widzi, albo jest się zdrowym”
Większa matryca nie zmniejsza głębi ostrości.
Wątek ciekawy, więc i zacząłęm grzebać w net-zasobach. Jedna z ciekawostek: “plastyka obiektywu to jego cecha, która powoduje, że choć obiektyw nie jest optycznie lepszy od innego, to jesteś gotowy zapłacić za niego znacznie więcej”.

Trzeba dodać, ze plastyka obiektywu zależy od marki , czym lepsza plastyka , lepsza marka tym cena wyższa
Oczywiście, że zmniejsza. Żeby na ff objąć ten sam obszar co na dx (tą samą ogniskową) musimy podejść bliżej, więc GO będzie mniejsza. Proszę mi tylko nie pisać, że jak zrobimy zdjęcie z tego samego punktu na ff a potem wykadrujemy je do wielkości jak z dz to będzie to samo. Owszem będzie, ale nie po to kupujemy ff, żeby sobie do dx kadrować.
Z tym mogę się zgodzić. Tylko powodem naszych poczynań jest inna matryca w aparacie Biorąc pod uwagę wartość praktyczną tej cechy w fotografii, chyba w uproszczeniu możemy przyjąć, że im większa matryca tym mniejsza GO możliwa do uzyskania dla danego kadru i ogniskowej.
No, dokładnie to nie będzie ten sam kadr, bo zmieni się perspektywa.
Może właśnie na tym polega ta mistyczna plastyka? Na bliższej perspektywie?
Weltaxem i 75-tką robię portret z 15 cm. To dopiero jest plastyka!
O, tu widać plastykę:
https://www.dfv.pl/gallery/members/hideous.html?g2_itemId=3298423

Z Tobą to w ogóle pożartować nie można
A tak na poważnie, to masz ambicje coś udowodnić tym mądralom z Optycznych? Jeśli tak, to życzę powodzenia
czarna
W przypadku tych zdjęć: https://www.dfv.pl/gallery/members/nikx.html można mówić o wyjątkowej plastyce, choć to zasługa obiektywów, a nie matrycy. Pewnie nie jeden właściciel pełnej klatki chciałby uzyskać podobne efekty.
…plus sposób rozmycia tła (bokeh) – i dlatego 50/1.4 na APS-C nie jest do końca zastępnikiem 85/1.8 na FF (nawet przymkniętego do f/2), bo rozmycia 50-tek przeważnie są ostre i mniej eleganckie niż 85-ek. Ale 85/1.8 na APS-C już całkiem nieźle broni się w zestawieniu z 70-200/2.8 ustawionym na 135 mm.
Nie znacie się. To jest plastyka: https://www.dfv.pl/gallery/members/Ewa.html?g2_itemId=4037841
‘plastyka’ to wraz mało precyzyjny i łatwo się z niego naśmiewać ale niższe szumy, większa paleta barw i odcieni oraz lepsza ostrość to zawsze bonus do ‘plastyki’ – czym by ona nie była a to właśnie daje matryca FX lub FF jak koto woli. płytsza głębia ostrości też robi swoje i dodaje zdjęciom swoistego malarskiego uroku, choć kiepsko sprawdza się w fotografii makro.
…a już zaczynałem powolutku rozumieć może w celach porządkowych – czy mówi się o plastyce matryc, czy też obiektywów?
bokeh obiektywu można policzyć matematycznie
https://www.dfv.pl/go
Nie zupełnie. Pisałem, że to zależy od przyjętych założeń. Jeśli przyjmujesz je zdroworozsądkowo, jak przyjmuje większość kalkulatorów to zmiana matrycy prowadzi do zmiany GO. A zdroworozsądkowe to znaczy sztywne powiązanie z rozmiarem gotowej odbitki, gdzie materiał światłoczuły w aparacie est tylko etapem pośrednim.
1. Tak na prawdę to fizycznie nie ma czegoś takiego jak głębia ostrości, jest tylko jedno miejsce (“płaszczyzna”) gdzie obraz jest ostry. Gdy zmieniamy odległość przedmiot-obiektyw (do przodu i do tyłu) od tego punktu to obraz się rozmywa, jest nieostry
2. Jak fizycznie (na prawdę) obraz przestaje być ostry gdy zmieniamy odległość przedmiot-obiektyw jest TYLKO własnością obiektywu, niczego innego. Tym samym obiektywem zarejestrowany obraz na matrycy FF, APS-C czy też innej ma tą samą (prawdziwą) wielkość rozmycia w zależności od odległości od punktu prawdziwej ostrości, zależną TYLKO od ogniskowej, przesłony i odległości przedmiotu od obiektywu (tej przy której jest obraz ostry).
3. Cechą ludzką jest, że uznajemy jeszcze za ostre gdy jest już “trochę” rozmyte, na ile rozmyte zgadzamy się że jest jeszcze ostre definiuje ów krążek rozmycia. Głębia ostrości to odległość, (przedmiot-obiektyw : do przodu i do tyłu) od owego punktu fizycznej ostrości do punktu gdzie na obrazie rozmycie osiąga wartość krążka rozmycia.
4. Ostrość, głębię ostrości ocenia się na standardowym (20x30cm, oglądany z odległości 1m) powiększeniu obrazu z matrycy. Ale z mniejszej matrycy (na ogół) więcej się powiększa a proces powiększania dodatkowo “psuje” ostrość a więc zmniejsza ową głębię ostrości.
Dlatego że już przy mniejszych zmianach odległości przedmiot-obiektyw (od prawdziwej ostrości) na obrazie widać już granicę zdefiniowaną jako krążek rozmycia (jako sumę rozmycia fizycznego i rozmycia z powiększania)
5. Do obliczeń głębi ostrości przyjmuje się więc różną wielkość fizycznego krążka rozmycia na matrycy tak aby skompensować (różny) stopień powiększania. Średnica krążka dla matrycy FF wynosi 0,026mm a dla matrycy APS-C wynosi 0,019mm
Reasumując :
– wielkość fizycznego rozmycia na matrycy nie ma nic wspólnego z wielkością matrycy, przy tym samym obiektywie i ustawieniach jest dokładnie takie samo na FF, APS-C itd.
– obserwowana mniejsza głębia ostrości (na standardowym powiększeniu) z matrycy APS-C w stosunku do matrycy FF wynika jedynie z różnicy koniecznego powiększenia .
Jednak
gdy tym samym obiektywem (przy tych samych ustawieniach) w aparatach FF i APS-C fotografujemy ten sam przedmiot to jego obraz na obu matrycach ma tą samą wielkość.
Gdy teraz z obu matryc obraz przedmiotu wykadrowywujemy i powiększamy tyle samo razy to :
– obserwowana głębia ostrości na obu obrazach będzie taka sama.
– czas bezpieczny ze względu na poruszenie przy wyzwalaniu migawki z ręki będzie taki sam
jp

Na ogół uczestnicy dyskusji mogą wypisywać różne rzeczy, ich prawo.
Ale są też tacy uczestnicy którzy tego robić nie mogą/nie powinni.
Do tej grupy zaliczyć chyba trzeba administratorów, redaktorów itd.
Od nich powinno się wymagać rzetelności i odpowiedzialności za słowo.
Bo inaczej forum dyskusyjne pisma fachowego, popularyzującego wiedzę zamieni się Hyde Park i czyste bla, bla, …
I postrzeganie dfv jako sensownego czasopisma chyba też ucierpi.
jp
Musisz rozróżniać :
– rozmycie obrazu na matrycy jako fizyczne zjawisko zależne tylko od ogniskowej, przesłony i odległości, nie zależne od rozmiaru matrycy
– od głębi ostrości która subiektywnie oceniana jest po powiększeniu obrazu z matrycy do standardowej wielkości.
Głębia ostrości zależy od matrycy i jest dla matrycy APS-C mniejsza niż dla matrycy FF bo (na ogół) obraz z matrycy APS-C powiększa się 1.5 więcej niż z matrycy FF a powiększanie dodatkowo “psuje” ostrość. “Nieostrość” na obrazie to suma rozmycia fizycznego na matrycy oraz efekt powiększania.
Dlatego przyjmuje się do obliczeń różne krążki rozmycia fizycznego dla matrycy APS-C i FF tak aby skompensować różne konieczne powiększanie z tych matryc do standardowego rozmiaru obrazu na którym obserwuje/ocenia się głębię ostrości
jp
Powiększenie względem rozmiaru materiału światłoczułego miało znaczenie w analogu, gdzie dany film miał stałą wielkość ziarna, a więc stałą rozdzielczość na milimetr kwadratowy materiału światłoczułego. W cyfrze nie ma czegoś takiego, bo ilość pikseli na milimetr zmienia się co aparat. Dzisiaj nie ma problemu, żeby zrobić zdjęcie o rozdzielczości 24 megapikseli lustrzanką FF, APS-C, kompaktem i komórką.
Sugerujesz, żeby głębię ostrości na zdjęciach wykonanych różnymi aparatami porównywać na odbitkach o różnym rozmiarze, skorelowanym z fizycznym rozmiarem matrycy? I Twoim zdaniem zdjęcie z APS-C na odbitce wielkości połowy A4 będzie miało _mniejszą_ głębię ostrości niż to samo zdjęcie z FF na odbitce A4?
Powiększenie względem rozmiaru materiału światłoczułego miało znaczenie w analogu, gdzie dany film miał stałą wielkość ziarna, a więc stałą rozdzielczość na milimetr kwadratowy materiału światłoczułego. W cyfrze nie ma czegoś takiego, bo ilość pikseli na milimetr zmienia się co aparat. Dzisiaj nie ma problemu, żeby zrobić zdjęcie o rozdzielczości 24 megapikseli lustrzanką FF, APS-C, kompaktem i komórką.
Zgadzam się z Tobą.
Praktycznie wszystkie problemy (krążki rozmycia, głębia ostrości, bezpieczny czas ze względu na poruszenie, ….) poruszane tutaj są w wersji analogowej i nie przystają do Dfv. Parę tygodni temu o tym pisałem, bez echa, fajnie że to poruszyłeś.
Dobrze by chyba było w dobrym czasopiśmie ktoś napisał jak należy interpretować np., bezpieczny czas ze względu na poruszenie czy głębię ostrości w świetle techniki digital w fotografii, nie sądzisz ?
jp
Sugerujesz, żeby głębię ostrości na zdjęciach wykonanych różnymi aparatami porównywać na odbitkach o różnym rozmiarze, skorelowanym z fizycznym rozmiarem matrycy? I Twoim zdaniem zdjęcie z APS-C na odbitce wielkości połowy A4 będzie miało _mniejszą_ głębię ostrości niż to samo zdjęcie z FF na odbitce A4?
Z którego zdania to wynika ?. Jeśli z tego co zacytowałeś to chyba “minąłeś” się z zawodem?
Nie, powiększamy całe matryce do tego samego rozmiaru odbitki, np. A4.
jp

najlepiej jak masz średni analog, np Kiev za 200zł, który cudem uniknął złomowania. Dochodzi wtedy “plastyczność” kliszy, masz full artistic wypas & lans
mnie zastrzelił znajomy twierdzac, ze zdjecia z 5D rozpozna zawsze Jakos nie chcialem z nim kontynowac tego watku, sensu wiekszego nie widzialem
Z tym mogę się zgodzić. Tylko powodem naszych poczynań jest inna matryca w aparacie Biorąc pod uwagę wartość praktyczną tej cechy w fotografii, chyba w uproszczeniu możemy przyjąć, że im większa matryca tym mniejsza GO możliwa do uzyskania dla danego kadru i ogniskowej.
Jest w necie całe mnóstwo, z różnych kręgów kulturowych, również w językach których nawet w przybliżeniu nie umiem określić, kalkulatorów głębi ostrości.
I w tych kalkulatorach, gdy ZWIĘKSZAMY rozmiar matrycy to ZWIĘKSZA się głębia ostrości.
To tak na prawdę abecadło wieku analogowego, gdy powiększało się “milimetry” z kliszy
W erze fotografii cyfrowej, gdy obraz zapisuje się na pikselach trzeba przedefiniować ów krążek rozmycia a w konsekwencji przedefiniować od czego zależy bezpieczny czas ze względu na poruszenie przy ręcznym wyzwalaniu migawki czy też głębia ostrości.
jp

Na ogół uczestnicy dyskusji mogą wypisywać różne rzeczy, ich prawo.
Ale są też tacy uczestnicy którzy tego robić nie mogą/nie powinni.
Otóż to!
A co do Ciebie Januszu … Nie wiem czy zwróciłeś uwagę na pewien szczegół. To jest forum dla fotografów amatorów, miłośników fotografowania, pięknych zdjęć i takie tam ble ble ble. Nie zaś fizyków teoretyków. Skoro posiadasz tak ogromną wiedzę, jestem zdziwiony, że Twoje prace nie wiszą jeszcze w galeriach całego świata, jedynie w Twoim przedpokoju. Cóż za niedocenianie, skandal! Przepraszam za tych wszystkich ślepych na Twą wiedzę dyrektorów artystycznych, wybacz im, bo nie wiedzą co czynią.
Wiesz, jestem amatorem fotografii, robię to tylko dla swojej przyjemności, sprawia mi to radochę, i…tyle.
Jestem przekonany że mnóstwo ludzi robi obiektywnie lepsze zdjęcia niż ja. I ….. nie cierpię z tego powodu.
Nie jestem też fizykiem teoretykiem.
jp
jp
Tego nie rozumiem. Przecież ogniskowa czy też kąt widzenia zmienia się i +- na apsc wynosi x1.5
Gdy w aparacie APS-C i FF masz taki sam obiektyw, tak samo ustawiony i fotografujesz obiekt na tej samej odległości
to na obu matrycach :
– obraz obiektu ma taki sam wymiar
– takie samo jest rozmycie fizyczne przy zmianie odległości obiektyw-przedmiot
– takie samo będzie dodatkowe rozmycie przy tym samym poruszeniu aparatu.
bo to zależy tylko od obiektywu, a jest taki sam, ma takie same własności leżąc na stole czy podpięty do dowolnego body
Pojęcie crop bierze się z mniejszego wymiaru matrycy APS-C w stosunku do matrycy FF.
Skutkuje między innymi tym, że gdy obraz na matrycy APS-C (na przykład) przy obiektywie 200mm zajmuje cała klatkę to aby z tego miejsca obraz na matrycy FF zajmował całą klatę to trzeba użyć obiektywu (200xcrop) 300mm
jp
Wiesz, jestem amatorem fotografii, robię to tylko dla swojej przyjemności, sprawia mi to radochę, i…tyle.
Jestem przekonany że mnóstwo ludzi robi obiektywnie lepsze zdjęcia niż ja. I ….. nie cierpię z tego powodu.
Nie jestem też fizykiem teoretykiem.
jp
W dodatku piszesz nieprawdę. Nie jesteś amatorem fotografii tylko amatorem udowadniania wszystkim, że są w błędzie. I w związku z tym nie cierpisz na niedocenianie swoich zdjęć. Cierpisz natomiast na niemożliwość uznania racji innych i konieczność udowodnienia im tego naukowo.
Zgodnie z
http://kraftsman-fotoblog.blogspot.com/2009/01/czym-jest-plastyka-fotografii.html
plastyka zależy więc od jakości i ilości wypitego wina/piwa.
Jestem też tego samego zdania
jp
Wiesz, jestem amatorem fotografii, robię to tylko dla swojej przyjemności, sprawia mi to radochę, i…tyle.
Jestem przekonany że mnóstwo ludzi robi obiektywnie lepsze zdjęcia niż ja. I ….. nie cierpię z tego powodu.
Nie jestem też fizykiem teoretykiem.
jp
W dodatku piszesz nieprawdę. Nie jesteś amatorem fotografii tylko amatorem udowadniania wszystkim, że są w błędzie. I w związku z tym nie cierpisz na niedocenianie swoich zdjęć. Cierpisz natomiast na niemożliwość uznania racji innych i konieczność udowodnienia im tego naukowo.
Z logiką chyba coś u Ciebie na bakier.
Bo wynika z Twoich wypowiedzi, że :
– robię zdjęcia które wiszą u mnie w przedpokoju by udowodnić wszystkim że są w błędzie.
– cierpię na niemożliwość uznania racji innych i konieczność udowadniania im to naukowo.
Ok, nie będę Ci więcej udowadniał naukowo że ciepię na niemożliwość uznania Twoich racji.
Od teraz przyjmuję jako dogmat wszystkie Twoje racje.
jp
jp
Tego nie rozumiem. Przecież ogniskowa czy też kąt widzenia zmienia się i +- na apsc wynosi x1.5
Nie radzę ci tego dalej ciągnąć… JP jest wielkim teoretykiem fotografii i w pewnych kompletnie oderwanych od praktyki kwestiach związanych z fotografią ma absolutną rację. Jest jak matematyk, którego twierdzenia są absolutnie poprawne i całkowicie niepraktyczne. Potrafi w nieskończoność ciągnąć wątek, aby na koniec uznać, że ma rację przez zamęczenie…
…wracając więc do kwestii plastyki obrazu…
nadal, pomimo długaśnych wywodów powyżej, nie do końca rozumiem, czy to kwestia przywołanej na początku matrycy, czy raczej obiektywów. Sam skłaniam się do wersji, że raczej jest to nieopisywalny parametr obiektywów, związany z ostrością, oddaniem kolorów , kontrastem, jak najmniejszymi wadami, bokehem itd. itp. bez szans na wpisanie we wzór, tabelkę oraz zmierzenie:)
Raczej odwrotnie. Ta plastyka jest związana właśnie z wadami obiektywów pełnoklatkowych.
Raczej odwrotnie. Ta plastyka jest związana właśnie z wadami obiektywów pełnoklatkowych.
…czyli plastyczny obiektyw to taki z winietą, aberracją i dystorsją jak stąd do Zaleszczyk?
Jest w tym trochę prawdy. Najładniejszy bokeh mają obiektywy z soczewkami sferycznymi, w których z kolei najtrudniej skorygować dystorsje. Soczewki asferyczne zawsze wprowadzają nieład w rozmytych obszarach, czyli coś za coś…
Szperałem trochę po necie… ogólnie bez dobrego wina/piwa problem “płynny”.
Gdyby jednak pójść tropem Słownika Wyrazów Obcych (Kopaliński, 1983) plastyczny to :
-…..
– mający wyraźnie zarysowane kształty,
– wypukły
– bryłowaty
– obrazowy
– żywy
– barwny
-…….
i teraz można “dopasowywać” w obszarze foto
jp

Naprawdę chcesz o plastyce? OK.
No więc plastyka jako kwestia estetyczna jest trudno mierzalna, ale jak najbardziej da się o niej dyskutować. Da się ją też zobaczyć, nie trzeba wierzyć i nie trzeba czuć (ale można). Plastyka w fotografii (i ogólniej: sztukach – a jakże – plastycznych) oznacza w pewnym uproszczeniu sposób pokazania przestrzenności – wszystko, co sprawia, że obiekty i sceny na zdjęciach wyglądają na bryły, a nie na fototapetę.
Metody pokazania bryłowatości, przestrzenności, mogą być różne i można je stosować pojedynczo albo łącząc kilka. Najbardziej oczywista metoda to 3D (tak, wiem, to chwyt poniżej pasa). Ale są metody bardziej subtelne. Przede wszystkim jest to światłocień. Dalej: operowanie ostrością i nieostrością (tu sporo do powiedzenia ma obiektyw, trochę też rozmiar matrycy, ale nie tylko to), wygląd tej nieostrości (bokeh), operowanie kolorem (jaskrawe wydaje się bliżej, stonowane – dalej), i tu już aparat nie ma nic do gadania, za to fotograf sporo. Na pokazanie przestrzenności wpływa też winietowanie i perspektywa – i pewnie jeszcze parę kwestii, o których w tej chwili nie pamiętam. W filmie jest to na przykład jeszcze ruch kamery.
Wszystkie te środki artystycznego wyrazu (tak, tak…) można stosować łącznie albo pojedynczo, w zależności od potrzeb (przy czym 3D kiepsko się łączy np. z nieostrością). To narzędzia, których należy używać tak, by pomogły oddać zamysł autora – no i rzecz jasna, od umiejętności ich użycia zależy skuteczność tej realizacji.
Fotografowie nie wynaleźli plastyki obrazu. Ba, nawet aparaty i obiektywy nie są konieczne do jej uzyskania. Przyglądałam się ostatnio dość wnikliwie obrazowi Jana Brueghla starszego “Alegoria wzroku”. I jak się tak dobrze przyjrzeć na dużej reprodukcji, to widać, że jest tam winietowanie, ale też głębia ostrości (tak! na obrazie! namalowanym!), bokeh i różnicowanie kontrastu oraz nasycenia ze względu na przestrzenność sceny i istotność obiektów. O światłocieniu nie wspominam, bo to u mistrzów flamandzkich oczywiste.
Do czego zmierzam: mówienie, że plastykę się widzi albo nie ma o czym mówić, jest bzdurą. Właśnie jest o czym mówić. A jeśli ktoś nie widzi, to można mu wręcz palcem na obrazku pokazać, co konkretnie wpływa na plastykę. Tylko do tego trzeba mieć jakiekolwiek pojęcie o analizie obrazu. Albo przynajmniej o sposobie jego tworzenia.
Jest w tym trochę prawdy. Najładniejszy bokeh mają obiektywy z soczewkami sferycznymi, w których z kolei najtrudniej skorygować dystorsje. Soczewki asferyczne zawsze wprowadzają nieład w rozmytych obszarach, czyli coś za coś…
..no łatwo nie będzie…
P.S. a po wpisie Ewy to już na pewno
Daj linka, bo nie mogę znaleźć http://pl.wikipedia.org/wiki/Jan_Brueghel_(starszy)
Daj linka, bo nie mogę znaleźć http://pl.wikipedia.org/wiki/Jan_Brueghel_(starszy)
np.: http://hobby-model.pl/raven-2000-el-brueghel-alegoria-wzroku.html
chyba najlepsze do długiego wpatrywania się
To ten obraz?
http://www.ravensburger.com/produktseiten/normal_q/16658.jpg
To niech ktoś mi pokaże palcem winietę.
Czyli idąc za rozumowaniem Ewy plastyczność to głównie (ale nie tylko) sposoby sprawiania na widzu wrażenia istnienia trzeciego wymiaru na dwuwymiarowym płótnie/zdjęciu.
Im więcej “widzimy/czujemy” trzeciego wymiaru (głębi) na obrazie (zdjęciu) tym bardziej plastyczny.
jp
Ale wrażenie trójwymiarowości rzeźb na półce niesamowite!
Nie ten, ale podobny. Też go jakoś w necie nie widzę. Jak znajdę linka do zapodam.
Przy czym oczywiście w internetowej wielkości różnic w ostrości obszarów i tak nie będzie widać. Przy rozmiarze prawie metr na metr z kawałkiem widać świetnie Natomiast jeśli chodzi o winietę, to na wikipedii warto się przyjrzeć jego bukietom… akurat ciemne rogi widać bardzo dobrze

Naprawdę chcesz o plastyce? OK.
No więc plastyka jako kwestia estetyczna jest trudno mierzalna, ale jak najbardziej da się o niej dyskutować. Da się ją też zobaczyć, nie trzeba wierzyć i nie trzeba czuć (ale można). Plastyka w fotografii (i ogólniej: sztukach – a jakże – plastycznych) oznacza w pewnym uproszczeniu sposób pokazania przestrzenności – wszystko, co sprawia, że obiekty i sceny na zdjęciach wyglądają na bryły, a nie na fototapetę.
Metody pokazania bryłowatości, przestrzenności, mogą być różne i można je stosować pojedynczo albo łącząc kilka. Najbardziej oczywista metoda to 3D (tak, wiem, to chwyt poniżej pasa). Ale są metody bardziej subtelne. Przede wszystkim jest to światłocień. Dalej: operowanie ostrością i nieostrością (tu sporo do powiedzenia ma obiektyw, trochę też rozmiar matrycy, ale nie tylko to), wygląd tej nieostrości (bokeh), operowanie kolorem (jaskrawe wydaje się bliżej, stonowane – dalej), i tu już aparat nie ma nic do gadania, za to fotograf sporo. Na pokazanie przestrzenności wpływa też winietowanie i perspektywa – i pewnie jeszcze parę kwestii, o których w tej chwili nie pamiętam. W filmie jest to na przykład jeszcze ruch kamery.
Wszystkie te środki artystycznego wyrazu (tak, tak…) można stosować łącznie albo pojedynczo, w zależności od potrzeb (przy czym 3D kiepsko się łączy np. z nieostrością). To narzędzia, których należy używać tak, by pomogły oddać zamysł autora – no i rzecz jasna, od umiejętności ich użycia zależy skuteczność tej realizacji.
Fotografowie nie wynaleźli plastyki obrazu. Ba, nawet aparaty i obiektywy nie są konieczne do jej uzyskania. Przyglądałam się ostatnio dość wnikliwie obrazowi Jana Brueghla starszego “Alegoria wzroku”. I jak się tak dobrze przyjrzeć na dużej reprodukcji, to widać, że jest tam winietowanie, ale też głębia ostrości (tak! na obrazie! namalowanym!), bokeh i różnicowanie kontrastu oraz nasycenia ze względu na przestrzenność sceny i istotność obiektów. O światłocieniu nie wspominam, bo to u mistrzów flamandzkich oczywiste.
Do czego zmierzam: mówienie, że plastykę się widzi albo nie ma o czym mówić, jest bzdurą. Właśnie jest o czym mówić. A jeśli ktoś nie widzi, to można mu wręcz palcem na obrazku pokazać, co konkretnie wpływa na plastykę. Tylko do tego trzeba mieć jakiekolwiek pojęcie o analizie obrazu. Albo przynajmniej o sposobie jego tworzenia.
I to jest dla mnie konkretna informacja, dziękuję. Wcześniej, gdy nie czytałem tego, miałem swoją definicję plastyki. Mz plastyka to właśnie ta przestrzenność, wizualna trójwymiarowość zdjęć. Myślę, że w fotografii odpowiada za to przede wszystkim światło i tworzony przez niego światłocień na obiektach. Chyba byłem blisko tego co napisałaś
A teraz podziwiajcie pełnoklatkową plastykę w pełnej krasie:
https://www.dfv.pl/gallery/members/wzrokowiec.html?g2_itemId=4039432
(werble, fanfary i dziewczynki z kwiatami
https://www.dfv.pl/gallery/members/wzrokowiec.html?g2_itemId=4039432
(werble, fanfary i dziewczynki z kwiatami

zadzieram kiecę i lecę !!!
po kfjatki rzecz oczywista
w następnej kolejności poza kolejnością będą wywiady, autografy, wizyty w zakładach pracy
^^
http://www.ravensburger.com/produktseiten/normal_q/16658.jpg
To niech ktoś mi pokaże palcem winietę.
Właśnie o to chodzi, żeby była na tyle subtelna żeby nie można było jej pokazać palcem.
„Techniczna” definicja winiety, a w zasadzie winietowania jest za Wikipedią następująca:
Winietowanie – wada obrazu uzyskiwanego w urządzeniu optycznym, polegająca na niedoświetleniu brzegów kadru, spowodowana niedoskonałością optyki urządzenia, zakłóceniem brzegów toru optycznego innymi elementami urządzenia lub też wywołana nieodpowiednim oświetleniem. W niektórych przypadkach winietowanie jest celowo wprowadzanym efektem artystycznym, mającym zwrócić uwagę na środku kadru.
W kontekście plastyki obrazu ważne jest ostatnie zdanie.
Można taką „artystyczną” winietę osiągnąć różnymi metodami.
Najprostsza i najbardziej toporna metoda to wykonanie eliptycznego zaznaczenia i przyciemnienie brzegów. Osobiście nie cierpię takich winiet. Uważam, że jeśli pierwsze na zdjęciu, co rzuca się w oczy to winieta to jest to bardzo kiepska winieta. To tak jak nachalny hdr, który krzyczy z daleka „Jestem hadeerem”.
75% moich zdjęć ma winiety. Raczej ich nie widać. Widać je natomiast świetnie, jeśli porównuje się obrazek bez winiety z obrazkiem z winietą.
Czytasz niedokładnie. Ja pisałem, Ewa pisała …
drobiażdżek ^^
zawsze i wszędzie każdy powtarza jak mantrę, że światło w fotografii jest wszystkim (^^^)
równie dobrze można założyć, że świat jest ogromnym dyskiem leżącym na grzbiecie czterech słoni, które z kolei stoją na skorupie olbrzymiego żółwia A’Tuina płynącego przez pustkę 3:)
http://www.ravensburger.com/produktseiten/normal_q/16658.jpg
To niech ktoś mi pokaże palcem winietę.
Proszę bardzo… oba górne rogi są wyraźnie ciemniejsze niż analogiczne obiekty dalej od rogów. Układając czasem puzzle z malarstwem zauważam, że nawet obraz generalnie jasny ma klocki brzegowe raczej ciemne. Nawet jeśli obserwując całość, właściwie nie zauważa się tego.
Niezależnie od tego czy innego obrazu jednak – winieta nie jest obowiązkowa. To jedna z metod “uplastyczniania” obrazu. Nieobowiązkowa, niejedyna.
[…]
75% moich zdjęć ma winiety. Raczej ich nie widać. Widać je natomiast świetnie, jeśli porównuje się obrazek bez winiety z obrazkiem z winietą.
Zgoda. Ale jedno drugiemu nie przeczy. Subtelną winietę też można “pokazać palcem” – tyle, że czasem trzeba przyłożyć obszar “winietowany” do “niewinietowanego”, żeby zobaczyć, gdzie ten palec miałby się znaleźć
Z tą winietą to chyba ….o jeden most za daleko.
Metody stwarzania wrażenia głębi, przestrzeni na płaskim obrazie są znacznie starsze do fotografii, to dorobek malarstwa.
Wkład fotografii to chyba jedynie inne niż wzrokiem (w więc soczewki o ogniskowej około 50mm) przekształcanie przestrzeni na płaski obraz/zdjęcie (np. perspektywa teleobiektywu)
Winietowanie to chyba “wada” fotografii, jakoś nie czuje aby na obrazie czy zdjęciu dodawała plastyczności, głębi.
jp
A ja czuję i dlatego zacząłem dodawać lekką winietę do zdjęć w postprodukcji. Moim zdaniem poprawia ona głębię i nastrój na zdjęciu.
https://www.dfv.pl/gallery/members/wzrokowiec.html?g2_itemId=4024226
https://www.dfv.pl/gallery/members/wzrokowiec.html?g2_itemId=4012131
na szczęście się różnimy.
Zgadzam się jednak, że winieta może zmieniać nastrój/odbiór, wrażenie
jp
I znów Niesamowita Plastyka Nikona D600:
https://www.dfv.pl/gallery/members/wzrokowiec.html?g2_itemId=4045347
- You must be logged in to reply to this topic.