Inne
Witam,
zainspirowany po części tekstem pewnego Prawnika (mam nadzieję, że mnie nie ścignie z tego powodu , ale i kilkoma wpisami pod prezentowanymi w Galerii zdjęciami zastanawiam się, czy fotografia wakacyjna rządzi się innymi prawami
Temat pewnie stary jak aparat fotograficzny, ale na Forum jakoś nic nie znalazłem.
Poddaję więc pod ew. dyskusję – dlaczego zdjęcia wakacyjne miałyby mieć (o ile tak) większą wartość niż zdjęcia codzienne? I dla kogo? Jak odbiorcy zdjęć zaszczepić ew. emocje Autora, w których zdjęcie powstało? Jak ew. tworzyć wakacyjne fotki o jednak uniwersalnej wartości ?
Zapraszam do wymiany poglądów.
Wartość pamiątkową mają dla uczestnika wakacji i ewentualnie jego rodziny. Natomiast jak chcesz by miały wartość fotograficzną tzn artystyczną, estetyczną, dokumentalną, itd… itp… dla wszystkich odbiorców… Należy po prostu robić dobre zdjęcia, bez względu na okres, może być nawet po pracy na spacerze.
Czy możliwe jest jednak połączenie obu walorów?
Póki co, pojęcie “fotka wakacyjna” to np. żona na tle wieży w Pizie – emocji i wspomnień od metra, ale tylko u Autora.
Odbiorca patrzy i widzi…zazwyczaj pocztówkę z wakacji, niezbyt zresztą oryginalną, no i klops…całkowity rozjazd wrażeń Autora i Odbiorcy.
Zastanawiam się, czy można to jednak połączyć. Osobiście na razie mi się ta sztuka nie udała i wrażenia wakacyjne są rejestrowane na filmie, co zostawia mi pełną swobodę przy doborze tematów na zdjęcia, z drugiej jednak strony nie wymusza pełnej kreatywności przy ich wymyślaniu.
No dobra, dyskusja się zawęziła. Zakładamy scenariusz, że na fotce nie ma żony;)
Prowadzi to jednak do wniosku, że będąc na wakacjach próbujemy po prostu uwiecznić inne niż na co dzień pejzaże, architekturę, detale…itd…itp…co kto lubi, w sposób interesujący również dla potencjalnego odbiorcy, czyli próbujemy zrobić zdjęcie dobre jako takie.
Pogadaj na ten temat z BlackPaulem.
spychologia stosowana

spychologia stosowana
co przez to rozumiesz?
zapraszam do dyskusji, a nie odsyłania do Kolegi BlackPaula
Troche zostałem wywolany do odpowiedzi ale i bez tego zabrałbym glos:)
Cala moja galeria to fotografia wakacyjna.
Z cala pewnoscia te zdjęcia wywoluja największe emocje u mnie, bo kojarzą się z jakimiś doznaniami, wspomnieniami. Ale mysle, ze tak jest z kazda jedna fotografia każdego autora. Obojetnie, czy to akt, pejzaż itp. To autor przecież wie, ile czasu, wysiłku, pomysłu wlozyl w jakiś kadr i takie myśli towarzysza mu przy odbiorze fotki. Nikomu innemu nie.
Cala moja galeria to fotografia wakacyjna.
Z cala pewnoscia te zdjęcia wywoluja największe emocje u mnie, bo kojarzą się z jakimiś doznaniami, wspomnieniami. Ale mysle, ze tak jest z kazda jedna fotografia każdego autora. Obojetnie, czy to akt, pejzaż itp. To autor przecież wie, ile czasu, wysiłku, pomysłu wlozyl w jakiś kadr i takie myśli towarzysza mu przy odbiorze fotki. Nikomu innemu nie.
zgadza się, tyle że zazwyczaj ten wysiłek, czas itd. jest na zdjęciu niewidoczny, odbiorca widzi czyste zdjęcie bez tej całej otoczki. chyba jednak dobre fotki wakacyjne to takie, których Auto wie że powstały na wakacjach, a Odbiorca widzi dobre zdjęcie.
Kurcze, wyszło mi z tego jakieś masło-maślane;-)
Wszystko w porządku bo jak Autor nie wie, że fotka powstała na wakacjach to istnieje duże prawdopodobieństwo, że w czasie robienia zdjęć już nie wiedział co robi a w takim stanie nie da się zrobić dobrego zdjęcia. Natomiast jak Odbiorca widzi dobre zdjęcie to są dwie możliwości – albo to nie jest zdjęcie z tych wakacji albo ma astygmatyzm.
Wszystko w porządku bo jak Autor nie wie, że fotka powstała na wakacjach to istnieje duże prawdopodobieństwo, że w czasie robienia zdjęć już nie wiedział co robi a w takim stanie nie da się zrobić dobrego zdjęcia. Natomiast jak Odbiorca widzi dobre zdjęcie to są dwie możliwości – albo to nie jest zdjęcie z tych wakacji albo ma astygmatyzm.
może być i tak-wszystko mi się już pomatlaczyło, wątek prawie “ogórkowy”
Pare rad, aby zdjecia wakacyjne nie byly tylko do albumu rodzinnego:
1. Unikaj skupisk ludzkich, a na fotografii obejmuj 1-2 ludzi, bo wiecej to juz tlum.
2. Trzymaj sie z dala od znanych promenad, jesli nie chcesz tylko uwiecznic palm. Wchodz w puste uliczki i wypatruj ciekawych tematow.
3. Wejdz w jakis kontakt slowny z miejscowoa ludnoscia, a latwiej bedzie Ci naklonic do pozowania w sposob naturalny.
4. Zapomnij o fotografowaniu w srodku dnia.
5. Wybieraj sie na takie “sesje” sam.
6. Jesli obiektem Twoich zdjec sa ludzie, to bardzo ulatwi Ci to zadanie posiadanie obiektywu z duza otwartoscia przyslony, co pozwoli uzyskac ladne tlo z dobrym DOF.
7. Wez ze soba duzo wody.
Cos z mojej galerii w tym temacie:
Święte słowa. I to jest clou sprawy!
Tak coś czułem, że w tym jest pies pogrzebany Dlatego Żonka chodzi z kamerą, a ja z aparatem:-)
Święte słowa. I to jest clou sprawy!
Tak coś czułem, że w tym jest pies pogrzebany Dlatego Żonka chodzi z kamerą, a ja z aparatem:-)
Czyli zasadnicza kwestia to taka, czy spędza się wakacje jako singiel, czy z rodziną.
Będąc singlem samemu się wybiera priorytety. Jadąc w trójkę, czwórkę, czy piątkę trzeba mieć na uwadze tych pozostałych, którzy nie koniecznie chcą robić zdjęcia.
Tak coś czułem, że w tym jest pies pogrzebany Dlatego Żonka chodzi z kamerą, a ja z aparatem:-)
Czyli zasadnicza kwestia to taka, czy spędza się wakacje jako singiel, czy z rodziną.
Będąc singlem samemu się wybiera priorytety. Jadąc w trójkę, czwórkę, czy piątkę trzeba mieć na uwadze tych pozostałych, którzy nie koniecznie chcą robić zdjęcia.
Wszystko chyba da się pogodzić
Akurat moja Żonka bardzo sobie chwali, że robię na wakacjach zdjęcia – znakomicie spowalnia to tempo wakacyjnych spacerów (ze statywem to już wzbudzam zachwyt;)) i pozwala delektować się widokami
Natomiast wygląda jednak na to, że nie da się pogodzić typowej fotografii wakacyjnej z walorami tzw. dobrych zdjęć; może czasami uda się wpleść ciekawie i interesująco rodzinkę w kadr, ale to pewnie sytuacje wyjątkowe.
Moje doświadczenie jest następujące: jeżeli robimy dobre zdjęcia, również i te “na tle”, portrety i “martwe natury” (stojak z torebkami), a poszczególni członkowie rodziny pokazując je w szkole, w pracy itd. są konfrontowani z bezgranicznym zachwytem (tak, tak, lata czytania DFV przynoszą wyniki), to spełniają oni bez szemrania wszelkie życzenia i zachcianki fotografa, bo wiedzą, że będzie OK i warto a Kociubińskiej znowu opadnie szczęka.
Najgorszy fotgraf wakacyjny to taki, kto stale wszystkich ustawia a potem nawet nie pokaże fot, bo “nie wyszły”, ewentualnie tzw. chirurg, systematycznie obcinający głowy, ręce i nogi.
Znalazłem wreszcie zdjęcie-powód założenia wątku. To jest klasyczne zdjęcie z wakacji. Też mam żonę na tym mostku. Na innych z resztą również bo w każdej dolinie jest jakiś mostek.
7. Wez ze soba duzo wody.
Jerry z pierwszymi sześcioma punktami zgadzam się w stu procentach. Ale z siódmym to przesadziłeś. Ja lubię chodzić po górach i skąd wezmę tyle wody co pokazałeś na zdjęciu.
sewo ja też osiągnąłem podobny etap jak opisałeś. W te wakacje pierwszy raz żona z córką nie kwękały jak chciałem robić jakieś zdjęcia.
Póki co, pojęcie “fotka wakacyjna” to np. żona na tle wieży w Pizie – emocji i wspomnień od metra, ale tylko u Autora.
Odbiorca patrzy i widzi…zazwyczaj pocztówkę z wakacji, niezbyt zresztą oryginalną, no i klops…całkowity rozjazd wrażeń Autora i Odbiorcy.
Zastanawiam się, czy można to jednak połączyć. Osobiście na razie mi się ta sztuka nie udała i wrażenia wakacyjne są rejestrowane na filmie, co zostawia mi pełną swobodę przy doborze tematów na zdjęcia, z drugiej jednak strony nie wymusza pełnej kreatywności przy ich wymyślaniu.
Ograniczenia są natury wewnętrznej, a nie zewnętrznej. Wakacje powinny sprzyjać fotografowaniu – ma się dużo czasu, nie ma codziennych, rutynowych zajęć (nawet nie licząc pracy, to tego jest sporo codziennie), przeważnie jest się w jakimś fajnym miejscu, można przez codzienne ćwiczenia z aparatem wyedukować się technicznie i estetycznie dużo bardziej niż przez cały “normalny” rok. Jeśli mimo wszystko to nie wychodzi, to problem nie jest w wakacjach, tylko w… nastawieniu do wakacji. Fotografia jest aktywnością wymagającą skupienia, staranności i czasu, a więc, hm, pracy?
Jeśli na wakacje jedzie się z założeniem, że się nie będzie przejawiało żadnej aktywności, zwłaszcza umysłowej, że się człowiek w końcu wyśpi, wyleży, zrelaksuje, to rzeczywiście kiepsko to wróży fotografii.
Tak, wiem – rodzina, zobowiązania, presja itp. itd. Ale to wszystko raczej nie przeszkadza wstać na wschód słońca, prawda?
Za jakiś czas będziemy mieli pewien pomysł na pogodzenie dychotomicznych sprzeczności między rodzinnymi wakacjami a pasją fotografowania.

Ja bym dokonał podziału na fotografię wakacyjną i fotografię w czasie wakacji. Moim zdaniem dla większości fotografów wakacyjnych, których przedstawicielem jestem liczy się 1. ilość a nie jakość (po 10 zdjęć tego samego niczym się nie różniących od siebie) oraz 2. zrobienie zdjęcia wszystkiemu dookoła, żeby potem pokazać co się widziało i gdzie się było. Efektem jest zanudzanie znajomych i rodziny kilkuset zdjęciami z tygodniowego pobytu w jednym miejscu. Ten etap przeszedłem szybko jak mi koleżanka z pracy pokazała ponad 900 zdjęć z Turcji. Skutkiem ubocznym dla takiego fotografa jest to, że w zasadzie nic się nie widziało (w sensie przeżyć innych niż wzrokowe) bo się trzyma cały czas aparat przy oku.
Nawiązując do Twojej wypowiedzi to ja odnoszę wrażenie, że jak się przykładam do zdjęcia, czyli robię zdjęcie dłużej to później mam więcej czasu choćby na rozmowę z żoną w czasie wędrówki. Przed tymi wakacjami kupiłem sobie nowy aparat (wystarczający na moje potrzeby) i zrobiłem nim o wiele mniej zdjęć niż w analogicznych okresach urlopów w latach poprzednich. Zasada była taka – jak się naprzymierzałem, poustawiałem, pobalansiłem i poprzysłaniałem przez minutę to wystarczyło mi jedno (góra dwa) zdjęcie bo wiem, że lepszego tu już nie zrobię. Tym sposobem wyszło mi jak w dowcipie z brodą, że im więcej piję tym bardziej mi się ręce trzęsą a im bardziej mi się ręce trzęsą tym więcej wylewam a jak więcej wylewam to mniej piję więc im więcej piję tym mniej piję, czyli przekładając na język fotograficzny im dłużej robię jedno zdjęcie tym mniej robię zdjęć a im mniej robię zdjęć tym krócej robię zdjęcia (mam nadzieję, że nie wyszło z tego masło maślane jak szalasowi wczoraj. .

???? Jakies rodzinne fotowyprawy z osobnym programem dla fotografujących a innym dla drugich polowek? Jestem za:)

Fajosko:) Od czasu rozpoczęcia zabawy w fotografię wszystkie nasze wyjazdy planowane są również i pod kątem miejsc ciekawych fotograficznie i wszystko byłoby fajnie…gdyby na zdjęciach częściej pojawiała się moja Połówka, policzyłem dorobek i …raptem kilka
Liczę bardzo na okazję, jak powyżej – jest jeszcze tyle ciekawych zakupów fotograficznych do przeprowadzenia i choć nieznaczna poprawa statystyki wakacyjnych fotek poprawi moją pozycję negocjacyjną
Co bardziej świadomi z tego szybko wyrastają. Mniej świadomych pomagają uświadomić znajomi.
To raczej nie jest cel, tylko efekt uboczny niezdolności do zrobienia jednego dobrego zdjęcia. Wiara, że ilość przejdzie w jakość, pozostaje w sferze wiary.
Właśnie

Bardzo ładnie.
Ładna nazwa )
To raczej nie jest cel, tylko efekt uboczny niezdolności do zrobienia jednego dobrego zdjęcia. Wiara, że ilość przejdzie w jakość, pozostaje w sferze wiary. .
Trafiłeś w samo sedno. Lepiej bym tego nie powiedział.
To raczej nie jest cel, tylko efekt uboczny niezdolności do zrobienia jednego dobrego zdjęcia. Wiara, że ilość przejdzie w jakość, pozostaje w sferze wiary. .
Trafiłeś w samo sedno. Lepiej bym tego nie powiedział.
i dlatego powtarzamy wszyscy razem – SLOW FOTO, SLOW FOTO…

No nie wiem, nie wiem:)
Slow Foto nie wyklucza trybu seryjnego

Liczę bardzo na okazję, jak powyżej – jest jeszcze tyle ciekawych zakupów fotograficznych do przeprowadzenia i choć nieznaczna poprawa statystyki wakacyjnych fotek poprawi moją pozycję negocjacyjną

Ale Ty masz bardzo komfortową sytuację, skoro Twoja szanowna Połówka jest fanką rejestrowana obrazu. No owszem, sesje przed wschodem słońca niekoniecznie są optymalne do filmowania, ale przynajmniej ma zrozumienie dla biegania za obrazkami.
Najbardziej komfortową sytuację to mam ja – nie mam drugiej połówki i mam święty spokój. Nikt mi głowy nie zawraca i nie marudzi. Mogę chodzić na zdjęcia o której mi się żywnie podoba i nikt mi nie jęczy podczas 10 km spaceru po lesie, że go nogi bolą. Żadnego proszenia o zgodę na wyjście z domu ani tłumaczenia się gdzie, z kim dokąd i dlaczego na tak długo i tak daleko.
Święte słowa!
Moja połówka jest bardziej zazdrosna o aparat niż o inne panny. Nie wiem, chyba cały czas podświadomie z nim konkuruje.
Piotr, pamiętasz?
“Niestety, albo się jedzie na wakacje, albo robić fajne zdjęcia. Jedyny kompromis to wypoczywanie przy robieniu zdjęć, ale to chyba nie ten przypadek? “
“Niestety, albo się jedzie na wakacje, albo robić fajne zdjęcia. Jedyny kompromis to wypoczywanie przy robieniu zdjęć, ale to chyba nie ten przypadek? “
Znam to )
I jakoś nie przekonywują mnie argumenty, że reszta towarzystwa jest zachwycona, bo można dłużej pooglądać i się rozkoszować widokami
Może 15 minut tak, ale 2 godziny!!
PS. Trzymam kciuki za pomysł Piotra (nie nowy zresztą), ale osobiście jestem do niego nastawiony bardzo sceptycznie (czytaj: nie wchodzę w to).
No a ja niestety siedziałem tam prawie 2 godziny, z tego pół godziny w bibliotece Piccolominich. I chętnie tam jeszcze powrócę. Hmm, trudno wszystkim dogodzić.

No właśnie to mnie trochę martwi. Jak Wy np. wejdziecie do jakiejś katedry w Sienie na 2 godziny, to ja wymiękam – mnie wystarczy 15 minut:)
hmm…zaczynam się martwić-nam Duomo zajęło 4 godz.

No właśnie to mnie trochę martwi. Jak Wy np. wejdziecie do jakiejś katedry w Sienie na 2 godziny, to ja wymiękam – mnie wystarczy 15 minut:)
No martw się martw W tym czasie może znajdziesz jakąś dobrą pijalnię Nobile

No właśnie to mnie trochę martwi. Jak Wy np. wejdziecie do jakiejś katedry w Sienie na 2 godziny, to ja wymiękam – mnie wystarczy 15 minut:)
No martw się martw W tym czasie może znajdziesz jakąś dobrą pijalnię Nobile
No tak, to zawsze pocieszenie. Ale jak się sytuacja będzie powtarzać, to oprócz swoich statywów będzie musieli nieść kolegę)

Niemożliwe, co tam tyle można robić?!
No widzisz, tu jest problem
Może jednak nie będziemy wnikać w szczegóły i opowiadać, co tam robimy te 2-4 godziny a Ty nie musisz wyjaśniać, czemu Ci wystarczy 15 minut. Powiedzmy, że mamy inne matryce …

No właśnie to mnie trochę martwi. Jak Wy np. wejdziecie do jakiejś katedry w Sienie na 2 godziny, to ja wymiękam – mnie wystarczy 15 minut:)
No i dlatego pisalem wczesniej, ze najlepiej urzadzac sobie takie sesje samemu. Zreszta to dotyczy nie tylko wakacji.

Niemożliwe, co tam tyle można robić?!
…ze dwie godziny zeszły mi na samym szukaniu szczęki, która mi opadła po wejściu … a potem – SLOW FOTO…
To dotyczy nie tylko wakacji, ale i w ogóle, w życiu, … najlepiej samemu! A najlepszy przyjaciel to statyw!
To dotyczy nie tylko wakacji, ale i w ogóle, w życiu, … najlepiej samemu! A najlepszy przyjaciel to statyw!
…smutkiem jakimś powiało…i czarnowidztwem
może sygnalizowana nowa konwencja warsztatów czy fotowypraw (nie bardzo wiem czego ) pozwoli to zmienić…
Tylko ze jade tam dla dobrego towarzystwa a wygląda na to, ze towarzystwo będzie stało ze statywami dwie godziny w jednym miejscu a ja będę pil wino do lustra:))
Może 15 minut tak, ale 2 godziny!!

Pogadaj z Małgosią, jeździ z Andrzejem (i z nami) i wygląda na całkiem zadowoloną, choć nie pstryka. No, ostatnio to raczej “prawie nie pstryka”
Może 15 minut tak, ale 2 godziny!!

zdażają się jednak takie przypadki;) nie jest to zresztą kwestia tylko ilości czasu, ale i chyba zbliżonej wrażliwości na piękno – jak się ten czas spędza, czy z aparatem ,czy spacerując, czy kręcąc film to już inna kwestia…
“Niestety, albo się jedzie na wakacje, albo robić fajne zdjęcia. Jedyny kompromis to wypoczywanie przy robieniu zdjęć, ale to chyba nie ten przypadek? “
No właśnie kwestia, jak kto wypoczywa. Taki stereotypowy wzór “plażing and smażing” rzeczywiście nie sprzyja fotografii, ale nawet wówczas można wyskoczyć przed świtem na wschód słońca – rodzina nawet nie zauważy. A ludzie bardzo różnie spędzają wolny czas i mają różne sposoby wypoczywania. Skoro są tacy, co w ramach wypoczynku zasuwają z plecakami i namiotami po górach, to spacery z aparatami wcale nie są takie ekstremalne. To jest bardziej kwestia dopasowania osobowości niż fotografii.
Trekking z aparatem jest również błogosławieństwem dla rodziny – częste przystanki celem zrobienia zdjęcia są przyjmowane z dużą ulgą
Od samego początku nie ukrywamy, że fotowyprawa to naprawdę wyjazd w celu robienia zdjęć, a nie tylko pretekst, żeby się wyrwać z domu na popijawę. Wprawdzie nic nie jest obowiązkowe, a fotowyprawa do Toskanii jest wyjątkowa pod tym względem, że mamy stałą bazę, więc jak ktoś nie chce gdzieś jechać, to nie ma problemu. Wyjazdy na wschód słońca i powrót na śniadanie też nie są obowiązkowe, ale na wiosennej edycji frekwencja na tych porannych wypadach była bliska stuprocentowej – do ostatniego porannego pleneru włącznie, gdy ludzie już trochę padali na nosy z niewyspania. Owszem, wino też będzie – zaprosimy sommelierkę, będzie okazja do degustacji i posłuchania o różnych włoskich winach, będzie też można kupić, ale nie liczyłbym specjalnie, że będzie dużo chętnych na siedzenie w knajpach zamiast biegania z aparatami. W każdym razie nie przed Arezzo, które jest w ostatni dzień, gdy już ludziom trochę para schodzi i siedzenie staje się coraz bardziej atrakcyjną opcją.

Tylko ja się NIE MOGE zmeczyc, bo cztery dni po powrocie lece na Festiwal Wegetarianski i tam dopiero się umorduje:)
Potraktuj to jako trening Toskania, podobnie jak inne fotowyprawy, nie są szczególnie wymagające pod względem kondycji. Trochę się chodzi, ale w spokojnym tempie. Zmęczenie bierze się z tego, że na nogach spędza się sporo czasu, a śpi mało. Ale, jak pisałem, poranne sesje nie są obowiązkowe, zresztą późniejsze wyjazdy też nie.
Tu mi się przypomniała anegdota z wiosennej Toskanii. Końcówka, następnego dnia ostatnia okazja na poranny plener. Uczestnicy średnio entuzjastyczni do kolejnego porannego wstawania, ale Piotrek z kieleckiego z dużym entuzjazmem i zapałem zaczął przekonywać, że tak, wstańmy jutro koniecznie, no musimy, będziemy żałować, jak nie pojedziemy itp. Był bardzo skuteczny – następnego dnia o 3.30 frekwencja była prawie pełna, pojechaliśmy, plener był bardzo udany, wracamy do hotelu i po wyjściu z autobusu Piotrek podchodzi do mnie i mówi, żeby na niego nie czekać z wyjazdem po śniadaniu, bo on idzie spać.
Może 15 minut tak, ale 2 godziny!!

Pogadaj z Małgosią, jeździ z Andrzejem (i z nami) i wygląda na całkiem zadowoloną, choć nie pstryka. No, ostatnio to raczej “prawie nie pstryka”
Trudno żeby marudził skoro wybrała taki wyjazd
Tylko ze jade tam dla dobrego towarzystwa a wygląda na to, ze towarzystwo będzie stało ze statywami dwie godziny w jednym miejscu a ja będę pil wino do lustra:))
hm… zaraz do lustra
po prostu – po znalezieniu szczęki będziemy kolejno dołączać do Ciebie na kolejną lampkę/butelkę wina…

To zawsze jakas opcja ale wybiorę te bez switu. Tak, wiem, strace najlepsze kadry ale ja naprawdę musze być w formie po przyjeździe. Nota bene, podczas lipcowego wyjazdu trzy razy zerwałem się na swit i tylko jeden się udal. A był srodek pory suchej i teoretycznie pogoda gwarantowana. Jeżeli taka jest moja srednia (1/3), to nie chce Was zarazac ta statystyka:)

To zawsze jakas opcja ale wybiorę te bez switu. Tak, wiem, strace najlepsze kadry ale ja naprawdę musze być w formie po przyjeździe. Nota bene, podczas lipcowego wyjazdu trzy razy zerwałem się na swit i tylko jeden się udal. A był srodek pory suchej i teoretycznie pogoda gwarantowana. Jeżeli taka jest moja srednia (1/3), to nie chce Was zarazac ta statystyka:)
Ależ proszę bardzo, nikogo nie zmuszamy do wczesnego wstawania (przynajmniej w Toskanii). A jak będziesz sobie później pluł w brodę, to dobrze celuj.
Natchnienie jest przereklamowane. Poza tym, jeśli uważasz, że grupa osób w tym samym miejscu robi takie same zdjęcia, to wyraźnie nie byłeś na żadnym grupowym plenerze ani warsztatach.
Zdziwił byś się, jakbyś obejrzał zdjęcia poszczególnych uczestników. Z jednego miejsca, a tak bywają róžne, że można by przypuszczač, że Ci ludzie nie byli razem
Daleko nie szukać, przejrzyj sobie galerie z praskich warsztatów. Często soi kilka osób na wąskiej galerii lub na wysokiej wieży, a rzadko kadry są podobne.
Natchnienie jest nieskończone – przy większej liczbie uczestników nie poddaje się podziałom na mniejsze części
Natchnienie jest przereklamowane. Poza tym, jeśli uważasz, że grupa osób w tym samym miejscu robi takie same zdjęcia, to wyraźnie nie byłeś na żadnym grupowym plenerze ani warsztatach.
A jak Piotrze znosisz te cykania migawek z paru lub kilkunastu aparatow fotograficznych w poblizu. Nie rozpraszaja Ciebie one. Mnie doprowadzaja do szewskiej pasji.
Kiedys urzadzilem sobie taka samotna sesje pod mostem Öresund (2 godzinna) i w samotnosci walczylem z wiatrem, niedoskonaloscia mojego sprzetu fotograficznego, ale wsluchiwanie sie w plusk fal i wiatr dalo nieopisany spokoj wewnetrzny, co poskutkowalo chyba niezlym zdjeciem, ktore nawet trafilo do RP na tym portalu.
To bylo to zdjecie:
https://www.dfv.pl/gallery/members/Jerry.html?g2_itemId=3000542&&g2_page=2
Zdjęcie przepiękne, ale strach będzie obok Ciebie stanąć, bo jak cyknę za głośno (a o świcie głos migawki rozlega się jak dzwon po górach, dolinach) to … zamieniasz się w szewca

chyba nie bardzo – jeśli podpis, opis do zdjecia jest niezbędny, to znaczy że zdjęcie samo się nie broni, a więc jest raczej kiepskie;)
Dobry tytuł z pewnością jest jakąś dodatkową wartością, czasem tworzy z samym zdjęciem świetne połączenie, nie jest jednak dla dobrych zdjęć koniecznie niezbędny.
- You must be logged in to reply to this topic.