Sprzęt
Odpowiedź jest banalnie prosta – z naszej winy
Zdecydowana większość obiektywów ma łatwy dostęp do wnętrza konstrukcji od tyłu obiektywu – najlepszy przykład to tzw. zoomy,c ale nie tyko.
Wracając do tematu większość pyłków “siedzących” już pomiędzy soczewkami została tam umieszczona przez nasze niedbalstwo i już tłumaczę dlaczego
Ilu z Was dba o czystość tylnego dekielka zabezpieczającego tylną soczewkę? Bardzo często ów dekielek przy zapinaniu obiektywu, lub zmianie na inny kładziemy, wciskamy gdzie popadnie np. do kieszeni z drobinkami paprochów, ziarenek pisaku itp. Później ten dekielek zakładamy z powrotem na obiektyw i szansa na to, że wszystko co zebrał w naszej kieszeni znajdzie się obiektywie jest spora
Czy można tego uniknąć? Ano można, dbając o czystość tylnego dekielka (zawsze mam gruszkę do dmuchania ze sobą) oraz dekielek tzw. przedni zabezpieczający bagnet aparatu fotograficznego bez obiektywu i spinam ten przedni z tym tylnym razem – szanse na złapanie paprochów maleją
Dobry pomysł, skorzystam. Dzięki
Muszę przyznać, że jestem mocno zdziwiony, bo nigdy nie traktuję dekielka w ten sposób.
Przecież jeżeli mam ze sobą jeden obiektyw, to nie zdejmuję go z puszki, no i wcale nie mam dekielka.
Jeżeli mam kilka obiektywów, to zmieniając odkręcam dekielek od zakładanego obiektywu i zakręcam na odkładany.
Nigdy nie widziałem u siebie brudnego dekielka, bo nie ma szans, żeby je zabrudzić.
Byłem pewien, że wszyscy tak robią.
Muszę przyznać, że jestem mocno zdziwiony, bo nigdy nie traktuję dekielka w ten sposób.
Przecież jeżeli mam ze sobą jeden obiektyw, to nie zdejmuję go z puszki, no i wcale nie mam dekielka.
Jeżeli mam kilka obiektywów, to zmieniając odkręcam dekielek od zakładanego obiektywu i zakręcam na odkładany.
Nigdy nie widziałem u siebie brudnego dekielka, bo nie ma szans, żeby je zabrudzić.
Byłem pewien, że wszyscy tak robią.
z braku miejsca czasami nosi się osobno sam korpus i osobno obiektyw/y po podpięciu zostają luźne dekielki to raz, a dwa że czasami używa się również manualnych szkieł z innymi dekielkami niż systemowe
Co do tylnego dekielka to się zgadzam z ac. I tu nalezy wszystko robić aby smieci sie nie dostawały do wnętrza obiektywu. Ale pamietam jak kiedyś kupiłem obiektyw Sigmy. Sigma sprezentowała mi do niego piękny worek do przechowywania obiektywu. To i sobie po zdjęcu z korpusu przechowywałem w nim. Ale zawsze zastanawiało mnie jak przypiąłem go do korpusu że pod przednim dekielkiem mam na filtrze UV (mam je zawsze założone) pełno paprochów. Okazało się, że tenże worek miał wewnątrz pełno drobinek z materiału z którego był wykonany.
Taki mi to prezent od Sigmy. Worek poleciał do śmietnika.
Ostatnio zauważyłem, że mam dwa smieciuszki pod przednią soczewką w tej Sigmie. Sam się boję grzebać w obiektywie i chyba będę musiał do serwisu go wysłać. Ciekawe czy mi go złożą prawidłowo?
Właśnie, chciałem o tym także wspomnieć. Bo tak jak napisałeś tych paprochów nie widać na zdjęciu. Jak je zauważyłem w obiektywie to próżno szukałem na zdjęciach. Dlaczego tak jest?
Układ optyczny obiektywu jest zaprojektowany tak, aby rzutować obraz z jednego końca obiektywu, więc im coś bliżej jest tego końca, tym jest wyraźniejsze. Ale śmieci na przedniej soczewce też nie są bez znaczenia, bo wprawdzie ich nie widać na zdjęciu jako punktów, plam czy kropek, ale wpływają na światło docierające do obiektywu i mogą skutkować flarą i spadkiem kontrastu. A także – gorszą pracą układu ustawiania ostrości.
Piotr, Ty żyjesz? Zawsze dziwiło mnie bagatelizowanie rys/zanieczyszczeń/pleśni w okolicach przedniej soczewki, przez sprzedających obiektywy. Utarła się dziwna rynkowa opinia, że tylko stan tylnej się liczy.
AC, mam zagadkę. Skąd biorą się pyłki wewnątrz stałoogniskowych obiektywów?
Takie pytanie ze strony lekarza uznaję za prowokację.
Mnie dziwi Twoje zdziwienie bagatelizowaniem przez sprzedawców usterek towaru.
To zależy co się liczy. Jeśli np. liczy się linie na milimetr, to śmieci na przedniej soczewce niespecjalnie przeszkodzą w liczeniu. Co innego, jeśli się liczy na dobry kontrast przy zdjęciach pod światło.
Nie wiem, czy to miał być żart, czy nie, ale ten wątek zapewne czytają też inni forumowicze, więc napiszę.
Większość obiektywów stałoogniskowych ma ruchomą tylną soczewkę. Kiedy odległość jest ustawiona na nieskończoność, to soczewka znajduje się najbliżej matrycy, a kiedy ostrzymy najbliżej, jak się da, to ta soczewka wchodzi wgłąb obiektywu zaciągając powietrze z wnętrza aparatu. Razem z kurzem.
Drogie obiektywy ze stałą tylną soczewką nie mają tej wady.
To niedobrze. Prawidłowo przeprowadzona anamneza oszczędza sporo czasu w badaniu przedmiotowym.
Może bierze się to stąd, że nie mam natury oszusta?
O ten kontrast właśnie chodzi.
Nie wiem, czy to miał być żart…
Doskonale odczytałeś moje intencje. Trudne raczej nie było zważywszy na emotikon. AC napisał “Zdecydowana większość obiektywów ma łatwy dostęp do wnętrza konstrukcji od tyłu obiektywu – najlepszy przykład to tzw. zoomy,c ale nie tyko.”, z czym zgadzam się połowicznie. Amatorskie zoomy, zmieniające swoją długość przy ogniskowaniu istnieją w przewadze liczebnej wśród fotoamatorów. To właśnie te obiektywy zwykły być określane mianem “odkurzaczy”. Tyle, że one zasysają kurz głównie od przodu.
Znaczy, smieć to śmieć i należy go się pozbywać. Nie bardzo wiedziałem jak takowe mogą zaszkodzić optyce, ale kombinowałem ,że jesli producenci szkieł dmuchają i chuchają na soczewki w obiektywach to coś musi być na rzeczy.
- You must be logged in to reply to this topic.