Fotowyprawa do Toskanii po raz… trzynasty! Trzynastka nie okazała się pechowa, wszyscy uczestnicy wrócili cali i zdrowi, wschody i zachody słońca wyszły całkiem nieźle, a narzekać można było jedynie na temperaturę. Była to nasza najzimniejsza Toskania – nawet w południe temperatury nie przekraczały 15 stopni. Zapraszamy do relacji!
Więcej fotografii z tej i poprzednich edycji fotowyprawy do Toskanii można obejrzeć w naszej galerii: https://www.ewaipiotr.pl/portfolio-4/toskania/
Pejzażowe armaty
Teza, że w Toskanii obiektywy szerokokątne mają co najmniej 100 mm ogniskowej, a standard to 70-200 tylko trochę jest przesadzona. Sprzęt przydatny do fotografowania wzgórz, willi i cyprysów Toskanii jest jednak dość nietypowy jak na fotografię krajobrazową.
Toskania po raz…
Nie, nie przyznamy się, który to już raz jesteśmy w Toskanii. Ale znowu tu prowadzimy fotowyprawę, co oznacza poranki i wieczory wśród wzgórz i cyprysów, południowe włóczęgi wśród kamiennych miasteczek, krótkie chwile odpoczynku przy kawie, pizzy i winie, a do tego mnóstwo dyskusji o fotografii i fotografowaniu. Czyli – kwiecień jak to kwiecień, tylko obecny z tych chłodniejszych.
Wstrząsające warunki
Oprócz tego, że ten kwiecień jest dość zimny, to jeszcze jest wyjątkowo wietrzny. Uczestnicy tej edycji fotowyprawy muszą więc zmierzyć się ze szczególnie podstępną wersją toskańskiej pułapki na fotografa: łagodne łuki wzgórz, piękne zielenie, subtelne chmurki, a zdjęcie trudno zrobić, każde wychodzi jakieś rozedrgane. Dlaczego rozedrgane? Ano wskutek połączenia kilku czynników: długiej ogniskowej, wiatru i pozycji na szczycie wzgórza. W efekcie nawet statyw nie gwarantuje ostrych zdjęć. Niestety, jedyne co w tym zestawie jest zbędne, to wiatr, ale jego się trudno pozbyć. Długie ogniskowe są potrzebne, żeby sobie wycinać z otoczenia eleganckie, klasyczne toskańskie kompozycje. Na szczyt wzgórza, gdzie najmocniej wieje, warto wejść, bo stamtąd widać kolejne plany z willami, cyprysami, krętymi drogami i łukami wzniesień. Co zostaje więc fotografowi do zrobienia? Wcisnąć statyw w ziemię, wyczekiwać z wciśnięciem migawki na chwilę ciszy i próbować, próbować aż w końcu uda się uzyskać nieporuszone zdjęcie. A w domu – przemyśleć, czy posiadany statyw naprawdę wart jest wożenia go na piękne plenery.
Zabierz każdy obiektyw
Jak wspomniałem wyżej, krajobrazy Toskanii nie zawsze trzeba fotografować teleobiektywami – ale teleobiektywy zdecydowanie się przydają. Górne zdjęcie zostało zrobione na ogniskowej 400 mm na matrycy APS-C – czyli jest to odpowiednik pełnoklatkowego 600 mm. Pozostałe dwa to prawie szerokie kąty – przynajmniej w porównaniu. Cyprysy i chmura to ogniskowa 26 mm (odpowiednik pełnoklatowego obiektywu 40 mm), a ostatni kadr zrobiony został ogniskową 53 mm (pełnoklatkowe 80 mm).
PS. Tak, trafiły nam się mgiełki już na pierwszym plenerze porannym. Jeśli ktoś ma ochotę na jesienne polowanie na toskańskie mgiełki, to wprawdzie fotowyprawa „Światło Toskanii” z nowym programem ma już prawdopodobnie komplet, ale będziemy na początku września powtarzać obecnie prowadzoną fotowyprawę – cyprysy, wzgórza i poranne wystawanie na wzgórzach gwarantujemy, mgiełki niewykluczone. Zapraszamy!
Płynna kultura
Kolejny poranek fotowyprawy spędziliśmy wśród wzgórz Toskanii, podobnie zresztą jak wieczór. W środku dnia jednak poznawaliśmy (i fotografowaliśmy oczywiście) pewne aspekty lokalnej kultury. W końcu im lepiej się coś rozumie, tym ciekawiej można to sfotografować.
Głęboko pod Montepulciano
Znakiem firmowym Toskanii są, oprócz wzgórz, willi i cyprysów, także winnice. Ponieważ jednak winnice wiosną nie wyglądają ciekawie, dzisiaj zgłębialiśmy tajniki lokalnych tradycji winiarskich od strony gotowego produktu. Po śniadaniu, w lokalnej wytwórni nalewek i likierów, badaliśmy różnice między amaro a amaretto oraz usiłowaliśmy rozróżnić grappa di brunello od grappa di vinsanto. Dziwna sprawa – im bardziej się staraliśmy, tym było trudniej. Nie ustawaliśmy jednak w wysiłkach, a nawet przystąpiliśmy do zgłębiania problemu. W tym celu pojechaliśmy do Montepulciano, gdzie zagłębiliśmy się w pamiętające czasy Etrusków labiryntowe piwnice pełne beczek, zardzewiałych narzędzi oraz tajemniczych tabliczek z napisami „Free shipping to USA” (ani chybi jakieś zabytki etruskiego piśmiennictwa).
Z lochów pod Montepulciano wydostaliśmy się akurat w czas, aby dojechać na zachód słońca nad Monticchiello. Nie mam pojęcia, dlaczego zachód słońca miał barwę 10-letniej grappa di nobile, ale na wszelki wypadek obiecuję, że lektura następnego odcinka relacji z 13. fotowyprawy do Toskanii nie będzie narażała czytelników na naruszenie ustawy o wychowaniu w trzeźwości.
Bez słońca Toskanii
Dobra pogoda do robienia zdjęć to bardzo rzadko błękitne niebo i ostre słońce. Czy jednak ciężkie chmury i deszcz od czasu do czasu to dobre warunki do fotografowania? Czasami tak – w zależności od tego, co chcemy fotografować.
Wyzwania kamiennych miasteczek
Dzisiejszy dzień był wyjątkowo leniwy – nie było wyjazdu o 6 rano na wschód słońca. Nie było, bo potrzebowaliśmy wyjechać o 8.30 do dość odległego Pitigliano, a popołudniową sesję mieliśmy w zawieszonym na skale Civita di Bagnoregio. Środa na fotowyprawie do Toskanii to dzień bez krajobrazów, co jednak nie znaczy, że jest łatwo.
Pamiętające średniowiecze (i praktycznie niezmienne od tamtych czasów) kamienne toskańskie miasteczka to wąskie, kręte uliczki, ciemne mury, liczne bramy, schody i podcienie. Wszystko to bardzo urokliwe, ale też trudne do fotografowania. Jest nie tylko ciasno i ciemno, ale też bywa bardzo kontrastowo, gdy ostre słońce świeci na jedną część uliczki, pozostawiając drugą w głębokim cieniu. Radzeniu sobie z wysokokontrastowymi sytuacjami poświęciliśmy kilka wieczornych spotkań warsztatowych – głównie pod kątem wyzwań, jakie czekają w katedrze w Sienie, ale też właśnie podczas sesji w Pitigliano i Bagnoregio. Okazało się jednak, że pogoda ułatwiła uczestnikom fotowyprawy ich zadanie…
Deszcz kontra kontrast
Choć mało kto lubi spacery w pochmurny dzień i przy padającym czasami deszczu, to takie warunki są pomocne przy fotografowaniu starych toskańskich miasteczek. Chmury sprawiają, że rzadko pojawia się problem nadmiernego kontrastu, a mokry bruk pięknie odbija światła lamp ulicznych. Nie znaczy to, że nie trzeba w ogóle sięgać po technikę HDR, ale takie sytuacje są rzadsze, a liczba niezbędnych zdjęć składowych mniejsza. Jeśli dodać do tego bary i tawerny, gdzie można się schować i przeczekać deszcz przy kawie lub pizzy, to już w ogóle pochmurna pogoda przestaje być problemem.
U góry Civita di Bagnioregio z deszczem w tle, poniżej zamek w Pitigliano, co niejedną ulewę zniósł, a na dole uliczka Bagnoregio składana z 5 zdjęć.
Egzamin w Sienie
Dzień, kiedy odwiedzamy Sienę, to czas egzaminu dla uczestników fotowyprawy. To jednak nie my egzaminujemy i oceniamy – to trudne warunki oświetleniowe w przepięknej katedrze stawiają wysoko poprzeczkę. Radzenie sobie z wysokim kontrastem, fotografowanie z ręki w słabo oświetlonym pomieszczeniu, czytanie histogramu to zagadnienia, które trzeba opanować, żeby wyjść z katedry z udanymi zdjęciami.
Lód w Toskanii
Dzień w Sienie obfitował w atrakcje, także te niespodziewane. Przez moment padał grad, który na ulicach wzbudził popłoch i skłonił turystów do masowych biegów w różne strony. Deszcz sprawił, że uliczki Sieny zrobiły się nie tylko mokre, ale też bardziej puste. Nie padało jednak dużo, a ulewa nie jest takim problemem, gdy można ją przeczekać przy kawie lub ravioli.
Od brzasku do północy
Po wczorajszym rozluźnieniu i wywczasie dzisiaj wróciliśmy do fotowyprawowej dyscypliny: dzień zaczął się plenerem o wschodzie słońca, a skończył plenerem o zachodzie (nie licząc wieczornej analizy zdjęć). U góry nieco mniej znane zakamarki katedry w Sienie.
Ostatni plener – między Gladiatorem a Vernaccią
Trzynasta fotowyprawa do Toskanii zbliża się do nieuchronnego końca, a piątkowy poranek był ostatnią okazją do fotografowania pejzaży. W nieco przetrzebionym fotowyprawowymi trudami składzie stawiliśmy się skoro świt przed domem Gladiatora. Gladiator jak zwykle zaspał.
A jednak słońce Toskanii
Po wczorajszej dyskusji o zdjęciach, która trwała niemal do północy, na dzisiejszy poranny plener stawiła się już tylko nieco ponad połowa grupy. Dobrze, że to nasz ostatni wschód słońca, bo jeszcze dzień lub dwa i na wyjazdy na wschód słońca oprócz mnie i Ewy ruszalibyśmy tylko z kierowcami i dzielnym (choć coraz bardziej sennym) przewodnikiem Wojtkiem. Ci, którzy dali radę dotrzeć o 6 rano do autobusu, raczej nie żałowali swojej ofiarności – było niskie słoneczko, delikatne mgiełki, a przez chwilę też kolorowe niebo. A później był także powrót na śniadanie.
Monteriggioni i San Gimignano
Po śniadaniu czekał nas długi przejazd, w trakcie którego można było nieco odespać zaległości. Sesja w Monteriggioni była krótka, bo i sama forteca jest miniaturowa. Więcej czasu – całe sześć godzin – poświęciliśmy San Gimignano, gdzie oprócz słynnych wież i nieco tylko mniej słynnych lodów jest wiele innych atrakcji. Takich na przykład jak Fonti Medievali czy Vernaccia (nie łączyć!). W San Gimignano zostaliśmy do wieczora, kończąc dzień ćwiczeniami z nocnego fotografowania miasta.
Arezzo i koniec
Jutro ruszamy do Arezzo, które jest ostatnim punktem programu fotowyprawy do Toskanii, a stamtąd rozpoczynamy powrót do Polski. Do Toskanii wracamy we wrześniu, nawet dwa razy: na 14 edycję fotowyprawy do Toskanii, a także na fotowyprawę “Światło Toskanii” z zupełnie nowym programem.
Uczestnicy fotowyprawy Toskańska Wiosna 2019
Brak komentarzy do "Wiosna w Toskanii 2019 – relacja z fotowyprawy"